środa, 1 stycznia 2014

Od Belli - cd. Morka; do Ricka

- O czym tak rozmyślasz? - spytałam.
- Nad niczym.
- Wiem, że czymś się martwisz, czuję to.
- Nie martw się. Lepiej spójrz na twoją sierść. Zmienia kolor.
- Szarzeje - powiedziałam. - Wiem, że ten czas spędzony razem był wspaniały. Połączył naszą wspaniałą przyjaźń, ale... ja muszę wrócić. Tam jest ktoś kogo nie mogę zostawić.
- Czyli... - spuścił swój czarny łeb.
- Mork. Spotkamy się jeszcze. Pamiętaj.
- Pod jednym warunkiem. Będę mógł cię odprowadzić.
- Dobrze - powiedziałam i ruszyłam w stronę mojej watahy.
 Byłam bezsilna, a sierść traciła blask. Ale moje oczy nadal miały tą iskrę. Ten tęczowy blask. W oczach mych można było zobaczyć prawdziwą mnie. Wracałam do watahy tylko z jednego powodu. To wycie. Ono mnie przywołało do watahy. Gdybym go nie usłyszała zostałabym tutaj. Zawyłam na znak. Znak, że przybyłam.
Dotarłam. Mork stanął. Podeszłam bliżej. Z odległości 20 metrów zobaczyłam go. Szary basior o błękitnej grzywie. Ostatkami sił podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. Mój ukochany...


Rick???
Przepraszam, że się nie odzywałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz