Zamarłam w bez ruchu. Jeszcze żaden basior nie powiedział mi takiej rzeczy. No cóż czego mogłam się spodziewać po facetach którzy mówią do mnie "Koleś". Poczułam jakby serce stanęło mi w miejscu. Pomyślałam, że to takie słodkie, że taki groźny,tajemniczy, brutalny samiec w jednej chwili potrafi zmienić się w uroczego szarmanckiego wilka i to tylko na moją potrzebę. Uśmiechnęłam się opuszczając lekko górne powieki, i popatrzyłam na niego z góry. Włożyłam piękny kwiat podarowany przez ukochanego za ucho po czym powiedziałam;
- Dziękuję Racan,jesteś wspaniały - usiadłam naprzeciw jego. - Możliwe że... ja też cię kocham - szepnęłam mu na ucho. - Przy tobie czuję się nadzwyczaj bezpieczna i... - przerwałam, gdy usłyszałam za sobą złowieszcze warknięcie. Momentalnie wstałam na nogi i odwróciłam się i ujrzałam sześć wilków z wrogiej watahy.
- Szukaliśmy cię - syknął ich przywódca i zaczął się zbliżać. - Będziesz idealna.
- Nie wiem jakie macie zamiary ale... Po moim trupie! - krzyknął Racan i rzucił się na mały oddział. Zrobiłam to samo. Niech sobie Mroczni nie myślą że jestem lalunią która nie potrafi walczyć. Gdy tylko Racan stanął na tchawicy dowódcy oddziału, tym samym go zabijając, reszta zwiadowców uciekła za strumyk i popędziła do lasu. Podeszłam zdyszana do Racana.
- Jak myślisz... czego chcieli...? - wysapałam,
> <Racan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz