sobota, 4 stycznia 2014

od Merwana - cd. Destiny; do Destiny

- I co? - zapytałem z nadzieją. - Działa?
- Czuję się trochę lepiej - przyznała. Jej głos był już mocniejszy. - Co ze źródłem?
- Mogłem wziąć tylko jedną dawkę, potrzebną do uratowania cię - wyjaśniłem ze spuszczoną głową.
- Miałeś się czegoś dowiedzieć! Po co mnie ratowałeś?! - krzyknęła.
- Co może być ważniejszego od uratowania cię? - zdziwiłem się. - Tylko po to tam poszedłem.
- Phi - prychnęła. - Czasami zachowujesz się jak dziecko, M E R W A N - wypowiedziała moje imię pełnym pogardy tonem. Co jej się stało? Po chwili znowu się odezwała, tym razem w stylu zwykłej Destiny.
- Ja przepraszam. Ta woda chyba mnie w jakiś sposób opętała. Nie jestem sobą. Nie słuchaj mnie! - tylko to zdążyła powiedzieć, bo zaraz znowu ta mroczna strona przejęła panowanie.
- Wiesz co, nie wiem, co ja w tobie widziałam. Chyba byłam jakaś głupia - zachichotała "zła Destiny". Nie zdążyła jednak dokończyć swojej kwestii, bo oczy jej się zaszkliły i zmatowiały, patrzyła przed siebie pustym wzrokiem.
- Des? Destiny! - krzyknąłem, a moim ciałem wstrząsnął szloch. Moja ukochana otworzyła usta i rzekła zimnym głosem, wyprutym z emocji.
- Za użycie wyroczni poniesiecie wysoką cenę. Woda za duszę.
Otworzyłem szeroko oczy i tylko patrzyłem. Co ja zrobiłem?! I wtedy zrozumiałem: tego chciał nieznajomy wilk. Żebyśmy użyli wody ze źródła. Musiałem znaleźć napastnika.

Destiny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz