piątek, 10 stycznia 2014

od Merwana - cd. Destiny; do Destiny

Kiedy przybiegliśmy na miejsce, Destiny leżała na ziemi, dysząc. Carmen zmieniła się w elfa i usiadła przy niej. Samica alfa miała podkrążone oczy i była strasznie wychudzona. Nie było tego widać, kiedy przybierała postać wilka. Carmen zamknęła oczy i zaczęła przesuwać dłońmi nad klatką piersiową Destiny. Po chwili moja ukochana przestała się dusić, a jej oczy już nie były tak puste. Matka wyjęła zza skórzanego paska jakiś eliksir i podała młodej wilczycy. Nie wierząc własnym oczom musiałem przyznać, że wygląda dużo lepiej.
- Dzięki. To mogę już sobie iść? - zapytała Destiny.
- Nie. Musisz parę dni poleżeć - odparła Carmen. - Chyba nie weźmiesz udziału w ostatecznej bitwie.
- Jak to?! - krzyknęła oburzona Destiny.

(Destiny?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz