poniedziałek, 26 sierpnia 2013

od Mike'a - cd. Aishy; do Aishy

Całe szczęście, że staliśmy tuż koło jaskini Aishy. Wprowadziliśmy ją z Aragornem do środka i pobiegłem po lekarza. Po drodze rozmyślałem jak trudno będzie zapomnieć o Aishy. Tak strasznie się zakochałem... No, trudno... "Czas leczy rany"- mam nadzieję. Więcej rozmyślać nie mogłem, bo akurat doszedłem do jaskini Delgado i pora była, żeby poprosić o pomoc. 
- Delgado? Jesteś tu?
- Skąd znasz moje imię, nowy? - z jaskini wyłonił się fioletowy wilk i spojrzał na mnie z pogardą.
- Słyszałem, kto jest lekarzem - mruknąłem. - A teraz nie gadaj, tylko chodź, bo Aisha jest ranna i prawdopodobnie straciła przytomność. 
- Ok - westchnął. - Opowiesz mi co się stało? 
- Walczyła z Mrocznym, na naszym terenie - Delgado nie odpowiedział. Czym prędzej pośpieszył do jaskini, a gdy za nim wszedłem klęczał już przy nodze Aishy. Przysiadłem w kącie i patrzyłem na nieprzytomną waderę. Miałem zamiar zranić tego kto z nią będzie, a później uciec, nie mówiąc nic. Gdzieś daleko stąd. 
 - Mike... - usłyszałem zachrypnięty szept Aishy. - Jak tylko wstanę dorwę cię i zabiję... "Za późno słodziutka..." - szepnąłem. 
- Ar... - mruknęła trochę wyraźniej. 
- Tak? - brat uklęknął przy niej.
- Zabij Mike'a - powiedziała. Wstrzymałem oddech, ale Ar mruknął: 
 - Nie mogę.
 - Bo?! - Aisha zerwała się z koi warcząc. 
 - Nie radzę - wtrącił się Delgado. - Zaraz... - urwał, bo rozległ się łomot, który spowodowała Aisha spadając. - Spadniesz... - dokończył cicho. Wstałem, wyminąłem wielką skałę i wyszedłem z jaskini. Pobiegłem kawałek dalej, przeteloportowałem się do swojej jaskini i rzuciłem się na koję. Ledwo zamknąłem oczy, rozległ się delikatny głos, który potoczył się echem po jaskini.
- Jak poszło? - spytała Wicky. 
- Śpiący jestem - mruknąłem wymijająco.
- Nie ze mną te numer. - pokręciła głową Wicky, gdy otworzyłem oczy.
- Nie znalazłeś jej? 
- Ona znalazła mnie... - szepnąłem. 
- I...? - spytała Wicky, wyraźnie zadowolona.
- I próbowała mnie zabić - dokończyłem, odwracając się na drugi bok. 
- To jednak nieprzewidywalna wadera. Lepiej trzymaj się od niej z daleka.
-Taki mam plan - mruknąłem znad poduszki. 
- Ale najpierw zemszczę się na jej partnerze.
-To ona ma... - zaczęła Wicky, ale nie dokończyła. 
- Owszem. Durny Sev.
- Severus?! - wykrzyknęła Wicky trochę za głośno. 
- Takie przypuszczenie. Ciekawie realne. - powiedziałem. 
- Och... - westchnęła wadera. - Tym bardziej trzymaj się od niej z daleka. A Seva zostaw w spokoju. Tylko pogorszysz sytuację, a wtedy nie miniesz się ze śmiercią - poważnie wyjaśniła Wicky.
- Będę tchórzem. 
- Ok, rób co chcesz. Ja idę. 
- Pa - mruknąłem cicho.

 [Aisha?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz