- Nie ma sprawy - odparłem. - Ja też się cieszę, że znowu jesteś sobą.
Spojrzała na mnie pełnym uwielbienia wzrokiem. Przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała. Odwzajemniłem pocałunek. Wtedy Destiny rzuciła się na mnie, szczerząc zęby. Przewróciła mnie i skoczyła na mój brzuch.
- Hej, co znowu? - zawołałem. Ku mojemu zdumieniu wilczyca wybuchnęła śmiechem.
- Hahaha! Nie znasz się na żartach? - warknęła. Po chwili byliśmy jednym, wesołym i warczącym kłębkiem sierści, staczającym się po trawie. Kiedy sturlaliśmy się na dół, wyzwoliłem się z jej uścisku i powiedziałem:
- Podzielam zdanie Carmen. Nie możesz wziąć udziału w bitwie.
(Destiny?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz