środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 3 - od Aragorna


Jak mogłem być takim głupcem, by sądzić, że ona mogłaby coś do mnie poczuć? Jak mogłem chociażby marzyć, o tym, że ja i Arven możemy stoworzyć parę? Jak, pytam jak, mogłem być tak naiwny?

Nie wiem, naprawdę nie wiem, co nas dziś opętało. Kiedy Arven niespodziewanie zaczęła mnie całować poczułem się jak ofiara i nim się obejrzałem już odwzajemniałem tę namiętność łapczywie szukając jej ust. Smakowały cynamonem i miętą, a był to posmak tak subtelny, że wydawał się być złudzeniem. Chwila ta choć  jakże ulotna, była też piękna, ale nim choćby zabrzmiała mocniejszym tonem, Arven zerwała się jak oparzona i odskoczyła ode mnie. Spojrzałem na nią zaskoczony, ale ona wyjąkała tylko coś niezrozumiałego i po chwili zniknęła. Siedziałem jeszcze długo, wpatrując się tępo w dal i rozmyślając nad minioną chwilą. Kiedy zaczęło się zmierzchać wstałem i ruszyłem niespiesznie w kierunku domu. Szedłem powoli, powłócząc nogami i nie zwracając najmniejszej uwagi na otaczający mnie świat. Nie wzruszało mnie teraz ani piękno pajęczych nici skąpanych w rosie, ani liści o powierzchni tak cienkiej i przeźroczystej, że aż oszałamiającej. Nie odczuwałem teraz nic prócz przygnębienia. Wkrótce stanąłem przed swą jaskinią i z westchnieniem wszedłem do środka. 
- Witaj, Aragornie! - przywitała mnie od progu Aisha, która nucąc coś pod nosem przeglądała swą ulubioną księgę o niebezpieczeństwach naszego świata. Czyżby "Zmory świata codziennego"? Nie, tym razem "Czarnoksięstwo i alchemia". Rozejrzałem się bez emocji po jaskini. W jej kącie Incantaso i Hondo - moi rodzice - dyskutowali ożywieni, a tuż koło mnie siedziała Asoka i ziewała potężnie.
- Witaj, mała - mruknąłem i trąciłem pyskiem szczeniaka.
- Cześć, Ar - Asoka uśmiechnęła się czarująco. Pewnie była zachwycona tym, że wreszcie znalazła dla mnie jakieś przezwisko.
- A ja to co? - Aisha podniosła się z ziemi i groźnie zmarszczyła brwi. Przewróciłem oczami.
- Nie mam ochoty do dalszej konwersacji - odparłem i powlokłem się ku swej koi, gdzie pacnąłem.
- Coś nie tak? - wadera nie dawała za wygraną.
- Owszem, nawet bardzo nie tak - warknąłem.
- A co dokładnie? - dopytywała się.
- To skomplikowane - rzekłem wymijająco.
- Pokłóciłeś się z Arven? - uśmiechnęła się drapieżnie i wyszczerzyła zęby widząc moją minę.
- Nie do końca - jęknąłem zniechęcony jej dociekliwością.
- Wyrażaj się treściwiej! - popędziła mnie.
- Masz moje myśli.
- Chcesz powiedzieć, że pozwalasz mi...? - Aisha wytrzeszczyła oczy i uśmiechnąłem się pod nosem, nieczęsto bowiem miałem okazję widywać ją w takim stanie.
- Tak, czytaj sobie w moich myślach ile chcesz.
- Wow - skomentowała i przymknęła oczy. Wiedziałem, że się skupia, więc zacząłem wołać telepatycznie.
"Stara panna!". Aisha tylko zacisnęła zęby i wycedziła:
- Zamknij się - po czym na powrót przeniknęła moje myśli. Kiedy skończyła spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Nieźle - mruknęła, po czym jakby nigdy nic wyszła z jaskini robiąc dziwne i niezrozumiałe miny.
- Szalona - stwierdziłem po czym westchnąłem. Byłem na prawdę zmęczony i miałem ochotę wytchnąć. Nim zamrugałem już otoczyły mnie senne mary. A wśród nich królowała Arven. 

{Arven?}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz