- Zachowujesz się jak dziecko - prychnęłam tonem osoby pogodzonej ze swym losem i jego przykrymi następstwami. Hondo w odpowiedzi wyszczerzył tylko zęby, usiłując jakby tym jeszcze bardziej mnie wkurzyć.
- Foch? - uniósł brew uśmiechając się jednocześnie łobuzersko. Jakże ja kochałam ten jego uśmieszek...
- A żebyś wiedział - odparłam unosząc dumnie głowę.
Wilczur spojrzał na mnie z ukosa, rozważając pewnie jakby mnie tu uspokoić. Nagle jednak jego mina się zmieniła. Diametralnie.
- Serio? - mruknął niewinnym tonem szczeniaka otwierając szeroko swe czerwone ślepia.
Westchnęłam poddana.
- Rozbrajasz mnie tą miną - warknęłam kładąc po sobie uszy. - I nie ciesz się!
Za późno. Hondo już triumfował.
- Powiadasz więc, że ta mina cię rozbraja? - przymknął błogo oczy. - Naprawdę miło mi to słyszeć - szepnął przeciągając przyjemnie głoski i uśmiechając się lubo.
Zdenerwowana wygłupami partnera usiadłam na ziemi i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Nigdzie.Nie.Idę - wycedziłam. Och, ja też posiadałam w zanadrzu różne sztuczki.
Basior spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ale, ale... ale In! - jęknął rozdzierająco. - Ja też chcę ci coś pokazać!...
- Doprawdy? - mruknęłam znudzona. - Powiedz co to jest, to może, może się zgodzę.
Wilk uśmiechnął się tylko chytrze jakby w przeciągu kilku minut zdążył uknuć jakąś niewiarygodną intrygę i powiedział:
- Więc, In... Chciałem, żeby to była niespodzianka, a jak pewnie wiesz niespodzianki charakteryzują się tym, że...
- Ty byś każdego wykończył. I ja tu nie będę wyjątkiem - mruknęłam zrezygnowana.
<Hooondo? xD Sorry, że tak kiepsko :(>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz