Byłem wycieńczony. Viria podbiegła do mnie by zająć się moimi ranami i obrażeniami.
- Dixit! - wołała, zrozpaczona. - Dixit, co się stało?!
Ja doskonale wiedziałem, co się stało. Spotkało mnie to samo, co Arven.
- Patrole Mrocznych... - wychrypiałem. - Oni... oni... są nie do pokonania...
- Napadli cię? - Viria była przerażona. - Co ci zrobili?
- Wdarli się do moich myśli... - zakaszlałem krwią. - Duchy...
Miałem nadzieję, że powiedziałem Virii wszystko co trzeba. Moja ukochana skierowała na mnie spojrzenia swoich pięknych oczu.
- Źródło... - zacząłem. - Źródło nieśmiertelności....
- Jego woda cię uzdrowi? - spytała wadera.
- Przynieś pełną fiolkę - podałem naczynie ukochanej. - Wierzę w ciebie.
Viria pochylila się i pocałowała mnie na pożegnanie.
- Oddać cię pod opiekę szamana?
- Poradzę sobie.
I Viria odbiegła w kierunku źródła nieśmiertelności.
A ja wiedziałem, że ona nigdy mnie nie zawiedzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz