Gdy tak leżałam poczułam nagle nowe działanie wody. Bynajmniej nie korzystne. Początkowe ozdrowienie znikło i znów czułam potworny ból. Lecz nie tylko. Woda sprawiła, że powoli (a tym samym bardziej boleśnie) zaczynałam się dusić. Co chwilę moim ciałem wstrząsał dreszcz wywoływany walką z mrocznym zaklęciem. Nie wiedziałam gdzie Merwan jest lecz w tej chwili nie mogłam się nad tym zastanawiać gdyż całą wolę skupiałam na dalszym utrzymywaniu się przy życiu. Zaczynało mi brakować powietrza i ledwo dostrzegłam nad sobą dwa, niewyraźne zarysy wilków.
( Merwan ? Czy może Carmen ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz