Aisha szła przodem wolno snując się po ziemi. Cieszyłem się, że mnie
wybrała, a za razem czułem się okropnie, że ja i ten cały Mike
potraktowaliśmy ją jak nagrodę za wygrany turniej. Wszystko wokół nagle
zrobiło się takie szare i bezbarwne... Jak widać znów powróciłem do
rzeczywistości. Poczułem palący ból na lewej łopatce. Zniesmaczony
popatrzyłem w to miejsce. Zauważyłem że w ranie, którą zaszył mi po moim
upadku Del puściły szwy. Syknąłem tylko na widok krwi spływającej mi po
plecach i zdając sobie sprawę z tego jak daleko oddaliła się
Aisha, podbiegłem do niej kulejąc. Teraz ja i ona szliśmy równym
tempem. Ślepo spoglądała w dal. Widać było, że jest bardzo przygnębiona.
Jej dusza była kompletnie rozdarta, a myśli wprost krzyczały. Wokół
zaczęła pojawiać się gęsta mgła, a trawa stawała się suchai łamliwa.
Poczułem coś zimnego, co spływało mi po pysku. Znów się zatrzymałem,
starając się wytrzeć ową ciecz i jak się okazało była to krew która
spływała z mojego naderwanego ucha. Przysiadłem na szarej trawie, obok
nagrobku dawnego towarzysza In.
- Ai... coś nie tak? - Samica szła jeszcze przez chwilę machając powoli swym
czarnym ogonem, i powoli zanurzając się w gęstej mgle. Nagle przystanęła i
uniosła głowę. Odwróciła się do mnie i podeszła. Usiadła obok i
popatrzyła mi w oczy, zagryzając wargi i powstrzymując łzy.
- Salubrius dilectus, salubrius - wymamrotała zaklęcie i delikatnie
położyła mi łapę na ranie. Poczułem pieczenie. Tak jak by mi nalała tam
butlę spirytusu.S yczałem i zaciskałem zęby, by odwrócić uwagę od tego
nieprzyjemnego uczucia. Z ciekawości popatrzyłem co robi, i zobaczyłem
jak wszystkie moja rany się zrastają (co było dość obrzydliwe). To była cała
minuta nieopisanego bólu, ale byłem jej wdzięczny, a za razem zaskoczony
tym że znała zaklęcie tego stopnia.
- Jak ty to... - powiedziałem ciężko.
- Lubię czasem sobie czasem poczytać... - starała się ukryć twarz, niby ,,nie
specjalnie'' zasłaniając się skrzydłem. - To zaklęcie którego użyła królowa
wschodnich elfów by uratować narzeczonego
- Nie znałem tego zaklęcia - powiedziałem zdziwiony. Wydawało mi się że znam je wszystkie.
- Bo to było dla cierpiących i zakochanych kobiet - chlipnęła. Teraz wiedziałem już, że na pewno płacze.
Popatrzyłem na nią smutny. Zamknąłem oczy i mocno się skupiłem. Poczułem
że palce mojej łapy się wydłużają i tracę sierść. Gdy znów otworzyłem
oczy byłem już elfem. Wstałem z trawy i otrzepałem się z pyłu i kurzu.
Podeszłem do odwróconej do mnie plecami Aish, i podałem jej rękę,
uśmiechając się.Wadera podniosła łeb i popatrzyła na mnie szklanymi
oczami, po chwili jednak uśmiechnęła się przez łzy .Ona także zmieniła się
w elfa. Piękną białowłosą elfkę, zupełnie nie podobną do jej wilczej
postaci. Złapała mnie za rękę i podniosła się z ziemi.
- Ja go tak bardzo zraniłam...- jęknęła i wtuliła się w mój płaszcz.
Pogłaskałem ją po głowie i dodałem:
-To nie twoja wina... - mruknąłem kojąco.
- A niby czyja? - łkała. - Ja go lubię ,ale on się we mnie zakochał! Ja nie chcę
z nim być ale... ale.. .Nie chciałam go ranić! - krzyknęła, a echo obiło się
o skały.
- Znam twój ból - powiedziałem gładząc ją po głowie - Znasz Bellę?
- Tak - chlipnęła. - Wiem też o was...
- To wiedz, że ja do niej nic nie czuję, tak jak ty nic nie czujesz do Mike'a - popatrzyłem jej w oczy.
- Proszę nie patrz na mnie - znów schowała twarz w moim płaszczu. - Na moje
łzy ,na podpuchnięte powieki. Nie patrz na... moją porażkę, na tę
słabość która daje mi ulgę!
- Płacz to nie słabość. Ja także płaczę... Jak dziecko - wymamrotałem.
- Ty nie zrozumiesz... - jęknęła
- Tak myślisz? -podniosłem jej podbródek by na mnie popatrzyła,i uśmiechnąłem się przez szklane oczy.
<Aisha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz