Gdy moje włosy znowu stawały się złote przeraziłam się. Poczułam ból jakby moje ręce się paliły. Od razu przestałam. Nie mogłam tego zrobić. Bałam się tej istoty która we mnie jest. Bałam się dawnej siebie-Belli. Zanim to pomyślałam specjalnie zablokowałam swoje myśli przed wszystkimi. Nawet moja siostra nie mogła ich usłyszeć. Strach przemienił się w instynkt. Odepchnęłam od siebie Arven i uciekłam. Nad klif gdzie byłam bezpieczna. Nie mogłam pozwolić by Arven mnie dogoniła. Byłam zagrożona. Przez kogo? Przez siebie? Niestety to pewnie była prawda. Moja dawna postać zbyt wiele przecierpiała. Ona była już prawie martwa, ale jednak próbowała się wydostać. Nie obchodziło mnie co wygadywała moja siostra. Dawna ja już pewnie by nie żyła. Bo po co. Tyle razy już umarła. I na prawdę, na chwilę i na dłuższy czas. Umarła w umyśle ale, ale tez i w sercu. Tyle razy byłam krzywdzona, lecz nikt o tym nie wiedział. Nagle pojawiła się Arven
-Czekaj!!-Nic nie odpowiedziałam. Rozwinęłam bezbarwne skrzydła i rzuciłam się w otchłań. Zrobiłam ostry zakręt i wleciałam do jaskini w klifie. Położonej Około 30 metrów nad ziemią. Ale nade mną było też 20 metrów do powierzchni. Weszłam najdalej do jaskini jak tylko mogłam i położyłam się. Instynkt przetrwania znowu przerodził się w strach. Moja jaskinia. Piękna i słoneczna teraz była ciemna i mroczna. Ale była moja i tylko moja. Byłam w niej bezpieczna. Daleko od światła...
Arven
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz