Mój wzrok skierowany był na samca, który zaczął zmierzać w moim kierunku. Moje serce zaczęło mocno walić. Szczerze powiedziawszy bałem się lekko tego "wilkobójczego stworzenia"... Mimo to nie dałem tego po sobie znać. Choć stałem nieruchomo, zachowywałem się pewnie i zwyczajnie. Samiec Saltus Mortem obszedł mnie dookoła, po czym zaczął syczeć.
- Jestem Sanguinem...
- J-Ja Nuka... - spojrzałem w jego ciemne, mordercze oczy.
Severus, widząc strach na moim pysku, wtrącił;
- Sanguinemie, jak już mówiłem, on nie stanowi zagrożenia.
- Widzę... - zmierzył mnie wzrokiem.
- Ekhem... - odchrząknąłem. - Ilu was jest?
- Całe stado... Ale nie martw się, nie zrobimy ci krzywdy.... Przyjaciel Severusa jest naszym przyjacielem.
- To nie jest mój przyjaciel! - warknął Sev. - To mój... Znajomy.
- Mniejsza o to - tu zwrócił się do mnie. - Ale pamiętaj, będziesz próbował zranić me stado... - przerwał.
- To...? - przełknąłem ślinę.
- Zginiesz... - syknął.
- Domyślam się... - powoli odzyskiwałem pewność siebie.
- Severusie? - samiec spojrzał na Sev’a.
- Tak?
- Co słychać po „waszej” stronie lasu?
<Severus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz