**Siedziałam, cała we krwi, a obok mnie plątały się ciała martwych
wilków. Nie wiedziałam gdzie są moi najbliżsi. Miejsce w którym się
teraz znajdowałam wyglądało na pole walki. Wszystko było ponure i
spalone szalejącym pożarem. Nagle zza krzaków wyskoczyła czarna postać,
trzymająca w ręku nóż. Ruszyła w moim kierunku, lecz zdołałam uciec. W
tym momencie z naprzeciwka wybiegli mroczni. Stanęli wokół mnie. Zaczęli
rosnąć, a ja - zmniejszałam się. Klaskali zębami, aż w końcu któryś
przeciął mnie na pół....**
Otworzyłam oczy, cała zlana potem. Nade mną stała przerażona Viria. Z
trudem nabrałam powietrza. Nie dałam rady ruszać łapami. Całe moje ciało
było obolałe i posiniaczone.
- Co się stało?- wykrztusiłam z ogromnym wysiłkiem
- Ja.... Lili.... Tak mi przykro....- zwiesiła łeb
- Co się stało?!- powtórzyłam, próbując mówić głośniej
- Osy gończe....- wyszeptała i zmierzyła mnie wzrokiem
Nim zdążyłam zrozumieć, co powiedziała ma przyjaciółka, zaczęłam się
dusić. Ostatnie, co zdążyłam zapamiętać, to krzyki spanikowanej Virii.
Później nie było już nic. Była ciemność, głucha pustka....
Viria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz