poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 5 - od Severusa


Patrzyłem ślepo na oddalającego się Aragorna.Mknął przez mokre kałuże i zręcznie omijał stojące mu na drodze głazy Nie wiedziałem, że tak zależy mu na Arven, poza tym ja i tak nic do niej nie czułem. Przez chwilę Arven starała się go zatrzymać, ale basior jej nie słuchał.
- Arven, przestań już – zawołałem. - Ja z nim pogadam, zgoda?
- No nie wiem, pewnie będzie na ciebie zły - powiedziała smutno wadera.
- Ale o co mu chodziło? - starałem się ukryć to, że doskonale znam przyczyny jego zachowania.
- Eh… Ja mu się podobam... i chyba... mi on także - powiedziała nieśmiało.
- Dobra… pogadam z nim… - mruknąłem - Widzimy się jutro rano, by poćwiczyć czarną magię.
- I żywioły! - dodała wesoło Arven, gdy zacząłem się oddalać
- I żywioły...- mruknąłem pod nosem i zacząłem biec
Nie udałem się od razu tam gdzie uciekł Aragorn, tylko wskoczyłem w ciągłym biegu na większą ze skał i odbiłem się od niej wyczarowując sobie skrzydła. Już po chwili byłem w powietrzu , wolno machając moimi dużymi czarnymi skrzydłami.Trudno było dostrzec cokolwiek pomiędzy rozłożystymi gałęziami drzew, lecz wydawało mi się że ten sposób będzie szybszy. Ale gdzie on mógł pobiec? Na trasie którą ruszył go nie było, czy to więc znaczy że zboczył z drogi? To oznaczałoby że może być wszędzie... Zniżyłem lot, co było trochę ryzykowne, z uwagi na wierzchołki drzew i wielkość moich skrzydeł. Jednak jak Aragorna nie było tak nie ma. Spoglądałem w dół w poszukiwaniu czarnego wilka, ale głównie przez jego kolor nie mogłem go zobaczyć. Zamyśliłem się. Aragorn i Arven? Kto by pomyślał! A jednak czułem się okropnie. Nie ze względu na Argo , czy Arven, tylko na jego siostrę. Czuję , że ona mi się podoba. Jednak co powie na to Bella? Przecież ja tyle razy dawałem jej kosza. Poza tym ona to tylko przyjaciółka… Nagle poczułem pulsujący ból w prawym skrzydle. Spojrzałem na nie, i zobaczyłem krew. ,,Pewnie zahaczyłem o drzewo’’- pomyślałem. Chciałem wylądować , ale w pobliżu nie było widać żadnej polany, a drzewa były zbyt blisko siebie. Westchnąłem i spuściłem łeb, gdy nagle coś lub ktoś się o mnie obił. Jęknąłem tylko i zacząłem spadać obijając się o chropowate gałęzie świerka. Spadłem poraniony na ziemię, starając się podnieść. Zobaczyłem że z góry podlatuje do mnie czarny wilk. Nie widziałem jej wyraźnie, ale czułem że to Aisha… niestety. Wilczyca wylądowała z wdziękiem oraz przerażonym wyrazem twarzy koło mnie.
- O boże , Sev nic ci nie jest?! - krzyknęła.
- N-nie wiem - wydawało mi się że przede mną stoją aż trzy Aishe, a potem znów łączą się w jedną postać i tak w kółko.
- Chodź, idziemy do Delgado - samica trąciła mnie pyszczkiem, abym wstał.
- Sam doskonale sobie poradzę, nie musisz się martwić - mruknąłem mrużąc oczy, tak jak bym zaraz miał paść na miejscu.
- Och, przepraszam to moja wina! - powiedziała zaniepokojona.
- Wcale nie – starałem się wstać, ale wciąż tylko kiwałem się na boki.
- Pomogę ci dojść do twojej chaty – zaproponowała gorliwie.
- Nie musisz… -próbowałem ustać na nogach. Wszystko wciąż było rozmazane, a w głowie słyszałem tylko szum.
- Ale wyglądasz okropnie… - skrzywiła się.
- Wiesz może gdzie jest twój brat? - Zakręciło mi się w głowie i prawie zaliczyłbym glebę. Uniosłem z trudem moje skrzydła i znów pozwoliłem im zmienić się w czarną mgłę, która to rozpłynęła się w powietrzu.
- Nie wiem, ale pewnie jest tam gdzie zawsze; nad zaklętym źródłem.
- Dzięki za pomoc - zacząłem energicznie mrugać, by odzyskać wzrok.
- Wiesz że to kawał drogi stąd? – uniosła brew.
- Aisha, ja wiem co robię –starałem się uśmiechnąć.
- Niech ci będzie - mruknęła niezadowolona. - Aha i jeszcze jedno - powiedziała i wspięła się na mnie. - Masz gałąź na głowie - powiedziała z patykiem w pysku.
- Dzięki - mruknąłem i wywołałem teleportację nad źródło.
Rzeczywiście Aragorn tam był. Przygnębiony spoglądał w taflę wody. Co on widzi w tej Arven? Heh, to co ja w Aishy. Z trudem do niego podszedłem i usiadłem obok.
-Ar?- spojrzałem na niego by upewnić się że jest prawdziwy .
- Czego chcesz?- warknął.
- Chcę wyjaśnić sprawę z Arven – odparłem.
- Ach tak, dobrze wam się układa? - powiedział obojętnie.
- My nie jesteśmy razem… I nie zamierzamy być… Ona cię lubi.

<Aragorn?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz