Shandow odleciał, a ja zostałam sama z Ester. No może nie całkiem sama, bo po chwili podbiegła do nas Merida. Dziewczyny przyglądały się mi, najwyraźniej zauważając moją niespokojną minę.
- Lili, co się stało? - spytała troskliwie Estermines.
- A co mogło się stać? - westchnęłam. - Boję się o niego... Niby jest dorosły, a zachowuje się jak dziecko!
- Przecież powiedział, że wróci za dwa dni... - uspokajała mnie Mera.
- Powiedział. Ale skąd mam pewność, że to prawda? Skąd niby, powiedzcie mi, mam wiedzieć co on robi i gdzie jest? - usiadłam i zapatrzyłam się w gwiazdy.
- No nie przejmuj się już... - pocieszała mnie Ester. - Przecież masz nas!!- spojrzałam na smoczycę, która na swym grzbiecie miała białą kotkę. Obie wyszczerzały zęby w uśmiechu. Na ten przekomiczny widok zaśmiałam się i pokręciłam głową, wciąż się śmiejąc.
- I co ja bym bez was zrobiła? - westchnęłam, podniesiona na duchu.
- Lili, teraz nie myśl o Rey’u. On jest dorosły, da sobie radę! Za dwa dni zobaczysz go całego i zdrowego, uśmiechającego się do ciebie - rzekła kotka.
- Pewnie masz rację. Ale boję się, do czego jest zdolny tak potężny basior jak on, po tym co stało się z jego towarzyszką…
- Dobra, już dobra. Chodźmy już do domu.- zaproponowała smoczyca
Jeszcze raz spojrzałam w stronę, w którą odbiegł Rey i razem z przyjaciółkami odeszłam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz