niedziela, 9 czerwca 2013

od Carmen

Do watahy przybywało coraz więcej nowych wader i basiorów. Cieszyłam się, ponieważ im więcej wilków, tym ciekawsze polowania. Postanowiłam zebrać wszystkich i udać się do lasu, aby złowić jakieś smaczne zwierzę. Większość członków, a szczególnie tych, którzy niedawno przybyli do watahy, dawno nie jedli i byli bardzo głodni. Musiałam im to wynagrodzić jakimś pięknym okazem wyjątkowo smacznej sarny.
Upał był tego dnia wyjątkowo nieznośny, toteż zapewne wiele naszych przyszłych ofiar będzie chciało ugasić pragnienie w leśnym strumyku. Dawało to watasze niemałą przewagę.
Wyruszyliśmy o zmierzchu. Przedtem musiałam jeszcze okiełznać Sonię, przyszłą tropicielkę i Flearga, którzy koniecznie chcieli udać się z nami.
- Nie możecie iść z dorosłymi wilkami na polowanie, jesteście na to za mali. - tłumaczyłam cierpliwie.
- Ja jestem duży! - zawołał Flearg. Podskoczył wysoko i zadarł głowę do góry, aby to udowodnić.
- Ale jesteś niedoświadczony. Nie idziesz i już! Koniec kropka! - warknęłam
Warczenie alfy oznacza, że wilk, na którego jest zła, musi się wycofać i pokazać uległość. Tak więc młody basior stulił uszy, położył ogon po sobie i wrócił do jaskini szczeniąt.
Sonia także wydawała się niezadowolona z faktu, że musi zostać.
- Boję się siedzieć w jaskini sama. A jeśli nie wrócicie? Co się wtedy ze mną stanie? Albo ja pójdę z wami albo zostańcie. Proszę! - zapiszczała.
- Zostaniecie razem z Fleargiem. Będziecie razem bezpieczni. Jaskinia jest przestronna, ale przytulna. Schowacie się w kąciku i naprawdę nie będziecie się mieli czego bać. Ponadto zostanie z wami Kate Lilly, która także jest jeszcze młodym wilkiem i zaopiekuje się wami. Niestety, dopóki nie znajdziemy dobrej opiekunki dla szczeniaków, będzie musiała z nimi zostawać jakaś inna wadera.
To mówiąc, pomachałam ogonem do pozostałych wilków i w szalonym tempie pognaliśmy na polowanie.
Nad jeziorem odpoczywało kilka apetycznie wyglądających okazów. Sara podbiegła do jednej z saren i zatopiła kły w jej gardle. Po chwili zwierzę leżało już martwe na leśnym poszyciu.  W ten sam sposób prawie wszystkie sarny zostały upolowane. Nagle usłyszeliśmy trzask suchej gałązki i zza drzew wybiegł ogromny łoś, który rzucił się w stronę delikatnej Birdy. Nie zastanawiając się długo, ja i Murdock rzuciliśmy się z dwóch stron na ogromne zwierzę. Korzystając z naszej umiejętności lewitacji, basior wleciał na łosia od góry, a ja, unosząc się w powietrzu, złapałam go za gardziel. Łoś upadł, a my, zmęczeni, zaciągnęliśmy zabite zwierzęta do jaskiń.
Kiedy wracaliśmy, wpadła na nas zdyszana Kate Lilly.
- Szczeniaków... nigdzie... nie ma... - wydyszała
- Jak to nie ma? - warknął Jasper. - Miałaś się nimi opiekować!
- Ja... ja przepraszam. - wybąkała wystraszona wadera.
- Co się stało, to się nie odstanie. - powiedziałam. - A teraz musimy znaleźć Sonię i Flearga.
Jak na komendę, każdy wilk pomknął w inną stronę. Ja, używając swojej mocy, wysłałam wiązki myśli w kierunku każdej jaskini. Wyczułam jakąś obecność w jaskini Alf i to właśnie tam się skierowałam. Rzeczywiście, w jamie siedziały szczeniaki. Na mój widok zaczęły powoli się wycofywać.
- Nie wiecie, że do jaskini Alf nie ma wstępu nikt poza mną i Jasperem? - bałam się, że zaraz wybuchnę.
- My... my... To Flearg chciał! - wyznała Sonia oskarżycielskim tonem.
- Zasłużyliście na karę. - powiedział Jasper. - Przez tydzień nie wolno wam opuszczać waszej jaskini. Będziecie także dostawać najgorsze sztuki do jedzenia. - Wszedł dumnym krokiem do jaskini.
Wezwałam Kate Lilly, aby odprowadziła szczeniaki do ich kryjówki, a sama zebrałam wszystkie wilki i kazałam powrócić im do swoich obowiązków.
- To kiedy następne polowanie? - szczeknął radośnie Murdock.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz