Siedziałam w jaskini, czekając na Rey’a. Miałam złe przeczucia. W końcu wstałam i wybiegłam z jaskini. Biegłam przed siebie, próbując znaleźć ukochanego. Po kilku minutach go odnalazłam. Siedział w krzakach, zaciskając zęby z bólu.
- Rey!! Co się stało?!
- Nie... Nic.... Nieważne.... - z trudem odpowiedział.
- Przecież widzę! - pokręciłam głową. - Przykro mi. Idziemy do lekarza, a później powiadomimy twoich rodziców. Powinni wiedzieć, co się stało.
- Lili, to nie ma sensu...!
- Ma czy nie, idziemy! - rozkazałam i pomogłam mu wstać.
Rey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz