- Jakiej?! - wrzasnąłem.
- Uspokój się. Nie używaj tej mocy przeciwko temu kto ci ją dał - powiedział obchodząc mnie dookoła.
- Lepiej powiedz, Zomm! - powiedziałem, a on zniknął. Chciałem się tym przejmować, ale życie smoków mogło zależeć teraz ode mnie. Zbierałem wszystkie sił i zacząłem z powrotem biec. Słońce już wstawało.
Musiałem przyśpieszyć. Ostatkami magii próbowałem teleportować się dalej zachowując siły, które będą mi później potrzebne.
**
Po długim biegu, gdy była już noc dotarłem do tego starego drzewa. Dziura już była zarośnięta. Mimo to dało się tamtędy wejść. Gdy się tam znalazłem od razu wszystkie moce i siły wróciły. W środku płynął mały błękitny strumyczek, a koło niego rosły srebrne kwiaty. Ale w końcu ukazało się to na co czekałem. Na skale leżała wielka zakurzona księga. Przetarłem łapą księgę i ukazał mi się napis: चांदणे *
Przeczytałem go na głos. Księga otworzyła się. Zacząłem przemawiać:
Och, blasku księżycowy,
Och, księgo ma umilna,
Czy to prawda,
Czy się mylę,
Powiedz proszę,
Tyś przemiła,
Księga blasku poczciwa,
Czy już nadszedł czas okropny
Czas zmierzenia się z
Horrible!
Jak na znak Ziemia zaczęła się trząść. Szybko wziąłem księgę i wyszedłem na zewnątrz. Skupiłem się i myślami zobaczyłem go. Potwór był niecałe dwie mile (plus 2 dni i 2 noce) drogi od watahy. Z szybkością światła zacząłem biec do Lili. Do watahy. Za niedługo Horrible przybędzie.
Lili???
*चांदणे *- Księżycowy Blask
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz