niedziela, 5 stycznia 2014

od Incantaso - do Hondo

Stałam na wysuniętej samotnie ponad ziemię skalnej półce spoglądając z nostalgią na znajdujący się u mych stóp świat i rozmyślałam.
- Niedługo ziemię okryją pierwsze śniegi - powiedziałam cicho sama do siebie. Nie wiedziałam czemu, ale niespodziewanie ogarnął mnie smutek i tęsknota. 
- Nie płacz - szepnęłam łamiącym głosem. Przygnębiona zwinęłam się w kłębek na ziemi, gdzie wstrząsana szlochem pozwoliłam sobie na chwilę słabości. W takim też stanie absolutnego rozdarcia znalazł mnie Hondo. Momentalnie uklęknął tuż koło mnie i przytulił  czule.
- Co się stało? - spytał z tkliwością.
- Nic - odparłam przez łzy, po chwili zaniosłam się jednak jeszcze większym płaczem. - Widzisz kochany, świat nie jest już taki jaki był niegdyś. Wszystko się zmieniło, w watasze nie ma wielu wilków, które kiedyś tu były... Ja po prostu tęsknię za starymi czasami. Kiedy... kiedy byliśmy młodzi i nie obciążeni żadnymi obowiązkami... Rozumiesz, rozgwiazdo? - szepnęłam.
Hondo przytulił mnie mocno. Stare przezwiska obudziły jakby i w nim skrywaną na dnie serca tęsknotę, bo przez chwilę wyglądał niepewnie, jakby i on miał uderzyć w płacz. Szybko jednak opamiętał napływ wspomnień i spojrzał na mnie z zadumą.
- Wciąż go kochasz, co? - spytał cicho. Spuściłam łeb, i jeszcze jedna, ostatnia, gorąca łza spłynęła po moim pysku. Dobrze wiedziałam o co chodzi mojemu ukochanemu.
- Nigdy nie przestanę - odparłam. - Wiesz o tym, ale nie winisz mnie, prawda? - spojrzałam na basiora wyczekująco.
- Nie... - potrząsnął głową. - Nie winię cię.
- Kiedy odszedł... - spojrzałam w dal - miałam wrażenie, że ziemia obsuwa się spod moich stóp i lecę w dół. Zanim cię poznałam Murdock był całym moim życiem, po prostu... - uniosłam łapą grudkę ziemi, która pod naciskiem moich pazurów zmieniła się w pył - po prostu go kochałam. Ale ty zmieniłeś bardzo wiele. Nie, nie przestałam go kochać, starałam się jednak o nim zapomnieć. Po jakimś czasie moje wysiłki zaczęły dawać owoce. Unikałam go, on nie znał tego przyczyny. Kiedy... dowiedziałam się, że nie żyje... Nie, nie chcę o tym mówić - odwróciłam głowę. 
- Ja też popełniłem kilka błędów - Hondo uśmiechnął się delikatnie. - Jak na przykład związek z Sarą. Ale teraz wszystko jest dobrze. A to jest najważniejsze.
Wstałam z ziemi i otrzepałam się. 
- Tak... - powtórzyłam, choć w myślach dodałam "Ale na jak długo?".
- In?... - mój partner spojrzał na mnie wyczekująco. Rzuciłam mu zdziwione spojrzenie. - Pamiętasz jak pokazałaś mi podwodne królestwo Lete? - spytał przestępując z nogi na nogę.
Zmarszczyłam brwi. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Tak... - odparłam. - Ale czemu...?
- Zechcesz mi je pokazać jeszcze raz? - Hondo rzucił mi błagalne spojrzenie.
Stałam chwilę nieruchomo wpatrując się w niego jak w owoce morza (niezwykle barwne porównanie, czyż nie?)
- Jeśli jeszcze tam stoi - wyszczerzyłam zęby, a mój humor momentalnie się poprawił - jasne.

<Hondo?:)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz