Całe szczęście, że staliśmy tuż koło jaskini Aishy.
Wprowadziliśmy ją z Aragornem do środka i pobiegłem po lekarza. Po
drodze rozmyślałem jak trudno będzie zapomnieć o Aishy. Tak strasznie
się zakochałem... No, trudno... "Czas leczy rany"- mam nadzieję. Więcej
rozmyślać nie mogłem, bo akurat doszedłem do jaskini Delgado i pora
była, żeby poprosić o pomoc.
- Delgado? Jesteś tu?
- Skąd znasz moje imię, nowy? - z jaskini wyłonił się fioletowy wilk i
spojrzał na mnie z pogardą.
- Słyszałem, kto jest lekarzem - mruknąłem. - A teraz nie gadaj, tylko
chodź, bo Aisha jest ranna i prawdopodobnie straciła przytomność.
- Ok - westchnął. - Opowiesz mi co się stało?
- Walczyła z Mrocznym, na naszym terenie -
Delgado nie odpowiedział. Czym prędzej pośpieszył do jaskini, a gdy za
nim wszedłem klęczał już przy nodze Aishy.
Przysiadłem w kącie i patrzyłem na nieprzytomną waderę. Miałem zamiar
zranić tego kto z nią będzie, a później uciec, nie mówiąc nic. Gdzieś
daleko stąd.
- Mike... - usłyszałem zachrypnięty szept Aishy. - Jak tylko wstanę dorwę
cię i zabiję...
"Za późno słodziutka..." - szepnąłem.
- Ar... - mruknęła trochę wyraźniej.
- Tak? - brat uklęknął przy niej.
- Zabij Mike'a - powiedziała.
Wstrzymałem oddech, ale Ar mruknął:
- Nie mogę.
- Bo?! - Aisha zerwała się z koi warcząc.
- Nie radzę - wtrącił się Delgado. - Zaraz... - urwał, bo rozległ się łomot,
który spowodowała Aisha spadając. - Spadniesz... - dokończył cicho.
Wstałem, wyminąłem wielką skałę i wyszedłem z jaskini. Pobiegłem kawałek
dalej, przeteloportowałem się do swojej jaskini i rzuciłem się na koję.
Ledwo zamknąłem oczy, rozległ się delikatny głos, który potoczył się
echem po jaskini.
- Jak poszło? - spytała Wicky.
- Śpiący jestem - mruknąłem wymijająco.
- Nie ze mną te numer. - pokręciła głową Wicky, gdy otworzyłem oczy.
-
Nie znalazłeś jej?
- Ona znalazła mnie... - szepnąłem.
- I...? - spytała Wicky, wyraźnie zadowolona.
- I próbowała mnie zabić - dokończyłem, odwracając się na drugi bok.
- To jednak nieprzewidywalna wadera. Lepiej trzymaj się od niej z daleka.
-Taki mam plan - mruknąłem znad poduszki.
- Ale najpierw zemszczę się na
jej partnerze.
-To ona ma... - zaczęła Wicky, ale nie dokończyła.
- Owszem. Durny Sev.
- Severus?! - wykrzyknęła Wicky trochę za głośno.
- Takie przypuszczenie. Ciekawie realne. - powiedziałem.
- Och... - westchnęła wadera. - Tym bardziej trzymaj się od niej z
daleka. A Seva zostaw w spokoju. Tylko pogorszysz sytuację, a wtedy nie
miniesz się ze śmiercią - poważnie wyjaśniła Wicky.
- Będę tchórzem.
- Ok, rób co chcesz. Ja idę.
- Pa - mruknąłem cicho.
[Aisha?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz