Ogłaszam konkurs na banner WZŹ. (tym razem od razu będę zapisywała wszystkie prace, które mi prześlecie :D)
- W konkursie może wziąć udział każdy, nie tylko członek watahy
- Tworzyć możesz w dowolnym programie graficznym
- Banner może być wycinany, kołowy, zwykły, ruchomy, jednym słowem, jaki chcesz, byleby miał wymiary podane niżej. Wszystko zależy od Ciebie.
- Musisz stworzyć dwa bannery. Pierwszy (duży) ma mieć wymiary 940x340px, a drugi (mały) 250x130px
- Na dużym bannerze ma się znajdować napis: Wataha Zaklętego Źródła i jakieś zdanie zachęcające, typu "Wkrocz w zaczarowany świat snów i marzeń..."
- Na małym bannerze mają się znajdować napisy: Wataha Zaklętego Źródła i Odkryj Magię
- Nagrodą w konkursie jest Zestaw Bonusowy i siodło szyte na miarę
- Prace możecie nadsyłać do graczki koniara5842 od 30.09.13. aż do 20.10.13.
- Wasze prace będą oceniać członkowie watahy w ankiecie, którą zamieszczę na blogu
Zapraszam i życzę powodzenia!
//Carmen (koniara5842), adminka Watahy Zaklętego Źródła
poniedziałek, 30 września 2013
od Leo do Carmen
Biegłem razem z Carmen, zastanawiając się nad paroma rzeczami.Wygląda na pełną wdzięku waderę, a jednak potrafi być całkiem inna niż na pierwszy rzut oka.Podczas biegu co chwila na nią zerkałem.Ale ona nie raczyła spojrzeć w moją stronę.Rozglądała się tlyko wokoło czy nie ma tam tego tajemniczego basiora.
-Pfff-mruknąłem
-Coś się stało?-Spytała
-Nie-Podniosłem dumnie głowę.
-Zmęczyłeś się, przyznaj się?
No tak-Coraz wolniej biegłem, aż zacząłem powolutku dreptać.
-Mogłeś wcześniej powiedzieć-Spojrzała na mnie przelotnie.
Usiadłem, nie miałem ochoty rozmawiać.Patrzyłem na ziemię, byłem zajęty bawieniem się trawą.Po jakiejś godzinie, tak sądziłem, że minęła godzina.usłyszałem znajomy mi dźwięk, który wzbudzał we mnie przerażenie.
-Słyszałem już to gdzieś-Mruknąłem.
-To on?-Spytała podejrzliwie.
Zamilkłem.Podążałem za tym odgłosem.A dokładnie tupotem ciężkich łap.Skradałem się powoli, Carmen jednak wolała wszystko zrobić po swojemu...Okazało się, że to był całkiem inny wilk niż sądziłem.To był Jasper.
-Carmen mogę cię na chwilkę prosić?-Spytał basior.
Usiadłem pod wielkim dębem i czekałem.
Carmen?Dokończ proszę.
-Pfff-mruknąłem
-Coś się stało?-Spytała
-Nie-Podniosłem dumnie głowę.
-Zmęczyłeś się, przyznaj się?
No tak-Coraz wolniej biegłem, aż zacząłem powolutku dreptać.
-Mogłeś wcześniej powiedzieć-Spojrzała na mnie przelotnie.
Usiadłem, nie miałem ochoty rozmawiać.Patrzyłem na ziemię, byłem zajęty bawieniem się trawą.Po jakiejś godzinie, tak sądziłem, że minęła godzina.usłyszałem znajomy mi dźwięk, który wzbudzał we mnie przerażenie.
-Słyszałem już to gdzieś-Mruknąłem.
-To on?-Spytała podejrzliwie.
Zamilkłem.Podążałem za tym odgłosem.A dokładnie tupotem ciężkich łap.Skradałem się powoli, Carmen jednak wolała wszystko zrobić po swojemu...Okazało się, że to był całkiem inny wilk niż sądziłem.To był Jasper.
-Carmen mogę cię na chwilkę prosić?-Spytał basior.
Usiadłem pod wielkim dębem i czekałem.
Carmen?Dokończ proszę.
od Destiny
Obudziłam się wcześnie rano w wyjątkowo dobrym nastroju. Kiedy tylko podniosłam się z legowiska wystrzeliłam jak z procy z mojej jaskini. Popędziłam przez las ku górom. Biegłam tak nie męcząc się lecz nabierając prędkości. Gdy znalazłam się u stup gór zwolniłam trochę i zaczęłam wspinać się po stromym zboczu. Kiedy wreszcie pokonałam skalistą ścianę znalazłam się na ukrytej w skałach polance opadającej w dół ku strumieniowi. Położyłam się na plecach i zaczęłam toczyć z górki. Na koniec wpadłam do wody. Była zimna ale w ciepły poranek zadziałała orzeźwiająco. Miałam nieodparte wrażenie, że ten dzień będzie szczególny.
C.D.N.
C.D.N.
niedziela, 29 września 2013
Powitajmy nowego wilka!
Imię: Intimisimi
Płeć: Wadera
Wiek: 5 lat (nieśmiertelna)
Cechy: miła, sympatyczna, uczuciowa itp.
Stanowisko: Goniąca
Żywioł: Śnieg
Moce: Zamrażanie, uśmiercanie wzrokiem
Patron: Uniwers
Partner: szuka
Rodzina: porzuciła ją
Historia: Urodzona w watasze zwykłych wilków, wygnana z powodu magi.
Towarzysz:
Przygotowywania - cz. 1
Dopadł mnie jakiś promień światła. Światła którego nie znałam. Pojawiłam się w jakiejś sali. W jasnym świetle podeszła do mnie moja przyjaciółka Tara.
Wiedziałam gdzie się znajduję. Byłam w pałacu boga Day. Był to jeden z dwóch głównych pałaców. Drugim był pałac Night. Lecz najważniejszym ze wszystkich pałaców była Pałac Bogów
-Bella!
-Tara-powiedziałam-tak dawno się nie widziałyśmy!
-Wiem. Ta klątwa odtrąciła cię od nas. Lecz teraz chodź już ze mną i z Dragonem
-Dragon też tu jest?!-nie dałam dokończyć waderze.
-Tak. -powiedziała. Wtedy do komnaty wszedł on. Dragon
-Witaj piękna-uśmiechnął się
-Dragon-uściskałam wilka.
-Na całe szczęście wyzdrowiałaś. Nawet chciałem spróbować ci pomóc
-Przestań! To co było to będzie. Mieliśmy gdzieś iść!-zdenerwowałam się na myśl o Dragonie, chociaż przed chwilą się cieszyłam.
-No dobra Day cię wzywa
-Więc chodźmy-powiedziała Tara. Weszliśmy do podłużnego korytarza. Podążałam za Dragonem, a koło mnie szła Tara. Gdy dotarliśmy do wielkich drzwi pierwszy wszedł Dragon, gdyż był strażnikiem pałacowym. Przedstawił mnie.
-Księżniczka Arlietta-Flora Bella-usłyszałam przez lekko uchylone drzwi i weszłam. Ukłoniłam się i podeszłam bliżej. Tara stała teraz koło Dragona pod ścianą.
-Wiesz po co cię wezwałem?-powiedział niski głos.
-Nie Day.
-Więc słuchaj uważnie. Nie będę mógł ci pomóc w walce z mroczną watahą.
-Co?!-byłam w szoku. Przed klątwą Day obiecał że mi pomoże. A teraz?!?!
-Spokojnie. Jestem wyczerpany przez twoja klątwę. Gdy ona cię więziła dawałem światło nad waszą watahę. Lecz teraz to ty będziesz światłem. Tak. Bo to ty będziesz teraz mnie zastępować dopóki nie odzyskam siły.-nie wiedziałam co powiedzieć. Z jego łapy wydobyła się iskra, która wleciała w "moje serce".-Ty Bella poprowadzisz armię białych jeleni i to ty mnie zastąpisz.-powiedziała Day. W duszy strasznie się cieszyłam, lecz? Przypomniałam sobie. Białe Jelenie!
//Bella
Wiedziałam gdzie się znajduję. Byłam w pałacu boga Day. Był to jeden z dwóch głównych pałaców. Drugim był pałac Night. Lecz najważniejszym ze wszystkich pałaców była Pałac Bogów
-Bella!
-Tara-powiedziałam-tak dawno się nie widziałyśmy!
-Wiem. Ta klątwa odtrąciła cię od nas. Lecz teraz chodź już ze mną i z Dragonem
-Dragon też tu jest?!-nie dałam dokończyć waderze.
-Tak. -powiedziała. Wtedy do komnaty wszedł on. Dragon
-Witaj piękna-uśmiechnął się
-Dragon-uściskałam wilka.
-Na całe szczęście wyzdrowiałaś. Nawet chciałem spróbować ci pomóc
-Przestań! To co było to będzie. Mieliśmy gdzieś iść!-zdenerwowałam się na myśl o Dragonie, chociaż przed chwilą się cieszyłam.
-No dobra Day cię wzywa
-Więc chodźmy-powiedziała Tara. Weszliśmy do podłużnego korytarza. Podążałam za Dragonem, a koło mnie szła Tara. Gdy dotarliśmy do wielkich drzwi pierwszy wszedł Dragon, gdyż był strażnikiem pałacowym. Przedstawił mnie.
-Księżniczka Arlietta-Flora Bella-usłyszałam przez lekko uchylone drzwi i weszłam. Ukłoniłam się i podeszłam bliżej. Tara stała teraz koło Dragona pod ścianą.
-Wiesz po co cię wezwałem?-powiedział niski głos.
-Nie Day.
-Więc słuchaj uważnie. Nie będę mógł ci pomóc w walce z mroczną watahą.
-Co?!-byłam w szoku. Przed klątwą Day obiecał że mi pomoże. A teraz?!?!
-Spokojnie. Jestem wyczerpany przez twoja klątwę. Gdy ona cię więziła dawałem światło nad waszą watahę. Lecz teraz to ty będziesz światłem. Tak. Bo to ty będziesz teraz mnie zastępować dopóki nie odzyskam siły.-nie wiedziałam co powiedzieć. Z jego łapy wydobyła się iskra, która wleciała w "moje serce".-Ty Bella poprowadzisz armię białych jeleni i to ty mnie zastąpisz.-powiedziała Day. W duszy strasznie się cieszyłam, lecz? Przypomniałam sobie. Białe Jelenie!
//Bella
Od Nuki - do Haru
Podziwiałem właśnie dolinę skarbów, gdy nagle usłyszałem szmer. Najpierw myślałem, że to Lili, ale było to coś większego. Jakiś basior... Zacząłem się skradać, starając się być bezszelestny, ale niechcący nadepnąłem na gałązkę. Ta chrupnęła cicho, a basior nastawił uszu
- Czy ktoś tu jest?- spytał przestraszony
Obnażyłem kły i ruszyłem do ataku. Basior nie zdążył powiedzieć słowa, a już leżał przygnieciony do ziemi
- Czego tu chcesz?!- warknąłem
- Ja...
- Gadaj!
- Ja po prostu spacerowałem...- przycisnąłem go do ziemi
- Proszę przestań!...
- Ech...- zszedłem z niego, wciąż bacznie się mu przyglądając- mam nadzieję, że nie jesteś z Mrocznych, co?!- skoczyłem na niego, ale on tym razem uniknął ciosu
- Nie, nie jestem, ale jak nie przestaniesz to popłynie krew...
- Proszę bardzo...- warknąłem- Jak nie z Mrocznych to skąd?!
- Z Watahy Zaklętego Źródła- powiedział dumnie, a ja tylko rozszerzyłem oczy i schowałem kły, po czym wybuchnąłem śmiechem
- C- co? O co ci chodzi?- spytał basior wyraźnie zdziwiony
- Jesteśmy z tej samej watahy!- wciąż trzymałem się za brzuch śmiejąc się. Basior tylko popatrzył się na mnie i również wybuchnął śmiechem;
- Jestem Nuka- przestałem się śmiać
- Ja Haru, idziemy coś upolować burczy mi w brzuchu
- Pewnie- uśmiechnąłem się. Musiałem przyznać, też byłem głodny
Haru?
- Czy ktoś tu jest?- spytał przestraszony
Obnażyłem kły i ruszyłem do ataku. Basior nie zdążył powiedzieć słowa, a już leżał przygnieciony do ziemi
- Czego tu chcesz?!- warknąłem
- Ja...
- Gadaj!
- Ja po prostu spacerowałem...- przycisnąłem go do ziemi
- Proszę przestań!...
- Ech...- zszedłem z niego, wciąż bacznie się mu przyglądając- mam nadzieję, że nie jesteś z Mrocznych, co?!- skoczyłem na niego, ale on tym razem uniknął ciosu
- Nie, nie jestem, ale jak nie przestaniesz to popłynie krew...
- Proszę bardzo...- warknąłem- Jak nie z Mrocznych to skąd?!
- Z Watahy Zaklętego Źródła- powiedział dumnie, a ja tylko rozszerzyłem oczy i schowałem kły, po czym wybuchnąłem śmiechem
- C- co? O co ci chodzi?- spytał basior wyraźnie zdziwiony
- Jesteśmy z tej samej watahy!- wciąż trzymałem się za brzuch śmiejąc się. Basior tylko popatrzył się na mnie i również wybuchnął śmiechem;
- Jestem Nuka- przestałem się śmiać
- Ja Haru, idziemy coś upolować burczy mi w brzuchu
- Pewnie- uśmiechnąłem się. Musiałem przyznać, też byłem głodny
Haru?
Od Severusa
Cały dzień padało..Bez przerwy,jak z cebra.Krople wody obijały się o magiczne bariery służące mi jako okna, w mojej chacie.W pokoju panowała ciemność,a przy mym biurku jedna świeca świeciła wesołym,ciepłym światłem.Siedziałem tam kartkując księgę autorstwa Sawash'a Opress'a o najdziwniejszych przypadkach magicznych.Od nekromantyzmu do wszelakich klątw.Zamyśliłem się.Bella nie jest już moją przyjaciółką.Mówi się trudno,jeśli ona mnie ignoruje i ma gdzieś, to ja także.Tym razem szukałem rozdziału o demonach i zjawiskach paranormalnych,co wprowadziło mnie w nastrój ,,jak z horroru''Nagle z przemyśleń wyrwał mnie Shadow, kracząc na całe gardło,jak by go ze skóry obdzierano.Odwróciłem do niego głowę.Patrzył na mnie swymi czarnymi ślepiami w których tańczył płomień z świecy.
> _Shadow zamknij dziób!-szepnąłem,lecz kruk nie przestawał.
> Mruknąłem zniesmaczony.On zwykle tak robi gdy ktoś idzie.Wstałem z krzesła,i nagle do mych uszu dobiegł przeraźliwy pisk, dobiegający skądś z zewnątrz.Stęknąłem i zmarszczyłem nos,kładąc po sobie uszy.Czułem jak wrzask rozrywa me bębenki.Nagle hałas ustał.Podszedłem powoli do drzwi,i lekko je uchyliłem.Wyjrzałem na zewnątrz,gdzie słychać było szum spadających kropel,i złowieszczy śmiech jakiejś kobiety,który obił się echem po mej głowie.Nie był to żaden z głosów które znałem do tej pory.Wzruszyłem łapami i wróciłem do domu.Woda jeszcze spływała po mej sierści.Nagle usłyszałem pukanie do drzwi
Kto dokończy?
> _Shadow zamknij dziób!-szepnąłem,lecz kruk nie przestawał.
> Mruknąłem zniesmaczony.On zwykle tak robi gdy ktoś idzie.Wstałem z krzesła,i nagle do mych uszu dobiegł przeraźliwy pisk, dobiegający skądś z zewnątrz.Stęknąłem i zmarszczyłem nos,kładąc po sobie uszy.Czułem jak wrzask rozrywa me bębenki.Nagle hałas ustał.Podszedłem powoli do drzwi,i lekko je uchyliłem.Wyjrzałem na zewnątrz,gdzie słychać było szum spadających kropel,i złowieszczy śmiech jakiejś kobiety,który obił się echem po mej głowie.Nie był to żaden z głosów które znałem do tej pory.Wzruszyłem łapami i wróciłem do domu.Woda jeszcze spływała po mej sierści.Nagle usłyszałem pukanie do drzwi
Kto dokończy?
Od Lili - cd Rey'a - do Rey'a
Gdy się obudziłam, basiora już nie było. Ale była kartka, a dokładnie list- list od Rey’a. Jego zawartość mnie zaniepokoiła. Pisał, że może nie wrócić!! Tego bym nie przeżyła, przecież byliśmy przyjaciółmi, a może kiedyś nawet czymś więcej... Próbowałam wstać, ale byłam za bardzo wyczerpana. Nagle przybiegła Merida;
- Lili! Gdzieś ty się podziewała?! Martwiłam się!
- Mera, przepraszam... ja...
- Opowiesz mi w drodze- przerwała mi- chodź już!
- Nie dam rady się podnieść- odpowiedziałam ze zmęczeniem w głosie
- Poczekaj tu, pobiegnę po pomoc- mówiąc to kotka zaczęła biec w stronę watahy. Po pewnym czasie przybiegła razem z Nuką;
- Lili, co się stało?- spytał się Nuka
- Zaraz... zaraz opowiem...- zapatrzyłam się w ziemię
- Chodźmy już- ponaglała nas Mera
Nuka wziął mnie na plecy, a Merida truchtała obok nas.
- A więc co się stało?- spytał, a ja opowiedziałam mu całą historię z Rey’em i Saphirą i o tym, co zaszło po spotkaniu Mrocznych. Gdy byliśmy już w jaskini Nuka zaczął rozmowę;
- Jak ty to zrobiłaś?!
- Ja nie wiem! I to jest w tym wszystkim najgorsze!
- Dobra, już dobra- Nuka delikatnie odłożył mnie na ziemię- teraz się prześpij, widać że jesteś wykończona
- Ok... pa..
- Dobranoc...-wyszedł- Mera chodź już!
- Idę, idę- Mera spojrzała na mnie i szepnęła- wszystko będzie dobrze...
- Musi być- dodałam, zdobywając się na lekki uśmiech.
Mera pobiegła za Nuką, a w jaskini zapadła ciemność. Zamknęłam powieki i zasnęłam.
********
Gdy się obudziłam od razu pomyślałam o Rey’u. Wyszłam po cichu z jaskini, tak aby nie obudzić Nuki i Meridy. Pobiegłam do lasu
*******
Byłam już na miejscu, dokładnie tam, gdzie ostatni raz widziałam Rey’a, niestety nadal go tam nie było
- Rey? Jesteś tu?- nikt mi nie odpowiedział, do moich uszu dobiegało tylko huczenie sowy
- Ech...- westchnęłam. Nagle przypomniałam sobie, że przecież mogę telepatycznie wysłać mu wiadomość! Brzmiała następująco:
”Rey, gdzie jesteś? Martwię się!! Błagam, odezwij się!”
Znów cisza. Chciałam pobiec szukać go, ale gdzie? Wiedziałam tylko, że znajduje się w Grocie Życia, ale gdzie to jest? Usiadłam, a po moim policzku spłynęła łza, byłam bezradna...
Rey?
- Lili! Gdzieś ty się podziewała?! Martwiłam się!
- Mera, przepraszam... ja...
- Opowiesz mi w drodze- przerwała mi- chodź już!
- Nie dam rady się podnieść- odpowiedziałam ze zmęczeniem w głosie
- Poczekaj tu, pobiegnę po pomoc- mówiąc to kotka zaczęła biec w stronę watahy. Po pewnym czasie przybiegła razem z Nuką;
- Lili, co się stało?- spytał się Nuka
- Zaraz... zaraz opowiem...- zapatrzyłam się w ziemię
- Chodźmy już- ponaglała nas Mera
Nuka wziął mnie na plecy, a Merida truchtała obok nas.
- A więc co się stało?- spytał, a ja opowiedziałam mu całą historię z Rey’em i Saphirą i o tym, co zaszło po spotkaniu Mrocznych. Gdy byliśmy już w jaskini Nuka zaczął rozmowę;
- Jak ty to zrobiłaś?!
- Ja nie wiem! I to jest w tym wszystkim najgorsze!
- Dobra, już dobra- Nuka delikatnie odłożył mnie na ziemię- teraz się prześpij, widać że jesteś wykończona
- Ok... pa..
- Dobranoc...-wyszedł- Mera chodź już!
- Idę, idę- Mera spojrzała na mnie i szepnęła- wszystko będzie dobrze...
- Musi być- dodałam, zdobywając się na lekki uśmiech.
Mera pobiegła za Nuką, a w jaskini zapadła ciemność. Zamknęłam powieki i zasnęłam.
********
Gdy się obudziłam od razu pomyślałam o Rey’u. Wyszłam po cichu z jaskini, tak aby nie obudzić Nuki i Meridy. Pobiegłam do lasu
*******
Byłam już na miejscu, dokładnie tam, gdzie ostatni raz widziałam Rey’a, niestety nadal go tam nie było
- Rey? Jesteś tu?- nikt mi nie odpowiedział, do moich uszu dobiegało tylko huczenie sowy
- Ech...- westchnęłam. Nagle przypomniałam sobie, że przecież mogę telepatycznie wysłać mu wiadomość! Brzmiała następująco:
”Rey, gdzie jesteś? Martwię się!! Błagam, odezwij się!”
Znów cisza. Chciałam pobiec szukać go, ale gdzie? Wiedziałam tylko, że znajduje się w Grocie Życia, ale gdzie to jest? Usiadłam, a po moim policzku spłynęła łza, byłam bezradna...
Rey?
Podsumowanie
Dopiero jutro jest ostatni dzień września, ale dzisiaj mam więcej czasu na rozpisanie podsumowania. Wszystkich członków proszę o zapoznanie się z opinią na ich temat. Uwaga! Jeśli przy którymś z Was pomyliłam się (np. napisałam "brak odzewu", a ty dodałaś/eś w tym miesiącu opowiadanie), napisz do mnie o tym. Ja też jestem człowiekiem i przeglądając ponad 100 postów naprawdę mogłam czegoś nie zauważyć.
Igas - super, dziękuję za wspólne udoskonalenie bloga ;)
Tygrysica - brak zastrzeżeń ;)
Filamissa - brak odzewu na moje prośby dostarczenia opo, ostrzeżenie
linka333 - brak wieści, ostrzeżenie
*Izabelka* - brak wieści, ostrzeżenie
SimiXD - brak wieści, ostrzeżenie
Chloe_xD - brak zastrzeżeń
Paulinka17 - brak wieści, ostrzeżenie
mrunia - wysłałaś mi w tym miesiącu opo, aczkolwiek liczę na większe zaangażowanie
piamonkey - brak wieści, ostrzeżenie
Rainbow - cieszę się, że się poprawiłaś ;)
Silmarilion - brak wieści, ostrzeżenie
CocoChanel91 - brak wieści, ostrzeżenie
Rebel^^ - brak wieści, ostrzeżenie
Wikusia112 - brak zastrzeżeń
Acheron - brak wieści, ostrzeżenie
Smocza Klara - brak wieści, ostrzeżenie
Maja66 - brak wieści, ostrzeżenie
Demitrios - brak wieści, ostrzeżenie
SzweBulldog - brak zastrzeżeń
Ryśa - brak wieści, ostrzeżenie
Ktosicek - brak zastrzeżeń
Kiciulka25 - dostarczyłaś w tym miesiącu opo, aczkolwiek mogłabyś się bardziej postarać
kruwka - dopiero dołączyłaś i już wysłałaś opowiadanie, tylko tak dalej ;)
Bardzo dziękuję niektórym osobom za zaangażowanie w 'życie' watahy. (szczególnie graczce Igas, dzięki której blog wygląda, tak jak wygląda.) Mam także nadzieję, że muzyka dodana przeze mnie podoba się Wam.
W zeszłym miesiącu zapowiedziałam, że będę 'wlepiać' ostrzeżenia bez skrupułów. Nie chcę tego robić, ale niestety większość z Was się opuściła i nie zasługuje na pochwałę. Aby nie pisać cały czas tego samego, pozaznaczałam poszczególne loginy kolorami, którymi przyporządkowałam zadania.
- czerwony - ostrzeżenie, musisz dostarczyć opowiadanie najpóźniej do 7 października br.
- pomarańczowy - musisz się bardziej postarać, jeśli nie dostarczysz opowiadania do 7 października br., otrzymasz ostrzeżenie
- zielony - jest dobrze, nie mam zastrzeżeń
//Carmen (koniara5842, adminka WZŹ)
Igas - super, dziękuję za wspólne udoskonalenie bloga ;)
Tygrysica - brak zastrzeżeń ;)
Filamissa - brak odzewu na moje prośby dostarczenia opo, ostrzeżenie
linka333 - brak wieści, ostrzeżenie
*Izabelka* - brak wieści, ostrzeżenie
SimiXD - brak wieści, ostrzeżenie
Chloe_xD - brak zastrzeżeń
Paulinka17 - brak wieści, ostrzeżenie
mrunia - wysłałaś mi w tym miesiącu opo, aczkolwiek liczę na większe zaangażowanie
piamonkey - brak wieści, ostrzeżenie
Rainbow - cieszę się, że się poprawiłaś ;)
Silmarilion - brak wieści, ostrzeżenie
CocoChanel91 - brak wieści, ostrzeżenie
Rebel^^ - brak wieści, ostrzeżenie
Wikusia112 - brak zastrzeżeń
Acheron - brak wieści, ostrzeżenie
Smocza Klara - brak wieści, ostrzeżenie
Maja66 - brak wieści, ostrzeżenie
Demitrios - brak wieści, ostrzeżenie
SzweBulldog - brak zastrzeżeń
Ryśa - brak wieści, ostrzeżenie
Ktosicek - brak zastrzeżeń
Kiciulka25 - dostarczyłaś w tym miesiącu opo, aczkolwiek mogłabyś się bardziej postarać
kruwka - dopiero dołączyłaś i już wysłałaś opowiadanie, tylko tak dalej ;)
Bardzo dziękuję niektórym osobom za zaangażowanie w 'życie' watahy. (szczególnie graczce Igas, dzięki której blog wygląda, tak jak wygląda.) Mam także nadzieję, że muzyka dodana przeze mnie podoba się Wam.
W zeszłym miesiącu zapowiedziałam, że będę 'wlepiać' ostrzeżenia bez skrupułów. Nie chcę tego robić, ale niestety większość z Was się opuściła i nie zasługuje na pochwałę. Aby nie pisać cały czas tego samego, pozaznaczałam poszczególne loginy kolorami, którymi przyporządkowałam zadania.
- czerwony - ostrzeżenie, musisz dostarczyć opowiadanie najpóźniej do 7 października br.
- pomarańczowy - musisz się bardziej postarać, jeśli nie dostarczysz opowiadania do 7 października br., otrzymasz ostrzeżenie
- zielony - jest dobrze, nie mam zastrzeżeń
//Carmen (koniara5842, adminka WZŹ)
Od Belli - cd. Ricka; do Ricka
- Nie. Nie musimy iść - powiedziałam. - chyba że ty...?
- Nie, chodziło mi o ciebie.
-Ja nie potrzebuję medyka - powiedziałam. Nagle fala światła uderzyła we mnie. Ktoś mnie porwał (przynajmniej tak myślałam).
- Nie, chodziło mi o ciebie.
-Ja nie potrzebuję medyka - powiedziałam. Nagle fala światła uderzyła we mnie. Ktoś mnie porwał (przynajmniej tak myślałam).
Od Ricka - cd Belli; do Belli
-Bella? To jednak się udało? Nawet nie wiesz jak się cieszę... - Powoli wstałem - chodź trzeba wracać do medyka...
Bella?
Bella?
Od Rey'a - cd. Lili - do Lili
Teraz obie leżały na ziemi. Lili zemdlała. Safira leżała sztywno na ziemi lecz... oddychała. Ułożyłem Lili pod drzewem i napisałem kartkę (za pomocą mocy):
"Spróbuję ją ocalić. Lecz nie idź za mną. Tam gdzie idę idę sam. Poradzę sobie
Jeśli nie będę zmuszony.... Lecz wierz mi, dam radę. Jeśli nie to muszę powiedzieć
żegnaj. Nie wrócę bez kogoś kto był moim najbliższym przyjacielem*. Za bardzo
bliska stała mi się Safira. Podążam do groty życia. Bo to tam się poznaliśmy.
Więc mam nadzieję że wrócę, ale jeśli nie...
Żegnaj
Rey"
Za pomocą magi umysłu przeteleportowałem się z Safirą na polankę. Potrwało 30 minut aż wytworzyłem portal na księżyc. To księżyc połączył mnie i mą przyjaciółkę. Byliśmy na księżycu.
Wiedziałem że tylko my dwoje możemy być na księżycu, a nawet jeśli ktoś by na nim był zmarły.
Podążałem z Safią (przenosiłem ją za pomocą magii) do groty. W końcu była. Gdy byliśmy w środku użyłem całej swojej magii i spróbowałem uratować Safirę... Nie wiedziałem co się stało bo uderzyłem o ziemię. Zapadła ciemność.
Lili???
*-Nie wliczając Lili
"Spróbuję ją ocalić. Lecz nie idź za mną. Tam gdzie idę idę sam. Poradzę sobie
Jeśli nie będę zmuszony.... Lecz wierz mi, dam radę. Jeśli nie to muszę powiedzieć
żegnaj. Nie wrócę bez kogoś kto był moim najbliższym przyjacielem*. Za bardzo
bliska stała mi się Safira. Podążam do groty życia. Bo to tam się poznaliśmy.
Więc mam nadzieję że wrócę, ale jeśli nie...
Żegnaj
Rey"
Za pomocą magi umysłu przeteleportowałem się z Safirą na polankę. Potrwało 30 minut aż wytworzyłem portal na księżyc. To księżyc połączył mnie i mą przyjaciółkę. Byliśmy na księżycu.
Wiedziałem że tylko my dwoje możemy być na księżycu, a nawet jeśli ktoś by na nim był zmarły.
Podążałem z Safią (przenosiłem ją za pomocą magii) do groty. W końcu była. Gdy byliśmy w środku użyłem całej swojej magii i spróbowałem uratować Safirę... Nie wiedziałem co się stało bo uderzyłem o ziemię. Zapadła ciemność.
Lili???
*-Nie wliczając Lili
Od Natalie - cd. Wicky - do Wicky
Szłam razem z nimi, nie przyzwyczaiłam się do nowego towarzystwa... Jednak trochę mnie dziwiło, że je wypłoszył jeleń. Panowała niezręczna cisza, postanowiłam ją przerwać i powiedziałam:
- Jesteście rodzeństwem?
- Nie - odpowiedziały.
- Wiecie, ten jeleń miał być moim obiadem, więc co powiecie na polowanie?
Wadery nie były do mnie do końca przekonane, widać to było w ich oczach. Postanowiłam powiedzieć:
- Chodźcie, wy pewnie też jesteście głodne...
W końcu zgodziły się, zaczęłam tropić. Kiedy złapałam trop, zaczęłam biec. Zauważyłam pięknego jelenia, zaczaiłam się i skoczyłam. Jeleń padł, zawołałam Wicky i Amber. Razem zjadłyśmy jelenia, kiedy skończyłyśmy, zapytałam się:
-Jeżeli chodzi o mnie, to ja już będę iść...
------
Wicky
- Jesteście rodzeństwem?
- Nie - odpowiedziały.
- Wiecie, ten jeleń miał być moim obiadem, więc co powiecie na polowanie?
Wadery nie były do mnie do końca przekonane, widać to było w ich oczach. Postanowiłam powiedzieć:
- Chodźcie, wy pewnie też jesteście głodne...
W końcu zgodziły się, zaczęłam tropić. Kiedy złapałam trop, zaczęłam biec. Zauważyłam pięknego jelenia, zaczaiłam się i skoczyłam. Jeleń padł, zawołałam Wicky i Amber. Razem zjadłyśmy jelenia, kiedy skończyłyśmy, zapytałam się:
-Jeżeli chodzi o mnie, to ja już będę iść...
------
Wicky
Od Lili - cd. Rey'a - do Rey'a
Było mi żal Rey’a. Jego towarzyszka leżała teraz na ziemi, mocno krwawiła. Basior siedział obok niej, a z jego oczu kapały łzy. Widać było, że z trudem je powstrzymuje.
- Ona... ona chciała nas uratować.. a sama...- nie dokończył. Popatrzyłam się na niego ze współczuciem.
- Najwyraźniej kolec miał w sobie jad... - spuściłam głowę. Rey nic nie odpowiedział tylko popatrzył się na mnie ze smutkiem.
- Dziękuję... - uratowałeś nas...- usiadłam obok niego
- To nie ja... to była ona.
- Przepraszam!- wykrzyknęłam - to JA cię tu ściągnęłam, to JA chciałam polować! - również zaczęłam szlochać.
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Ale... ale nagle coś mnie tknęło... nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale teraz musiałam spróbować! Dla Rey’a zrobiłabym wszystko!
- Odsuń się - powiedziałam już poważniejszym tonem i przestałam łkać.
- Ale... - basior nie zdążył nic powiedzieć, gdy swą mocą odepchnęłam go (sama nie wiedziałam jak to zrobiłam, ale działałam wbrew swej woli).
Podeszłam do leżącej bez ruchu na ziemi smoczycy i stanęłam przed nią. Moje oczy zabłysnęły w świetle księżyca. Uniosłam się do góry, zaczęła ode mnie bić aura, była czerwona, czerwona jak krew... Ciało Saphiry również się uniosło, po czym z hukiem opadło na ziemię. Kolec tkwiący w jej ciele zabłysnął po czym zamienił się w pył. Powoli zaczęłam słabnąć... opadłam na ziemię, ale nie tak jak Saphira - opadałam delikatnie... powoli. Gdy moje łapy dotknęły ziemi nie wiedziałam co się stało... zemdlałam...
Rey? Udało się? Czy Saphira wyzdrowiała?
- Ona... ona chciała nas uratować.. a sama...- nie dokończył. Popatrzyłam się na niego ze współczuciem.
- Najwyraźniej kolec miał w sobie jad... - spuściłam głowę. Rey nic nie odpowiedział tylko popatrzył się na mnie ze smutkiem.
- Dziękuję... - uratowałeś nas...- usiadłam obok niego
- To nie ja... to była ona.
- Przepraszam!- wykrzyknęłam - to JA cię tu ściągnęłam, to JA chciałam polować! - również zaczęłam szlochać.
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Ale... ale nagle coś mnie tknęło... nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale teraz musiałam spróbować! Dla Rey’a zrobiłabym wszystko!
- Odsuń się - powiedziałam już poważniejszym tonem i przestałam łkać.
- Ale... - basior nie zdążył nic powiedzieć, gdy swą mocą odepchnęłam go (sama nie wiedziałam jak to zrobiłam, ale działałam wbrew swej woli).
Podeszłam do leżącej bez ruchu na ziemi smoczycy i stanęłam przed nią. Moje oczy zabłysnęły w świetle księżyca. Uniosłam się do góry, zaczęła ode mnie bić aura, była czerwona, czerwona jak krew... Ciało Saphiry również się uniosło, po czym z hukiem opadło na ziemię. Kolec tkwiący w jej ciele zabłysnął po czym zamienił się w pył. Powoli zaczęłam słabnąć... opadłam na ziemię, ale nie tak jak Saphira - opadałam delikatnie... powoli. Gdy moje łapy dotknęły ziemi nie wiedziałam co się stało... zemdlałam...
Rey? Udało się? Czy Saphira wyzdrowiała?
sobota, 28 września 2013
od Wicky - do Natalie
Wraz z Amber wyszłyśmy z jaskini i
poszłyśmy się przejść do lasu. Jednak nie minęło 5 minut,
kiedy zza drzew wyskoczył jeleń, a tuż za nim jakaś szara wadera.
Oszołomione usunęłyśmy się na bok i czekałyśmy kiedy wadera przebiegnie, ale ona zatrzymała się z dystansem parę kroków przed nami. Spojrzała na nas badawczo i rzekła:
- Kim jesteście i dlaczego wypłoszyłyście mojego jelenia? - mówiła powoli i spokojnie, jakby się bała, że mówimy innym językiem.
- To raczej on wypłoszył nas - mruknęłam cicho.
- Też coś - prychnęła wadera. - Kim jesteście, się pytam?
- Watahą Zaklętego Źródła - odparła Amber, nim ja zdążyłam otworzyć usta. - A Ty?
- "Bezwatahowa" - odparła tamta zdobywając się na lekki uśmiech.
- O, więc może chcesz dołączyć? - zaciekawiłam się.
- Nie wiem, czy jestem w stanie... - westchnęła. - Być może, być może..
- Decyzja należy do ciebie - skwitowała Amber i odwróciła się lekko. - Weszłaś jednak na nasze tereny...
- O, to najmocniej przepraszam - wadera ironicznie się uśmiechnęła.
- Powiedz swoje imię, a powiem swoje - powiedziałam nagle, jakby nieufnie.
- No.. OK. Mam na imię Natalie.
- Oo.. - uśmiechnęłam się. - Ja jestem Wicky, miło mi.
- Taa, mi też.. - mruknęła Natalie. - Dołączę więc do tej watahy jakiejś tam.
- Zaklętego Źródła - poprawiła ją Amber i dodała: - A ja nazywam się Amber.
- Mhm...
<Natalie? Wybacz, że mało :/>
Oszołomione usunęłyśmy się na bok i czekałyśmy kiedy wadera przebiegnie, ale ona zatrzymała się z dystansem parę kroków przed nami. Spojrzała na nas badawczo i rzekła:
- Kim jesteście i dlaczego wypłoszyłyście mojego jelenia? - mówiła powoli i spokojnie, jakby się bała, że mówimy innym językiem.
- To raczej on wypłoszył nas - mruknęłam cicho.
- Też coś - prychnęła wadera. - Kim jesteście, się pytam?
- Watahą Zaklętego Źródła - odparła Amber, nim ja zdążyłam otworzyć usta. - A Ty?
- "Bezwatahowa" - odparła tamta zdobywając się na lekki uśmiech.
- O, więc może chcesz dołączyć? - zaciekawiłam się.
- Nie wiem, czy jestem w stanie... - westchnęła. - Być może, być może..
- Decyzja należy do ciebie - skwitowała Amber i odwróciła się lekko. - Weszłaś jednak na nasze tereny...
- O, to najmocniej przepraszam - wadera ironicznie się uśmiechnęła.
- Powiedz swoje imię, a powiem swoje - powiedziałam nagle, jakby nieufnie.
- No.. OK. Mam na imię Natalie.
- Oo.. - uśmiechnęłam się. - Ja jestem Wicky, miło mi.
- Taa, mi też.. - mruknęła Natalie. - Dołączę więc do tej watahy jakiejś tam.
- Zaklętego Źródła - poprawiła ją Amber i dodała: - A ja nazywam się Amber.
- Mhm...
<Natalie? Wybacz, że mało :/>
Powitajmy nowego wilka!
Imię: Natalie
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Cechy: Nieufna, czasem agresywna, zwinna, szybka, waleczna...
Stanowisko: Atakująca
Żywioł: Cień i mrok
Moce: Różne
Patron: Uniwers
Partner: Podoba mi się Rick...
Rodzina: Mam.
Historia: Jako mały szczeniak byłam otwartą waderką, lecz kiedy nadeszła wojna zamknęłam się w sobie. Błąkałam się, aż w końcu znalazłam tą watahę.
Towarzysz: Na razie brak
Właściciel: kruwka
Od Rey'a - cd. Lili; do Lili
-Hah! Ty, mały wilczek, nam przeszkodzisz?! - zadrwił ze mnie. - Może masz choć trochę genów po ojcu i umiesz walczyć!
- Wrr! - rzuciłem się na niego. Pomyślałem, że muszę go zabić. Pomyślałem też o mojej ukochanej Safirze. Wezwałem ją na pomoc. Szarpałem się z mrocznymi i nagle zjawiła się. Piękna i dumna Safira. Zionęła i wszyscy mroczni się spalili. Lecz jeden z wrogiej watahy wystrzelił w nią kolec. Piękna upadła.
- Nie! -krzyknąłem tylko. Moja towarzyszka leżała na ziemi.
Lili???
- Wrr! - rzuciłem się na niego. Pomyślałem, że muszę go zabić. Pomyślałem też o mojej ukochanej Safirze. Wezwałem ją na pomoc. Szarpałem się z mrocznymi i nagle zjawiła się. Piękna i dumna Safira. Zionęła i wszyscy mroczni się spalili. Lecz jeden z wrogiej watahy wystrzelił w nią kolec. Piękna upadła.
- Nie! -krzyknąłem tylko. Moja towarzyszka leżała na ziemi.
Lili???
Od Lili - cd. Rey'a - do Rey'a
Basior zgodził się na wspólne polowanie, więc oboje potruchtaliśmy w stronę polany jeleni. Gdy byliśmy na miejscu zaproponowałam;
- Może ustalimy taktykę?
- Myślę, że się bez niej obejdzie - uśmiechnął się.
- Tak... no ale wiesz, ja wolę jednak mieć plan...
- No dobra, to tak...- gdy już wszystko uzgodniliśmy, Rey wskazując na dorodnego (i na wygląd silnego) jelenia stwierdził, że to będzie nasz cel:
- Może coś mniejszego, wolniejszego i... słabszego?
- Jak polować to polować - mówiąc to basior wyskoczył zza trawy i ruszył do pościgu, a ja posłusznie ruszyłam za nim.
On zaganiał od prawej strony, a ja od lewej. Gdy ja biegłam za jeleniem, on gwałtownie przyśpieszył i zagrodził jeleniowi drogę, tym samym sprawiając, że jeleń się zatrzymał. Gdy to zrobił ja skoczyłam na niego, powalając go, a Rey dokończył polowanie zabijając kopytnego.
- Dobra ro...- nie dokończył, ponieważ pięć wilków z Mrocznych skoczyło przed nas.
- bota...- dokończył Rey
- Dziękujemy za obiad- zaśmiał się jeden z nich.
Rey tylko warknął, a ja kładąc uszy po sobie cofnęłam się o krok. Jeden z nich podszedł do mnie;
- Och jakaś ty urocza...- serce waliło mi jak młot
- Zostaw ją!- krzyknął Rey i odepchnął go ode mnie.
Rey?
- Może ustalimy taktykę?
- Myślę, że się bez niej obejdzie - uśmiechnął się.
- Tak... no ale wiesz, ja wolę jednak mieć plan...
- No dobra, to tak...- gdy już wszystko uzgodniliśmy, Rey wskazując na dorodnego (i na wygląd silnego) jelenia stwierdził, że to będzie nasz cel:
- Może coś mniejszego, wolniejszego i... słabszego?
- Jak polować to polować - mówiąc to basior wyskoczył zza trawy i ruszył do pościgu, a ja posłusznie ruszyłam za nim.
On zaganiał od prawej strony, a ja od lewej. Gdy ja biegłam za jeleniem, on gwałtownie przyśpieszył i zagrodził jeleniowi drogę, tym samym sprawiając, że jeleń się zatrzymał. Gdy to zrobił ja skoczyłam na niego, powalając go, a Rey dokończył polowanie zabijając kopytnego.
- Dobra ro...- nie dokończył, ponieważ pięć wilków z Mrocznych skoczyło przed nas.
- bota...- dokończył Rey
- Dziękujemy za obiad- zaśmiał się jeden z nich.
Rey tylko warknął, a ja kładąc uszy po sobie cofnęłam się o krok. Jeden z nich podszedł do mnie;
- Och jakaś ty urocza...- serce waliło mi jak młot
- Zostaw ją!- krzyknął Rey i odepchnął go ode mnie.
Rey?
Od Belli - cd. Ricka
- Nie! - krzyknęłam - nie ty. Nie mój ukochany! - uświadomiłam sobie, że go pokochałam. Znowu poczułam ból. Rozrywał mnie od środka. Potem bezwładnie zaczęłam płakać krwawymi łzami. Nagle przestałam płakać. Złota siła uniosła mnie w powietrze. Zaczęłam powracać do siebie. Znowu byłam Bellą! Zleciałam w dół. Przytuliłam się do Ricka i zaczęłam go ratować. Poprzez uścisk przesyłałam mu moją magię. Opadłam sił lecz nie zemdlałam. Mój ukochany otworzył oczy.
Rick???
Rick???
Od Ricka - cd. Belli
Przestraszyłem się, ale szybko się ogarnąłem i skoczyłem za waderą. Na szczęście udało mi się ją złapać, ale i tak była w ciężkim stanie. "Położyłem" ją na ziemi, ale wiedziałem, że potrzebuję natychmiastowej pomocy. Nie byłem za dobrym medykiem, ale znałem pewien czar. Przyłożyłem łapę do głowy Belli i zacząłem "czarować". Oczy zaświeciły mi się na niebiesko i koło łap zaczął pojawiać się złoty pyłek. W końcu mogłem powiedzieć, że złagodziłem ból. Nagle zacząłem upadać, straciłem przytomność, ale za nim to się stało, powiedziałem:
-Przepraszam...
-----------------
Bella?
-Przepraszam...
-----------------
Bella?
Od Belli - cd. Ricka
~Jesteśmy nad klifem~
Byłam oszołomiona. Cofnęłam się kilka kroków. Nie wiedziałam co się dzieje. Chciałam gdzieś uciec. Nie zauważyłam przepaści. Zaczęłam spadać. Uderzyłam o skały...
Rick????
Od Ricka - cd. Belli
Nie wiedziałem co mam zrobić, ogarnęła mnie pustka, a później światło. Przypomniałem sobie coś, musiałem powiedzieć Belli, kim naprawdę jestem i co do niej czuję. Nagle zobaczyłem małego gwiezdnego liska, zrozumiałem o co chodziło mojemu staremu towarzyszowi. "Wyczarowałem" sobie skrzydła, podleciałem do wadery i powiedziałem:
- Bella, wiem, że mnie teraz znienawidzisz, ale muszę Ci coś powiedzieć... Nie jestem zwykłym wilkiem prędkości, jestem zmiennokształtnym wilkiem, zwanym wilkiem oblicz.
Zleciałem z Bellą na ziemię:
- Nie dokładnie opowiedziałem moją historię, opowiem Ci ją, ale najpierw zmienię się w swoją "właściwą" formę.
Zamieniłem się w swoją "orginalną" postać, a wyglądałem tak:
-Mam siostrę NightFell i brata SilverClaw. Kiedy mnie opuszczali, wkurzyli mnie i ich zaatakowałem. Silver rzucił na mnie klątwę, abym o wszystkim zapomniał. Zmieniło mi także formę, ale aż do dziś o tym nie wiedziałem. Pewnie, dopiero dziś, ponieważ bałem się, że Cię stracę. Wiem, że gadam głupoty i chyba się pogubiłem, ale wiem jedno... Ja Cię kocham... Chociaż pewnie to byś mnie teraz zabiła za to, że Cię oszukiwałem, ale ja to rozumiem. Więc nie powiem już nic więcej, teraz... Ale pozwól mi coś zrobić.
Podszedłem do wadery i pocałowałem ją w policzek (jeżeli wilki go mają).
----
Bella?
- Bella, wiem, że mnie teraz znienawidzisz, ale muszę Ci coś powiedzieć... Nie jestem zwykłym wilkiem prędkości, jestem zmiennokształtnym wilkiem, zwanym wilkiem oblicz.
Zleciałem z Bellą na ziemię:
- Nie dokładnie opowiedziałem moją historię, opowiem Ci ją, ale najpierw zmienię się w swoją "właściwą" formę.
Zamieniłem się w swoją "orginalną" postać, a wyglądałem tak:
-Mam siostrę NightFell i brata SilverClaw. Kiedy mnie opuszczali, wkurzyli mnie i ich zaatakowałem. Silver rzucił na mnie klątwę, abym o wszystkim zapomniał. Zmieniło mi także formę, ale aż do dziś o tym nie wiedziałem. Pewnie, dopiero dziś, ponieważ bałem się, że Cię stracę. Wiem, że gadam głupoty i chyba się pogubiłem, ale wiem jedno... Ja Cię kocham... Chociaż pewnie to byś mnie teraz zabiła za to, że Cię oszukiwałem, ale ja to rozumiem. Więc nie powiem już nic więcej, teraz... Ale pozwól mi coś zrobić.
Podszedłem do wadery i pocałowałem ją w policzek (jeżeli wilki go mają).
----
Bella?
Od Belli - cd. Ricka
- Au. Chyba. Chyba nic mi nie jest... Po prostu jestem zbyt mroczna, żeby móc być przy
moim towarzyszu, a coś się u niego dzieje. Nie wiem kto mnie potrzebuje. Jaka ona? - powiedziałam.
- Może coś się stało gdy ciebie nie było?
- Może? Może to biały jeleń się narodził. Albo coś się dzieje. Nie mogę stać bezczynnie. Boję się o Blodwa! Ale nic nie zrobię gdy jestem mroczna - powiedziałam i wzbiłam się w powietrze. Nie wiedziałam co robić. Znowu dobiegło mnie piszczenie. Piski się nasilały. Po moim policzku spłynęła łza. Jak z resztą jedna z licznych od czasu uzyskania pamięci. Co zrobić? - ciągle zadawałam sobie to pytanie. Byłam załamana.
Rick???
moim towarzyszu, a coś się u niego dzieje. Nie wiem kto mnie potrzebuje. Jaka ona? - powiedziałam.
- Może coś się stało gdy ciebie nie było?
- Może? Może to biały jeleń się narodził. Albo coś się dzieje. Nie mogę stać bezczynnie. Boję się o Blodwa! Ale nic nie zrobię gdy jestem mroczna - powiedziałam i wzbiłam się w powietrze. Nie wiedziałam co robić. Znowu dobiegło mnie piszczenie. Piski się nasilały. Po moim policzku spłynęła łza. Jak z resztą jedna z licznych od czasu uzyskania pamięci. Co zrobić? - ciągle zadawałam sobie to pytanie. Byłam załamana.
Rick???
Od Belli - cd. Ricka
-Ja? No cóż czasami warto mieć nadzieję, bo może ktoś kto jest nam bliski powróci i znowu będzie z nami - powiedziałam. - nie możesz przestać wierzyć, że twój towarzysz wróci - Nagle piski w mojej głowie stały się mocniejsze. Nie wytrzymałam i zemdlałam. Usłyszałam jakiś głos. Głos Bloodwena:
- Pomóż nam. Ona czeka na ciebie przyjdź do nas!
Obudziłam się i gdy otworzyłam powieki zobaczyłam Ricka.
Rick?
- Pomóż nam. Ona czeka na ciebie przyjdź do nas!
Obudziłam się i gdy otworzyłam powieki zobaczyłam Ricka.
Rick?
Od Ricka - cd. Belli
Zaczęliśmy spacer od lasu, było całkiem przyjemnie. Rozglądnąłem się i wyciągnąłem coś, poczym powiedziałem:
-Widzisz ten pył?
Pokazałem waderze i mówiłem dalej:
- Dostałem go od mojego towarzysza, kiedy po raz ostatni go widziałem. Powiedział, żebym nie wątpił, że nie wróci. Niestety, ale nic nie trwa wiecznie, teraz mam tylko to. Tylko ten dziwny gwiezdny pyłek. Nie wiem po co go trzymam... Może dlatego, że podtrzymuję mnie myśl i nadzieja, że wróci. A ty co sądzisz?
-Widzisz ten pył?
Pokazałem waderze i mówiłem dalej:
- Dostałem go od mojego towarzysza, kiedy po raz ostatni go widziałem. Powiedział, żebym nie wątpił, że nie wróci. Niestety, ale nic nie trwa wiecznie, teraz mam tylko to. Tylko ten dziwny gwiezdny pyłek. Nie wiem po co go trzymam... Może dlatego, że podtrzymuję mnie myśl i nadzieja, że wróci. A ty co sądzisz?
Od Belli - do Ricka
Dawno nie widziałam się z Rickiem. Mimo że to nie był ten który miał mnie ocalić. Mimo że mnie kocha* to sama nie wiem... Jest dobry, ale chyba tylko na przyjaciela, lub może...? A może nie? Nie wiedziałam. Postanowiłam się z nim spotkać.
- Cześć Rick! - powiedziałam, gdy byłam u niego w jaskini.
- Witaj Bella. Coś ty taka miła?
- Oj, przestań - zaśmiałam się - Ostatnio słyszę w głowie jakieś piski. Nie wiem co to jest ale sprawia że jestem weselsza. Pamiętam jak się spotkaliśmy wręcz błagałeś żebym się z tobą przeszła - zaśmiałam się po raz kolejny.
- Hahaha. Cieszę się że jesteś weselsza - uśmiechnął się do mnie.
- To może spacer?
- Zgadzam się, księżniczko - na to słowo zmarkotniałam. Nie lubiłam dawnej mnie...
Rick???
* Napisałam że kocha bo wg umowy sam wiesz
- Cześć Rick! - powiedziałam, gdy byłam u niego w jaskini.
- Witaj Bella. Coś ty taka miła?
- Oj, przestań - zaśmiałam się - Ostatnio słyszę w głowie jakieś piski. Nie wiem co to jest ale sprawia że jestem weselsza. Pamiętam jak się spotkaliśmy wręcz błagałeś żebym się z tobą przeszła - zaśmiałam się po raz kolejny.
- Hahaha. Cieszę się że jesteś weselsza - uśmiechnął się do mnie.
- To może spacer?
- Zgadzam się, księżniczko - na to słowo zmarkotniałam. Nie lubiłam dawnej mnie...
Rick???
* Napisałam że kocha bo wg umowy sam wiesz
Powitajmy nowego wilka!
Imię: Natalie de Corsair, ale mów mi Natalie...
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Cechy: Bardzo często nieufna, czasem agresywna, waleczna, zwinna, szybka, silna, wytrzymała, inteligentna...
Stanowisko: Atakująca
Żywioł: Cień i mrok
Moce: Mam ich dosyć wiele, ale nie wszystkie... Najsilniejsze z nich to: Czarna i biała magia, władanie cieniem i mrokiem, zmiennokształtość i inne...
Patron: Uniwers
Partner: Szukam, ale spodobał mi się Rick...
Rodzina: Mam, ale nie w watasze.
Historia: Dokładnie nie pamiętam, ponieważ miałam amnezję, ale pamiętam urywki. Jako mały szczeniak byłam otwartą waderką. Kiedy urodziła się moja siostra, musiałam uciekać z watahy... Pamiętam jeszcze, że błąkałam się, aż znalazłam tą cudowną watahę.
Towarzysz: Na razie brak
Właściciel: kruwka
Od Belli - cd. Haru
- Nie łudź się - powiedziałam. - teraz niewiele zrobisz. Wielu przed tobą próbowało. Poza tym klątwa ci nie pomoże (nad Bellą ciąży klątwa). Może gdybym mogła kogoś pokochać udałoby się, lecz najpierw muszę go zaakceptować i mu zaufać. Pewnie spytasz skąd to wszystko wiem? Jakby ci to powiedzieć... Zacząłeś gadkę od podrywu. I nikt o zdrowych zmysłach nie podchodzi do mnie! Broken Heart (czy jak to się tam pisze przetł. na j. polski: złamane serce)!!
Haru????
Haru????
Od Haru - do Belli
Cieszę się że przyjęto mnie do watahy.Carmen i Jasper byli tacy mili. Bardziej jednak interesowała mnie ich córka. Piękna Bella. Pewnego dnia postanowiłem z nią pogadać.Spotkałem wilczycę nad wodospadem:
-Witaj Piękna - zacząłem, jednak Bella nic nie odpowiedziała - Co cię trapi?
<Bella?>
-Witaj Piękna - zacząłem, jednak Bella nic nie odpowiedziała - Co cię trapi?
<Bella?>
Powitajmy nowego wilka!
Imię: Haru
Płeć: Basior
Wiek: 3 lata
Cechy: Ma dobre serce, odważny, śmiały, zawsze staje w obronie słabszych, kochający, romantyk.
Stanowisko: Szpieg
Żywioł: Woda
Moce: Nie znane <ogólnie moce wody>
Patron: Wather
Partner: Zakochany w Belli.
Rodzina: Zginęła ;(
Historia: Niegdyś mieszkał w mieście uważany za psa, ale uciekł i dołączył do watahy
Towarzysz: -
Właściciel: Rainbow
Płeć: Basior
Wiek: 3 lata
Cechy: Ma dobre serce, odważny, śmiały, zawsze staje w obronie słabszych, kochający, romantyk.
Stanowisko: Szpieg
Żywioł: Woda
Moce: Nie znane <ogólnie moce wody>
Patron: Wather
Partner: Zakochany w Belli.
Rodzina: Zginęła ;(
Historia: Niegdyś mieszkał w mieście uważany za psa, ale uciekł i dołączył do watahy
Towarzysz: -
Właściciel: Rainbow
czwartek, 26 września 2013
Od Rey'a - cd. Lili - do Lili
- W sumie to właśniee robiłem. Więc czemu nie? - powiedziałem. Wadera bardzo się ucieszyła. Tak przynajmniej można było sądzić po jej uśmiechu. Miałem nadzieję że znowu na siebie nie wpadniemy (podczas polowania oczywiście ;). Znowu zaczęliśmy się skradać do stada jeleni. Na całe szczęście chyba nas nie usłyszały. Byłoby źle, bo zdobycz by uciekła. Byliśmy już dość blisko żeby wyskoczyć na stado...
Lili????
Lili????
Od Lili - cd. Rey'a - do Rey'a
Przechadzałam się wieczorem, gdy nagle usłyszałam szmer:
- Jelenie...- szepnęłam pod nosem.
Zaczęłam się czołgać w wysokiej trawie, tak aby żaden z nich mnie nie zauważył. Skoczyłam wysoko i nim się nie obejrzałam wylądowałam na... Rey’u! Rozpłaszczyłam się na nim jak żaba, a on, biedny, niczego się nie spodziewający, znalazł się między mną, a ziemią. Gdy tylko zorientowałam się co zaszło, wstałam i otrzepałam futro z kurzu. Basior wstał i spojrzał na mnie:
- Co ty wyprawiasz?
- Ja.. ja właściwie... przepraszam! - spojrzałam na niego. Było mi tak wstyd!
- Ech... nic się na stało - uśmiechnął się – Jestem Rey.
- Tak, wiem... - powiedziałam rozmarzona
Rey spojrzał na mnie. Widać było, że jest w szoku.
- To my się znamy? - spytał zdziwiony, a ja momentalnie oprzytomniałam.
- Nie, znaczy tak... znaczy ja znam ciebie... W końcu jesteś młodym alfą - wywinęłam się zręcznie z krępującej sytuacji
- Taa...- uśmiechnął się - A ty jak masz na imię?
- Lili- popatrzyłam się na niego zarumieniona.
- A twój brat to...
- To Nuka - dokończyłam. - może poszlibyśmy razem polować na jelenie? - spojrzałam na niego z nadzieją w oczach.
Rey?
- Jelenie...- szepnęłam pod nosem.
Zaczęłam się czołgać w wysokiej trawie, tak aby żaden z nich mnie nie zauważył. Skoczyłam wysoko i nim się nie obejrzałam wylądowałam na... Rey’u! Rozpłaszczyłam się na nim jak żaba, a on, biedny, niczego się nie spodziewający, znalazł się między mną, a ziemią. Gdy tylko zorientowałam się co zaszło, wstałam i otrzepałam futro z kurzu. Basior wstał i spojrzał na mnie:
- Co ty wyprawiasz?
- Ja.. ja właściwie... przepraszam! - spojrzałam na niego. Było mi tak wstyd!
- Ech... nic się na stało - uśmiechnął się – Jestem Rey.
- Tak, wiem... - powiedziałam rozmarzona
Rey spojrzał na mnie. Widać było, że jest w szoku.
- To my się znamy? - spytał zdziwiony, a ja momentalnie oprzytomniałam.
- Nie, znaczy tak... znaczy ja znam ciebie... W końcu jesteś młodym alfą - wywinęłam się zręcznie z krępującej sytuacji
- Taa...- uśmiechnął się - A ty jak masz na imię?
- Lili- popatrzyłam się na niego zarumieniona.
- A twój brat to...
- To Nuka - dokończyłam. - może poszlibyśmy razem polować na jelenie? - spojrzałam na niego z nadzieją w oczach.
Rey?
środa, 25 września 2013
Od Rey'a - do Lili
Chodziłem po lesie. Mimo że byłem przeciwieństwem Belli -miałem pełno przyjaciół - byłem samotny. Miałem przyjaciół, ale brakowało mi osoby która byłaby dla mnie bliska. Chodziłem sobie po kolorowym ogrodzie. Tuż na jego skraju gdzie nikt nie widział nic ja widziałem roślinę. Moją różę. Zasadziłem ją gdy byłem jeszcze małym brzdącem nie umiejącym władać żywiołem przyrody.
Podobno gdy wilk który zasiał róże pokocha kogoś bardzo mocno i jego uczucie będzie odwzajemnione róża rozkwitnie w pełni.(cała będzie już "dojrzała") Kiedyś myślałem że tak się stanie. Heh. Teraz wątpię. Kto by chciał takiego potłukańca jak ja - zaśmiałem się. Gdy poszedłem się przejść do lasu, aby zapolować, usłyszałem szelest. Rozpoznałem że to coś mniejszego nić jeleń i lżejszego niż mroczny. Nie mogło mi zagrażać, bo gdyby tak było nie hałasowało by. Poszedłem wgłąb lasu. Bo o tej porze jelenie pasły się w lesie. Wyskoczyłem zza krzaków na jednego z jeleni. Nagle z krzaków coś wyskoczyło i wpadło na mnie. Jelenie uciekły. Przede mną stała brązowa wadera.
Lili????
PS:Gracz Ktosiciek proszę aby wysyłał posty do mnie Maja666666
Podobno gdy wilk który zasiał róże pokocha kogoś bardzo mocno i jego uczucie będzie odwzajemnione róża rozkwitnie w pełni.(cała będzie już "dojrzała") Kiedyś myślałem że tak się stanie. Heh. Teraz wątpię. Kto by chciał takiego potłukańca jak ja - zaśmiałem się. Gdy poszedłem się przejść do lasu, aby zapolować, usłyszałem szelest. Rozpoznałem że to coś mniejszego nić jeleń i lżejszego niż mroczny. Nie mogło mi zagrażać, bo gdyby tak było nie hałasowało by. Poszedłem wgłąb lasu. Bo o tej porze jelenie pasły się w lesie. Wyskoczyłem zza krzaków na jednego z jeleni. Nagle z krzaków coś wyskoczyło i wpadło na mnie. Jelenie uciekły. Przede mną stała brązowa wadera.
Lili????
PS:Gracz Ktosiciek proszę aby wysyłał posty do mnie Maja666666
wtorek, 24 września 2013
od Wicky - do Incantaso
Postanowiłam odwiedzić starą przyjaciółkę, Incantaso. Tak dawno jej nie
widziałam, a zmieniło się tak wiele... Ma partnera, dzieci... -
westchnęłam. Skierowałam się w stronę ich jaskini wolnym krokiem.
- Hej, Incantaso! - zawołałam od progu.
- Wicky? - zmrużyła oczy Inca. - Co się stało? - odeszła od Asoki i rozglądając się na boki podeszła do mnie.
- Czy coś musiało się stać, żebym cię odwiedziła? - spytałam z uśmiechem.
- Oczywiście, że nie... - zakłopotała się In. - Tylko się zdziwiłam...
- Mhm... rozumiem - mruknęłam. - Co słychać?
(Inca? Dokończysz?)
- Hej, Incantaso! - zawołałam od progu.
- Wicky? - zmrużyła oczy Inca. - Co się stało? - odeszła od Asoki i rozglądając się na boki podeszła do mnie.
- Czy coś musiało się stać, żebym cię odwiedziła? - spytałam z uśmiechem.
- Oczywiście, że nie... - zakłopotała się In. - Tylko się zdziwiłam...
- Mhm... rozumiem - mruknęłam. - Co słychać?
(Inca? Dokończysz?)
od Wicky - cd. Amber; do Amber
Mimo, że odetchnęłam z ulgą, gdy Amber wyszła, bo miałam wielką ochotę na drzemkę, poczułam niepokój.
"A co jeśli się zgubiła? Może wyszła poza tereny?" - myślałam gorączkowo.
W końcu wstałam i pomyślałam o niej. Poczułam teleportację, a potem przejmujący chłód. Rozejrzałam się wokoło. Byłam z pewnością na terenach Severusa. Ale gdzie Amber? Nie przypuszczałam, że przekroczy tę granicę.
- Amber? - zawołałam. Odpowiedziała mi głucha cisza.
- Gdzież ty się podziewasz... - mruknęłam cicho podążając między suchymi krzewami.
- Wicky? - usłyszałam wreszcie głos. Dobiegał gdzieś z okolic jaskini Seva. A co jeśli wciągnął ją do środka? "Eee, aż taki zły nie jest" - przekonywałam się.
- Amber, proszę, wyjdź z kryjówki - jęknęłam.
Po chwili zza jaskini wyszła Amber. Przyjrzałam się jej badawczo. Miała kilka siniakow, nie oszczędziło jej też zadrapań.
- Co się stało? -spytałam zaniepokojona.
- Nie, to nie ten czarnoksiężnik - odpowiedziała spokojnie.
- Więc?
- Mroczny po drodze - jęknęła cicho.
- A niech to...! - krzyknęłam. - Dobra, chodź wydostańmy się stąd.
Chwyciłam ją delikatnie i przeteleportowałam się do jaskini Kate Lily.
- Co jest?- spytała od progu lekarka.
- Moja przyjaciółka, Amber - złapałam oddech. - walczyła z mrocznym. -odpowiedziałam szybko.
<Amber?>
"A co jeśli się zgubiła? Może wyszła poza tereny?" - myślałam gorączkowo.
W końcu wstałam i pomyślałam o niej. Poczułam teleportację, a potem przejmujący chłód. Rozejrzałam się wokoło. Byłam z pewnością na terenach Severusa. Ale gdzie Amber? Nie przypuszczałam, że przekroczy tę granicę.
- Amber? - zawołałam. Odpowiedziała mi głucha cisza.
- Gdzież ty się podziewasz... - mruknęłam cicho podążając między suchymi krzewami.
- Wicky? - usłyszałam wreszcie głos. Dobiegał gdzieś z okolic jaskini Seva. A co jeśli wciągnął ją do środka? "Eee, aż taki zły nie jest" - przekonywałam się.
- Amber, proszę, wyjdź z kryjówki - jęknęłam.
Po chwili zza jaskini wyszła Amber. Przyjrzałam się jej badawczo. Miała kilka siniakow, nie oszczędziło jej też zadrapań.
- Co się stało? -spytałam zaniepokojona.
- Nie, to nie ten czarnoksiężnik - odpowiedziała spokojnie.
- Więc?
- Mroczny po drodze - jęknęła cicho.
- A niech to...! - krzyknęłam. - Dobra, chodź wydostańmy się stąd.
Chwyciłam ją delikatnie i przeteleportowałam się do jaskini Kate Lily.
- Co jest?- spytała od progu lekarka.
- Moja przyjaciółka, Amber - złapałam oddech. - walczyła z mrocznym. -odpowiedziałam szybko.
<Amber?>
poniedziałek, 23 września 2013
od Carmen - cd. Jasper'a; do Jaspera
Przeszył mnie potworny ból. Myślałam, że umrę. Miałam wrażenie, że moja klatka piersiowa jest rozrywana na strzępy. Jak zawsze w chwilach słabości przemieniłam się w elfa. Spojrzałam na miejsce w okolicach serca. Nie było tam nawet draśnięcia. Zrozumiałam - to moja dusza cierpiała. W jednej chwili nasunęła mi się odpowiedź. To Jasper - przeszedł przez Świetlistą Linię! Nie, to niemożliwe. W takim wypadku ja także bym umarła, a czułam jedynie straszny ból, jakby ktoś obdzierał z niewidocznej skóry moją duszę. Przypomniałam sobie wydarzenia z ostatnich dni. Zanim się pokłóciliśmy, Jasper trzymał coś w pysku... Lilię! Zaczarowany kwiat z jeziora. Ktoś musiał zmusić mojego ukochanego, aby poddał się Jezioru bez walki. Musiałam go odzyskać. Zrobię to. Jestem silna. Ale istniało tylko jedno wyjście - muszę przemienić się w Mroczną Istotę.
Ja jako Mroczna Istota:
Jasper???
Ja jako Mroczna Istota:
Jasper???
od Lili (znalezienie Meridy)
Rozmawiałam z Nuką, gdy nagle rozległo się wołanie.
- Muszę iść, przepraszam- spojrzał na mnie
- Nie ma sprawy- uśmiechnęłam się- do zobaczenia!
- Hej- musnął mnie nosem, uśmiechnął się i odszedł
Zaczęłam pić. Ogarnęła mnie nuda, więc postanowiłam się przejść. Gdy przechodziłam Różaną Aleją, po drugiej stronie zauważyłam Rey’a.
- Ech...- westchnęłam tylko i zarumieniona potruchtałam do lasku, było to bowiem moje ulubione miejsce. Tam właśnie po raz pierwszy od czasu rozłąki spotkałam się z Nuką, po czym wstąpiłam do watahy.
- Pewnie nawet mnie nie zauważył...- mruczałam pod nosem, lekko zawstydzona- on jest....... taki..... ech...- wciąż gadałam sama do siebie.
Nagle usłyszałam miauczenie, miauczenie kota... Pobiegłam szybko do ‘centrum’ lasu, ciekawa co się dzieje. Gdy byłam już na miejscu zauważyłam białą kotkę uciekającą przed psem, wściekłym owczarkiem:
Obok całego zajścia stał mały piesek, również owczarek.
Wyglądał mniej więcej tak:
Bez dłuższego namysłu rzuciłam się do obrony bezbronnej kotki. Owczarek tylko pisnął po zadanym ciosie kłami, zabrał młodego psiaka za kark i odbiegł ze skulonym ogonem. Nie byłam pewna, czy to jego szczenię, ale gdy chciałam za nim pobiec, on gwałtownie skręcił i ‘rozpłynął się w powietrzu’. Odwróciłam wzrok i ujrzałam nieprzytomną kotkę. Popatrzyłam na nią troskliwie i postanowiłam, że ją przygarnę. Wzięłam ją za kark i kulejąc (odniosłam ranę podczas walki z owczarkiem) pobiegłam w stronę mojej jaskini. Wpadłam do jaskini ledwo biorąc dech
- Co to?! A raczej KTO TO?!- Nuka popatrzył się na mnie jakbym przyniosła kosmitę
- Długa historia- wydusiłam z siebie
- Daj ją na stół- stwierdził i delikatnie wziął ode mnie kotkę, a ja opadłam zmęczona na łóżko i zasnęłam...
*******
- Co z nią?!?!- przebudziłam się i wykrzyknęłam, a Nuka aż podskoczył ze strachu
- Uprzedzaj jak będziesz wrzeszczeć- uśmiechnął się
- Ok., przepraszam...- powiedziałam potulnie- ale co z nią
- Odpoczywa, no ale opowiadaj, co tam zaszło?
Opowiedziałam mu całą historię.
- Dzielna jesteś- stwierdził, a ja uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi
Chwilę później kotka przebudziła się.
- Zostawiam was same- Nuka spojrzał na mnie i wstał
- Ale... nie przygarniesz jej?
- To ty ją znalazłaś- uśmiechnął się i wyszedł
- Ale...- nie zdążyłam, ponieważ Nuka już wyszedł
*******
Kotka popatrzyła się na mnie ze wdzięcznością, wyglądała tak:
- Muszę iść, przepraszam- spojrzał na mnie
- Nie ma sprawy- uśmiechnęłam się- do zobaczenia!
- Hej- musnął mnie nosem, uśmiechnął się i odszedł
Zaczęłam pić. Ogarnęła mnie nuda, więc postanowiłam się przejść. Gdy przechodziłam Różaną Aleją, po drugiej stronie zauważyłam Rey’a.
- Ech...- westchnęłam tylko i zarumieniona potruchtałam do lasku, było to bowiem moje ulubione miejsce. Tam właśnie po raz pierwszy od czasu rozłąki spotkałam się z Nuką, po czym wstąpiłam do watahy.
- Pewnie nawet mnie nie zauważył...- mruczałam pod nosem, lekko zawstydzona- on jest....... taki..... ech...- wciąż gadałam sama do siebie.
Nagle usłyszałam miauczenie, miauczenie kota... Pobiegłam szybko do ‘centrum’ lasu, ciekawa co się dzieje. Gdy byłam już na miejscu zauważyłam białą kotkę uciekającą przed psem, wściekłym owczarkiem:
Obok całego zajścia stał mały piesek, również owczarek.
Wyglądał mniej więcej tak:
Bez dłuższego namysłu rzuciłam się do obrony bezbronnej kotki. Owczarek tylko pisnął po zadanym ciosie kłami, zabrał młodego psiaka za kark i odbiegł ze skulonym ogonem. Nie byłam pewna, czy to jego szczenię, ale gdy chciałam za nim pobiec, on gwałtownie skręcił i ‘rozpłynął się w powietrzu’. Odwróciłam wzrok i ujrzałam nieprzytomną kotkę. Popatrzyłam na nią troskliwie i postanowiłam, że ją przygarnę. Wzięłam ją za kark i kulejąc (odniosłam ranę podczas walki z owczarkiem) pobiegłam w stronę mojej jaskini. Wpadłam do jaskini ledwo biorąc dech
- Co to?! A raczej KTO TO?!- Nuka popatrzył się na mnie jakbym przyniosła kosmitę
- Długa historia- wydusiłam z siebie
- Daj ją na stół- stwierdził i delikatnie wziął ode mnie kotkę, a ja opadłam zmęczona na łóżko i zasnęłam...
*******
- Co z nią?!?!- przebudziłam się i wykrzyknęłam, a Nuka aż podskoczył ze strachu
- Uprzedzaj jak będziesz wrzeszczeć- uśmiechnął się
- Ok., przepraszam...- powiedziałam potulnie- ale co z nią
- Odpoczywa, no ale opowiadaj, co tam zaszło?
Opowiedziałam mu całą historię.
- Dzielna jesteś- stwierdził, a ja uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi
Chwilę później kotka przebudziła się.
- Zostawiam was same- Nuka spojrzał na mnie i wstał
- Ale... nie przygarniesz jej?
- To ty ją znalazłaś- uśmiechnął się i wyszedł
- Ale...- nie zdążyłam, ponieważ Nuka już wyszedł
*******
Kotka popatrzyła się na mnie ze wdzięcznością, wyglądała tak:
- Jak ci na imię?- zaczęłam
- Merida
- Ja Lili...
- Dziękuję- popatrzyła na mnie i przekrzywiła głowę
Rozmawiałyśmy dłuższą chwile, po czym kotka spytała się:
- Czy mogłabym tu zostać? Nie mam gdzie wrócić...
- Pewnie!- zapewniłam
Kotka wskoczyła na mnie, a ja zaczęłam oprowadzać ją po watasze...
I tak zostałyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Tak będzie już zawsze.
niedziela, 22 września 2013
Od Belli-cd Mustafara-do Severusa
-Może-powiedziałam. Nie wiedziałam co dzieje się u Blodwa, ale czułam że coś się dzieje. Po z instynktem czuję też jego nawoływanie. Lecz teraz stało się głośniejsze. Nie wytrzymywałam już tego. Odeszłam na bok i tylko przyglądałam się radosnym(jeśli tak można to określić bo mają czaszki XD)saltus mortem. I chyba Severus to zauwarzył bo podszedł do mnie
Sev???
Sev???
Od Belli - cd. Aishy - do Aishy
- Chyba się nie zrozumiałyśmy - powiedziałam. - ocalić mnie może tylko basior, który zdobędzie moje zaufanie! Pojmij to! Wszyscy chcieli mi pomóc. Ale później zdali sobie sprawę, że nie mogą. Tak samo będzie z tobą - powiedziałam. Nagle poczułam ból. Jakby ktoś mnie nawoływał. Jakby ktoś próbował mnie ocalić. i jakby próbował mnie do siebie wezwać. Mój towarzysz!
Aisha???
Aisha???
Od Mustafara - cd. Belli
Popatrzyłem zdziwiony na Bellę. Po mojej brodzie spływała krew zabitej zdobyczy. Ciekawe czemu nie chciała jeść. Nagle z lasu dobiegły do nas triumfalne ryki oraz wycie.
- To chyba już! - powiedziałem.
- Co?
- Już się urodziło! - powiedziałem radośnie po czym zacząłem galopować do lasu. Bella biegła chwilę za mną, ale potem dorównała mi kroku. Zręcznie omijaliśmy wszystkie drzewa, i po chwili dotarliśmy na polanę na której była Shalassa i reszta stada. Severus uśmiechnął się dumnie i odsłonił leżącą Shalassę, wraz z małym popielatym kłębuszkiem leżącym przy niej. Oboje rodziców bacznie mu sie przyglądało.
- To samiec - powiedział dumnie Severus. Jego łapy wciąż jeszcze były we krwi.
- Selected. Tak go nazwiemy - powiedział Sanguinem.
- Ciekawe czy u "Białych'' też urodził się samiec - szepnąłem do Belli.
- To chyba już! - powiedziałem.
- Co?
- Już się urodziło! - powiedziałem radośnie po czym zacząłem galopować do lasu. Bella biegła chwilę za mną, ale potem dorównała mi kroku. Zręcznie omijaliśmy wszystkie drzewa, i po chwili dotarliśmy na polanę na której była Shalassa i reszta stada. Severus uśmiechnął się dumnie i odsłonił leżącą Shalassę, wraz z małym popielatym kłębuszkiem leżącym przy niej. Oboje rodziców bacznie mu sie przyglądało.
- To samiec - powiedział dumnie Severus. Jego łapy wciąż jeszcze były we krwi.
- Selected. Tak go nazwiemy - powiedział Sanguinem.
- Ciekawe czy u "Białych'' też urodził się samiec - szepnąłem do Belli.
od Aishy - cd. Belli; do Belli
Przewróciłam oczami z dezaprobatą. Co też ona, dawna księżniczka Światła może wiedzieć o klątwach i zmorach, które krążą po świecie? Być może mówiłyśmy o dwóch różnych klątwach, ale nie stanowiło to większego problemu. Tak czy inaczej, Klątwa Bogów wiązała się z Klątwą Złamanego Serca. A Bella była naznaczona obiema.
Wstałam i otrzepałam się z ziemi. Trzeba odnaleźć tę szaloną waderę i albo ją wykończyć, albo przemówić do rozumu. Mroczna Aura to nic. Trzeba znać jeszcze Zakazaną Sztukę.
Rozgoryczona poczęłam szukać Belli. Zajęło mi to co prawda nieco czasu - wyczucie nieistniejącego tropu jest trochę kłopotliwe - ale nie byłam osobą, która łatwo się poddawała i wkrótce odnalazłam Bellę, która polowała na zające w towarzystwie... młodego Saltus Mortem. Co dziwne widocznie się polubili i teraz konsumowali swoje zdobycze z zadowolonymi minami.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - mruknęłam, a Bella i jej towarzysz podnieśli głowy. - Ale chciałam porozmawiać.
- O czym to? - wadera uniosła brew.
- O... - spojrzałam niepewnie na młodego jelonka. Nie wiedziałam, czy Bella wspominała mu coś o swym brzemieniu.
- Już dobrze, już sobie idę - burknął i odbiegł.
- ... O klątwie - dokończyłam.
- No? - popędziła mnie.
- Ciążą na tobie aż dwie klątwy, a zdejmując jedną można Cię wyswobodzić z drugiej. To miałam na myśli podczas naszej wcześniejszej rozmowy - uśmiechnęłam się z lekką pogardą.
- I...?
- Na polanie mówiłam Ci o Klątwie Złamanego Serca. Zdejmując ją z Ciebie mogę wyswobodzić Cię też z Klątwy Bogów.
- Nie da rady - pokręciła głową.
- Ach, tak?
- Nie da rady - powtórzyła.
Nagle poczułam żal. Niegdyś, będąc jeszcze szczeniakiem uwielbiałam ją, a teraz...? Toczyłam z nią bezsensowne boje, a ona - choć wciąż mówiła o śmierci (czyżby nie znała innego tematu?) - wciąż nie umierała.
- Bello - zagryzłam wargi. - Proszę, daj sobie pomóc.
Przez chwilę zobaczyłam dawny blask w jej oczach, ale po chwili przygasł, a wadera odwróciła głowę.
- Zostaw mnie - szepnęła. Ja jednak nie byłam w stanie się ruszyć.
Bella?
Wstałam i otrzepałam się z ziemi. Trzeba odnaleźć tę szaloną waderę i albo ją wykończyć, albo przemówić do rozumu. Mroczna Aura to nic. Trzeba znać jeszcze Zakazaną Sztukę.
Rozgoryczona poczęłam szukać Belli. Zajęło mi to co prawda nieco czasu - wyczucie nieistniejącego tropu jest trochę kłopotliwe - ale nie byłam osobą, która łatwo się poddawała i wkrótce odnalazłam Bellę, która polowała na zające w towarzystwie... młodego Saltus Mortem. Co dziwne widocznie się polubili i teraz konsumowali swoje zdobycze z zadowolonymi minami.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - mruknęłam, a Bella i jej towarzysz podnieśli głowy. - Ale chciałam porozmawiać.
- O czym to? - wadera uniosła brew.
- O... - spojrzałam niepewnie na młodego jelonka. Nie wiedziałam, czy Bella wspominała mu coś o swym brzemieniu.
- Już dobrze, już sobie idę - burknął i odbiegł.
- ... O klątwie - dokończyłam.
- No? - popędziła mnie.
- Ciążą na tobie aż dwie klątwy, a zdejmując jedną można Cię wyswobodzić z drugiej. To miałam na myśli podczas naszej wcześniejszej rozmowy - uśmiechnęłam się z lekką pogardą.
- I...?
- Na polanie mówiłam Ci o Klątwie Złamanego Serca. Zdejmując ją z Ciebie mogę wyswobodzić Cię też z Klątwy Bogów.
- Nie da rady - pokręciła głową.
- Ach, tak?
- Nie da rady - powtórzyła.
Nagle poczułam żal. Niegdyś, będąc jeszcze szczeniakiem uwielbiałam ją, a teraz...? Toczyłam z nią bezsensowne boje, a ona - choć wciąż mówiła o śmierci (czyżby nie znała innego tematu?) - wciąż nie umierała.
- Bello - zagryzłam wargi. - Proszę, daj sobie pomóc.
Przez chwilę zobaczyłam dawny blask w jej oczach, ale po chwili przygasł, a wadera odwróciła głowę.
- Zostaw mnie - szepnęła. Ja jednak nie byłam w stanie się ruszyć.
Bella?
Od Belli - cd. Mustafara
Zając leżał na ziemi.
- Proszę, jedz!
- Nie. Nie jestem głodna. Mimo, że długo już nie jadłam. Heh. Zjem kiedy będę potrzebowała - powiedziałam i położyłam się rozmyślając czy zdążę cofnąć klątwę. Bo jeśli nie...
Mustafar dokończ.
- Proszę, jedz!
- Nie. Nie jestem głodna. Mimo, że długo już nie jadłam. Heh. Zjem kiedy będę potrzebowała - powiedziałam i położyłam się rozmyślając czy zdążę cofnąć klątwę. Bo jeśli nie...
Mustafar dokończ.
Od Mustafara - cd. Belli
Napiąłem mięśnie gotowy do skoku i spojrzałem na Bellę:
- Gotowy? Na "trzy" wyskakujesz - zarządziła.
- Dlaczego ja?
- Bo mam taki plan - szepnęła. - Jeden... dwa... trzy!
Wyskoczyłem z zarośli i rzuciłem się w pogoń za zającem. Był bardzo szybki, ale łatwo było go dogonić dzięki moim długim nogom. Zając biegł przy mojej lewej nodze. Już miałem złapać go w szczęki gdy nagle gwałtownie skręcił w lewo,a ja prawie się wywaliłem. Nagle z zarośli wyskoczyła także Bella, zaganiając go z powrotem do mnie.Teraz nie miał już gdzie uciekać. Zacisnąłem na nim moje szczęki, i po chwili niegdyś skoczny zajączek leżał martwy po moimi kopytami.
<Bella
- Gotowy? Na "trzy" wyskakujesz - zarządziła.
- Dlaczego ja?
- Bo mam taki plan - szepnęła. - Jeden... dwa... trzy!
Wyskoczyłem z zarośli i rzuciłem się w pogoń za zającem. Był bardzo szybki, ale łatwo było go dogonić dzięki moim długim nogom. Zając biegł przy mojej lewej nodze. Już miałem złapać go w szczęki gdy nagle gwałtownie skręcił w lewo,a ja prawie się wywaliłem. Nagle z zarośli wyskoczyła także Bella, zaganiając go z powrotem do mnie.Teraz nie miał już gdzie uciekać. Zacisnąłem na nim moje szczęki, i po chwili niegdyś skoczny zajączek leżał martwy po moimi kopytami.
<Bella
Od Belli - cd. Mustafara
- Jak chcesz możemy iść - powiedziałam.
- To chodźmy!
- To prowadź - szliśmy przez las. Zajęło nam to z jakieś 10 min. Po tym czasie dotarliśmy na polankę. Znajdowała się tam, jak już wcześniej powiedział Mustafar, nora zajęcy.
Właśnie jeden wyszedł:
Mustafar?
- To chodźmy!
- To prowadź - szliśmy przez las. Zajęło nam to z jakieś 10 min. Po tym czasie dotarliśmy na polankę. Znajdowała się tam, jak już wcześniej powiedział Mustafar, nora zajęcy.
Właśnie jeden wyszedł:
Mustafar?
Od Mustafara - cd. Belli
- Nasz los jest ciężki - podsumowałem, a zaciekawiona wilczyca podniosła głowę - Zauważyłaś, że prawie każdy z naszych jeleni ma kilka blizn?
- Tak, to rzuca się w oczy - zamyśliła się.
- No właśnie. Czasem walczymy nawet między sobą. A lubisz polować?
- Czy lubię? Nawet... - wzruszyła ramionami.
- A co powiesz na małe polowanie? Na łąkach jest królicza nora i często są tam króliki.
<Bella?
- Tak, to rzuca się w oczy - zamyśliła się.
- No właśnie. Czasem walczymy nawet między sobą. A lubisz polować?
- Czy lubię? Nawet... - wzruszyła ramionami.
- A co powiesz na małe polowanie? Na łąkach jest królicza nora i często są tam króliki.
<Bella?
sobota, 21 września 2013
Od Belli - cd. Mustafara
Nic nie mówiłam. Po prostu uśmiechnęłam się do jelonka (już drugi raz?!?!). Położyłam się i zaczęłam rozmyślać. Minęła godzina. Jelonek znowu zaczął mówić:
Mustafar?
Mustafar?
Od Mustafara - cd. Belli
- Em, no wiesz - powiedziałem nieśmiało grzebiąc kopytem w ziemi.
- Coś się stało?
- Mój tata jest przywódcą wojowników. I on cię chyba niezbyt lubi.
- A Severusa? - dopytywała się.
- Ufa mu. Może dałoby się namówić Sanguinema do sojuszu z waszą watahą? - powiedziałem radośnie
-To dobrze - uśmiechnęła się.
Popatrzyłem jej w oczy.Wiedziałem że nie jest zła. Jak by naprawdę taka była nie przyszła by... nie rozmawiałaby ze mną. Na pewno jest w niej chociaż iskra dobra.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz
- Za co? - spytałem.
- Za to co powiedziałam. Że Białe Jelenie są potężniejsze.
- Nie, no co ty! One mają na pewno jakieś magiczne moce, a my tylko kły, poroże i instynkt!
- Gdyby tylko twój ojciec był taki jak ty... - westchnęła
- Taak - przytaknąłem.
<Bella?
- Coś się stało?
- Mój tata jest przywódcą wojowników. I on cię chyba niezbyt lubi.
- A Severusa? - dopytywała się.
- Ufa mu. Może dałoby się namówić Sanguinema do sojuszu z waszą watahą? - powiedziałem radośnie
-To dobrze - uśmiechnęła się.
Popatrzyłem jej w oczy.Wiedziałem że nie jest zła. Jak by naprawdę taka była nie przyszła by... nie rozmawiałaby ze mną. Na pewno jest w niej chociaż iskra dobra.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz
- Za co? - spytałem.
- Za to co powiedziałam. Że Białe Jelenie są potężniejsze.
- Nie, no co ty! One mają na pewno jakieś magiczne moce, a my tylko kły, poroże i instynkt!
- Gdyby tylko twój ojciec był taki jak ty... - westchnęła
- Taak - przytaknąłem.
<Bella?
Od Jaspera - cd. Carmen
Patrzyłem na poświatę światła. Chciałbym chociaż raz ją uszczęśliwić. Ale skoro nie? Eh.
Niech te wilki które nie umieją walczyć lepiej się wyniosą z watahy. Jakby nie umiały pokonać mrocznego! - myślałem. - nawet jednego nie pokonać mając 5 lat?!
Rozmyślałem, gdy nagle na mojej łapie pojawiła się krew. A no tak. Nie mam połowy ucha. Wytrę się w trawie i będzie w porządku. W końcu i tak skończę w tafli wody. Już niedługo pochłonie mnie jezioro. Wziąłem lilię do pyska i pobiegłem nad klif aby pomyśleć.
Skoro taka jest? Starałem się być chociaż teraz, gdy muszę czuwać na patrolu trochę romantyczny. Chciałbym żeby wiedziała że ją kocham. Tak naprawdę. Ona znaczy dla mnie więcej niż ktoś inny. Teraz gdy straciłem ukochaną córkę chcę aby Carmen wiedziała że na prawdę i to szczerze ją kocham, ale skoro tak...
Myślenie przerwało mi nawoływanie. Nagle przede mną pojawiła się zjawa*
Wszystko byłoby spokojniejsze. Gdyby nie to że miała Carmen! Nie myślałem już zdrowo, bo omotała mnie. Mój rozum przestał nagle działać. Chciałem uratować ukochaną. Nawet jeśli będę musiał zginąć!!!
- Ha ha ha! Pan Jasper w własnej osobie!
- Czego chcesz?! Puść ją!
- Ojojoj ukochany martwi się o swoją partnerkę? Musisz zrobić to co chcę albo ona zginie! - milczałem. - A więc jak?!
- Co mam zrobić!
- Skocz. Pragnę abyś zginął, bo wtedy stracę najgroźniejszego wroga z pośród basiorów. Więc jak? Skoczysz a ja ją puszczę. Umowa stoi?
- Dobrze, ale jeśli jej nie puścisz wrócę i cię zabiję.
- Dobrze, dobrze. Skacz! Bo inaczej ona zginie - powiedziała zjawa. Nie mogłem zrobić nic innego niż tylko skoczyć. Cofnąłem się kilka kroków. Zacząłem pędzić. Biegłem tak szybko, że nie mogłem już zahamować. Wykonałem skok i nagle wszystko poszło szybko. Po chwili ból i nikła ciemność...
Carmen???
*Zjawa - potwór stworzony przez Hadesa. Porywa najważniejszą osobę w życiu zwierzęcia (w tym ludzi) i szantażuje ją. Potrafi stworzyć też wizje osoby która jest nawet 100 km stąd (jak w tym przypadku). Najczęściej szantażuje kogoś by popełnił samobójstwo.
Niech te wilki które nie umieją walczyć lepiej się wyniosą z watahy. Jakby nie umiały pokonać mrocznego! - myślałem. - nawet jednego nie pokonać mając 5 lat?!
Rozmyślałem, gdy nagle na mojej łapie pojawiła się krew. A no tak. Nie mam połowy ucha. Wytrę się w trawie i będzie w porządku. W końcu i tak skończę w tafli wody. Już niedługo pochłonie mnie jezioro. Wziąłem lilię do pyska i pobiegłem nad klif aby pomyśleć.
Skoro taka jest? Starałem się być chociaż teraz, gdy muszę czuwać na patrolu trochę romantyczny. Chciałbym żeby wiedziała że ją kocham. Tak naprawdę. Ona znaczy dla mnie więcej niż ktoś inny. Teraz gdy straciłem ukochaną córkę chcę aby Carmen wiedziała że na prawdę i to szczerze ją kocham, ale skoro tak...
Myślenie przerwało mi nawoływanie. Nagle przede mną pojawiła się zjawa*
Wszystko byłoby spokojniejsze. Gdyby nie to że miała Carmen! Nie myślałem już zdrowo, bo omotała mnie. Mój rozum przestał nagle działać. Chciałem uratować ukochaną. Nawet jeśli będę musiał zginąć!!!
- Ha ha ha! Pan Jasper w własnej osobie!
- Czego chcesz?! Puść ją!
- Ojojoj ukochany martwi się o swoją partnerkę? Musisz zrobić to co chcę albo ona zginie! - milczałem. - A więc jak?!
- Co mam zrobić!
- Skocz. Pragnę abyś zginął, bo wtedy stracę najgroźniejszego wroga z pośród basiorów. Więc jak? Skoczysz a ja ją puszczę. Umowa stoi?
- Dobrze, ale jeśli jej nie puścisz wrócę i cię zabiję.
- Dobrze, dobrze. Skacz! Bo inaczej ona zginie - powiedziała zjawa. Nie mogłem zrobić nic innego niż tylko skoczyć. Cofnąłem się kilka kroków. Zacząłem pędzić. Biegłem tak szybko, że nie mogłem już zahamować. Wykonałem skok i nagle wszystko poszło szybko. Po chwili ból i nikła ciemność...
Carmen???
*Zjawa - potwór stworzony przez Hadesa. Porywa najważniejszą osobę w życiu zwierzęcia (w tym ludzi) i szantażuje ją. Potrafi stworzyć też wizje osoby która jest nawet 100 km stąd (jak w tym przypadku). Najczęściej szantażuje kogoś by popełnił samobójstwo.
Od Belli - cd. Mustafara
- Niestety. Walka już niedługo. A ja...
- Co ty?
- No ja jako ta zastępczyni Day i jako przyjaciel Białych Jeleni miałam poprowadzić armię najpotężniejszych - Białych Jeleni. Bez urazy...
- Nie... Nic się nie stało.
- Wiesz. Niestety są trochę silniejsze, ale tylko trochę. Mam nawet pewien pomysł.
- Jaki?
- Jesteście bardzo silni. Może Sev powinien poprowadzić waszą "armię"? Jeśli się zgodzicie oczywiście.
Mustafar???
- Co ty?
- No ja jako ta zastępczyni Day i jako przyjaciel Białych Jeleni miałam poprowadzić armię najpotężniejszych - Białych Jeleni. Bez urazy...
- Nie... Nic się nie stało.
- Wiesz. Niestety są trochę silniejsze, ale tylko trochę. Mam nawet pewien pomysł.
- Jaki?
- Jesteście bardzo silni. Może Sev powinien poprowadzić waszą "armię"? Jeśli się zgodzicie oczywiście.
Mustafar???
Od Mustafara - cd. Belli
- Na pewno nie jesteś zła! - zaprotestowałem.
- Niestety jestem. Nie zrozumiesz.
- Naprawdę nie mogę ci pomóc? - dopytałem.
- Choćbyś nie wiem jak pragnął, nie dasz rady.
- Może i masz rację - położyłem po sobie uszy.
- Jeszcze do tego czeka nas walka z mrocznymi - zmarszczyła się.
- W sensie, że z wilkami? Często próbują prześlizgnąć się jakoś przez nasze tereny i dostać się na wasze.
- I co wtedy robicie?
- Polujemy na nie. Jednak ich mięso nie jest dobre - teraz chciałbym się skrzywić. Szkoda tylko, że zamiast twarzy mam czaszkę.
<Bella?
- Niestety jestem. Nie zrozumiesz.
- Naprawdę nie mogę ci pomóc? - dopytałem.
- Choćbyś nie wiem jak pragnął, nie dasz rady.
- Może i masz rację - położyłem po sobie uszy.
- Jeszcze do tego czeka nas walka z mrocznymi - zmarszczyła się.
- W sensie, że z wilkami? Często próbują prześlizgnąć się jakoś przez nasze tereny i dostać się na wasze.
- I co wtedy robicie?
- Polujemy na nie. Jednak ich mięso nie jest dobre - teraz chciałbym się skrzywić. Szkoda tylko, że zamiast twarzy mam czaszkę.
<Bella?
Od Belli - cd. Aishy; do Aishy
-Ty nic nie poradzisz! - wrzasnęłam. - Nic nie rozumiesz. Może i czytasz wiele książek. Ale o klątwie, która nade mną ciąży nie wiesz nic.
-Jakiej klątwie?!
- Klątwie bogów! To nieopisana klątwa. Znana tylko przez dopadanych i bogów! Gdy byłam szczeniakiem, w wieku 1 roku (ty jeszcze się nie urodziłaś*) moje oczy zabłysnęły i stałam się najpotężniejszą waderą. Najpotężniejszym wilkiem na świecie! Dorównywałam wtedy bogom, ale... w tym samym momencie rzucona została na mnie klątwa. Klątwa bogów. Wiedzieli oni kogo kocham. Gdy byłam jeszcze dobra, kochałam Sev'a. Gdy on mnie nie zechciał odsunęłam się od wszystkich. Najpierw powoli ciężar klątwy rozdzierał moje ciało. Potem ściskał serce. Na końcu polały się krwawe łzy. Wtedy klątwa zaczęła w pełni działać. Zmieniłam się. A ocalić mnie może tylko basior. Nie ty! Basior, który posiądzie moje zaufanie i będzie bliski. Wiesz o czym mówię. Jeśli nie jesteś nierozumna. Tylko tak zostanę uratowana. Możesz przedstawić mi swoją wersję mego uratowania - powiedziałam.
- Bardzo chętnie!
- Lecz najpierw mówisz ze mną pomówić. A teraz wybacz. Muszę spotkać się z
Severusem - zmieniłam się w niewidzialną mgłę. Nie będzie sobie jakaś byle wadera (bez urazy) ze mną zaczynać. Jestem potężniejsza od niej. Cisnęłam w nią kulę złożoną z mocy wszechświata. Na chwile upadła. Ja przeniosłam się do małego jelonka.
Aisha???
* Bella i Severus byli dorośli kiedy się urodziłaś. Gdyby Aisha dorastała tak długo jak oni miałaby 2 lata, a oni 4(dla przykładu)
-Jakiej klątwie?!
- Klątwie bogów! To nieopisana klątwa. Znana tylko przez dopadanych i bogów! Gdy byłam szczeniakiem, w wieku 1 roku (ty jeszcze się nie urodziłaś*) moje oczy zabłysnęły i stałam się najpotężniejszą waderą. Najpotężniejszym wilkiem na świecie! Dorównywałam wtedy bogom, ale... w tym samym momencie rzucona została na mnie klątwa. Klątwa bogów. Wiedzieli oni kogo kocham. Gdy byłam jeszcze dobra, kochałam Sev'a. Gdy on mnie nie zechciał odsunęłam się od wszystkich. Najpierw powoli ciężar klątwy rozdzierał moje ciało. Potem ściskał serce. Na końcu polały się krwawe łzy. Wtedy klątwa zaczęła w pełni działać. Zmieniłam się. A ocalić mnie może tylko basior. Nie ty! Basior, który posiądzie moje zaufanie i będzie bliski. Wiesz o czym mówię. Jeśli nie jesteś nierozumna. Tylko tak zostanę uratowana. Możesz przedstawić mi swoją wersję mego uratowania - powiedziałam.
- Bardzo chętnie!
- Lecz najpierw mówisz ze mną pomówić. A teraz wybacz. Muszę spotkać się z
Severusem - zmieniłam się w niewidzialną mgłę. Nie będzie sobie jakaś byle wadera (bez urazy) ze mną zaczynać. Jestem potężniejsza od niej. Cisnęłam w nią kulę złożoną z mocy wszechświata. Na chwile upadła. Ja przeniosłam się do małego jelonka.
Aisha???
* Bella i Severus byli dorośli kiedy się urodziłaś. Gdyby Aisha dorastała tak długo jak oni miałaby 2 lata, a oni 4(dla przykładu)
od Carmen - cd. Jaspera
Mój partner wpatrywał się we mnie smutno.
- Chyba nie byliśmy sobie przeznaczeni... - szepnął.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- A o to, że siedzisz tu sobie z obcym basiorem, podczas gdy ja myślę, jak cię chronić.
- Z nikim tu nie siedzę! - warknęłam. - Uczę Leo przetrwania. A poza tym, co ja ci się będę tłumaczyć?! Ja też jestem Alfą.
- Kiedy nie ma mnie przy tobie, ty zawsze wykorzystujesz sytuację, aby spotkać się z jakimś innym wilkiem! - wykrzyknął Jasper.
- Właśnie. Ciebie nigdy nie ma. - oskarżyłam go. - A ktoś musi zająć się wykształceniem nowych wilków, jeśli ty nie masz na to ochoty i czasu.
Już chciałam się odwrócić, kiedy basior dogonił mnie i złapał za łapę. Przemieniłam się w elfa, chcąc unieść się w powietrze na swoich delikatnych skrzydłach, ale zanim zdążyłam to zrobić, on rzucił się na mnie, warcząc. Walka dwóch elfów ze sobą była grzechem. Uniosłam dłoń i z moich palców wystrzelił złoty promień, oddzielając nas od siebie.
- Znajdź sposób, aby mnie odzyskać. Jeśli tego nie zrobisz, a jedno z nas przejdzie przez tę linię, oboje zginiemy. - to mówiąc, wzniosłam się w powietrze nad lasem...
Jasper???
- Chyba nie byliśmy sobie przeznaczeni... - szepnął.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- A o to, że siedzisz tu sobie z obcym basiorem, podczas gdy ja myślę, jak cię chronić.
- Z nikim tu nie siedzę! - warknęłam. - Uczę Leo przetrwania. A poza tym, co ja ci się będę tłumaczyć?! Ja też jestem Alfą.
- Kiedy nie ma mnie przy tobie, ty zawsze wykorzystujesz sytuację, aby spotkać się z jakimś innym wilkiem! - wykrzyknął Jasper.
- Właśnie. Ciebie nigdy nie ma. - oskarżyłam go. - A ktoś musi zająć się wykształceniem nowych wilków, jeśli ty nie masz na to ochoty i czasu.
Już chciałam się odwrócić, kiedy basior dogonił mnie i złapał za łapę. Przemieniłam się w elfa, chcąc unieść się w powietrze na swoich delikatnych skrzydłach, ale zanim zdążyłam to zrobić, on rzucił się na mnie, warcząc. Walka dwóch elfów ze sobą była grzechem. Uniosłam dłoń i z moich palców wystrzelił złoty promień, oddzielając nas od siebie.
- Znajdź sposób, aby mnie odzyskać. Jeśli tego nie zrobisz, a jedno z nas przejdzie przez tę linię, oboje zginiemy. - to mówiąc, wzniosłam się w powietrze nad lasem...
Jasper???
Subskrybuj:
Posty (Atom)