niedziela, 9 czerwca 2013

od Murdock'a

- Wstawaj… Murdock wstawaj! – obudziły mnie słowa Morgana.
- Jeszcze 5 minut, dobrze? – odpowiedziałem. Nie mogłem się podnieść, a poza tym miałem piękny sen a on mi go przerwał. Po chwili namysłu stwierdziłem że, muszę się za to zemścić. Tylko nadal nie wiedziałem jak..
- Wstawaj, Birdy na ciebie czeka przed jamą. – kontynuował Morgan. Kiedy usłyszałem fragment o Birdy od razu stanąłem na nogi i wybiegłem przed jamę z uśmiechem na pysku. Już miałem zamiar się przywitać z wilczycą, tylko że był jeden problem. Jej tam nie było.
- O co chodzi? Gdzie ona jest? – zapytałem podejrzliwie patrząc na tą wredną jaszczurkę.
- Nie ma jej. – odpowiedział - Ale przynajmniej już nie śpisz. A teraz możesz się ruszyć i przynieść coś do jedzenia. Haha! Jesteś taki naiwny!
- Oooo nie, teraz masz przerąbane! – i rzuciłem się na niego! Przestraszony jaszczur nie wiedział co się dzieje. Uciekał przed siebie, a ja biegłem za nim. Niestety kiepsko biegam a on dobrze o tym wie. Wtedy nagle się zatrzymał, a ja wbiegłem prosto na niego, potknąłem się, po czym wleciałem w zarośla. Nie mogłem się wydostać, a Morgan leżał na ziemi i prawie zemdlał ze śmiechu. Czym bardziej się szarpałem tym gorzej się zaplątywałem. W końcu się poddałem.
- Morgan, pomóż mi. – poprosiłem. – ale kiedy on tylko podniósł głowę i spojrzał na moją beznadziejną sytuację, zaczął śmiać się jeszcze bardziej. „ Super” pomyślałem „ Gorzej być nie może”. A jednak może. Przed moim pyskiem przeleciało coś małego, błękitnego. To był Kadens, a to oznaczało że gdzieś w pobliżu musiała być Birdy. Wtedy usłyszałem jej śpiew niedaleko. Wiedziałem, że muszę jak najszybciej się wydostać, żeby mnie nie zobaczyła w takim stanie. Uwolniłem trochę wewnętrznego ognia i spaliłem zarośla, w które byłem zaplątany. Wtedy pojawiła się Birdy. Zdążyłem w ostatnim momencie się otrząsnąć z resztek spalonych gałęzi.
- Dzieńdobry ptaszyno. – zacząłem rozmowę – Co cię tu sprowadza?
- Dzieńdobry Murdock. – odpowiedziała, jak zwykle cichutko i spokojnie. Jej błękitne oczy tak pięknie błyszczały na tle białego jak śnieg futra. Uśmiechnęła się delikatnie. Jest taka piękna.
- Ja.. przyszłam ci.. podziękować, za to że się mną zająłeś, wtedy po tym wypadku. – kontynuowała.
- Ale to przecież była moja wina. To ja powinienem cię przeprosić.
- No tak, ale przecież mogłeś mnie tam zostawić na pastwę losu, prawda? A jednak tego nie zrobiłeś.. Dlaczego? Przecież jestem ci obca, tak samo jak ty mi..
- Tak ale.. – i wtedy zamilkłem. Nie wiedziałem jak się wytłumaczyć. Sam nie wiedziałem czemu to zrobiłem. Jest w niej coś niezwykłego. Ona myśli o mnie to samo, przecież sama tak powiedziała, wtedy, zanim uciekła. Jest piękna, delikatna. Przy niej jestem spokojny… ale nie mogę jej tego wszystkiego powiedzieć..
- Po prostu nie chciałem cię tam zostawiać i już. – powiedziałem, po czym spuściłem wzrok Ale ona nic nie odpowiedziała. Stała przede mną i patrzyła mi w oczy. Wtedy pomyślałem, że pewnie czyta mi w myślach.
- Przestań. – burknąłem.
- Przepraszam, po prostu tak długo się zastanawiasz.. a ja się troszkę śpieszę, bo zaraz pewnie przyleci Kadens z raportem… ooo już jest!
Wtedy przyleciał ten mały dziwny ptaszek. Usiadł jej na grzbiecie i coś tam gwizdał, nie za bardzo zrozumiałem o co mu chodziło. Ale Birdy słuchała go bardzo uważnie.
- O co chodzi? – zapytałem z ciekawością.
- Kadens składa mi codziennie raporty o tym co się dzieje w watasze. Słucha plotek, informacji, powiadomień, tropi zdobycze, szpieguje inne watahy i takie tam..
- A co ciekawego ci powiedział?
- Cóż.. przy Przełęczy Tysiąca Wodospadów zebrało się stadko młodych łani, a niedaleko granic od wschodu kręci się jakaś obca wataha, ale to nie jest Mroczna Wataha. To jakieś młode niedoświadczone wilki, 3 może 4 wadery. Nie wyglądają na groźne. Może wiatr zaniósł im zapach łani…. ooo nie..
- Co się stało? – przerwałem jej.
- Drzewa się denerwują, czuję to.. – odpowiedziała - i ptaki także… nadchodzi burza.. ze wschodu! To dlatego są tu te wadery, one uciekają przed burzą! Bóg burzy Storm się gniewa! Trzeba złożyć mu ofiarę z młodej łani!
Birdy zaczynała panikować. Chyba za dużo czasu spędza pod tym swoim wodospadem. Rajskie ptaki źle na nią wpływają. Próbowałem ją uspokoić, ale ona położyła się na ziemi i zasłoniła oczy łapami. Coś tam mamrotała i cała się trzęsła. To było dziwne, ale tak już mają szamani.
- Uspokój się, trzeba poinformować alfy. – zaczął mówić Kadens. Ja i Morgan przystaliśmy na ten pomysł. Chociaż pewnie składanie ofiary byłoby ciekawsze..
- Masz rację! - odpowiedziała niespokojna nadal wadera. Ale przynajmniej już stała na łapach. Spojrzała w moim kierunku i powiedziała:
- Murdock, musimy szybko dostać się do Carmen i Jaspera! Szybko! – I pobiegła w stronę jaskini alf, a tuż za nią śmignął Kadens. Nie dużo myśląc Morgan wlazł mi na grzbiet, a ja wzniosłem się nad las i najszybciej jak mogłem poleciałem za Birdy. Ciężko za nią nadążyć, jest bardzo szybka i zwinna na ziemi.. Kiedy tak rozglądałem się po terytorium watahy zobaczyłem czarne burzowe chmury od wschodu. Birdy się nie pomyliła, burza jest blisko. „ Trzeba się śpieszyć!” pomyślałem. Od zachodu pięknie mieniła się w słońcu rzeka Epsilon, a na jej brzegu leżała Incantaso. Spoglądała na taflę, wyglądała bardzo spokojnie. Chyba nie wyczuwała burzy. W pewnym momencie podniosła głowę i spojrzała w moją stronę. Uśmiechnęła się, to było miłe. Na chwilkę zapomniałem o burzy i o Birdy. Tylko Morgan trochę był o to zły. W końcu wylądowałem nad Epsilonem.
- Cześć Incantaso, co tam słychać? – zapytałem.
- Nic w sumie. – odpowiedziała. – Co tu robisz?
- Nadchodzi burza, i właśnie leciałem do alf z Birdy, kiedy.. – nagle Incantaso posmutniała. Ale wolałem kontynuować – kiedy ciebie zobaczyłem i przyleciałem Ci o tym powiedzieć.. Czemu jesteś smutna?
- Ja? Yyy nie ja nie jestem smutna.. Ale może się po ścigamy?
Naprawdę chciałem się z nią ścigać, ale nadchodziła ta głupia burza..
- Może później, a teraz leć ze mną do alf, tam będziemy bezpieczni.. Kto ostatni ten stary zając!
Od razu się uśmiechnęła i polecieliśmy razem. Jest niezwykle zwinna i szybka na niebie! Ciężko ją było przegonić. Niezwykła rywalka. Musimy kiedyś urządzić zawody! I dlaczego wcześniej nie urządziliśmy?! Tylko kiedy je zrobić? Kto jeszcze ma się ścigać!? Mam tyle pytań! Ale wtedy miałem gorsze zmartwienie.. nadchodziła burza, a grzmoty było już słychać w całej okolicy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz