Kiedy tylko oddaliłam się od wyjącego wilczura na tyle, aby stracił mnie z oczu obniżyłam lot i po chwili z gracją wylądowałam. Dziecinny idiota, pomyślałam wciąż trzęsąc się ze złości i hamując ochotę roztrzaskania pobliskiego głazu. Zaczęłam chodzić w kółko i mruczeć do siebie pod nosem przekleństwa. Po kilkunastu minutach, gdy to nic nie pomogło zatrzymałam się i przymknęłam oczy. Pomyślałam o tych wszystkich rzeczach, które mnie uspokajały. O szumie fal na wybrzeżu, o porannym śpiewie piecuszków i wilg, o mgłach osnuwających wzgórza. Niebawem wyciszyłam się na tyle, aby móc otworzyć oczy i zacząć myśleć o powrocie do domu. Wpierw zapoluję, nasunęła mi się myśl i ruszyłam na łowy. Mknęłam tak, dobrze mi znanymi ścieżkami, niezwykle wręcz skupiona i spięta. Kiedy tylko zobaczyłam stadko łosi na pobliskiej polanie bez namysłu rzuciłam się ku nim. Nie miałam żadnego planu. Po prostu wpaść między nie i uczynić jak największe szkody. Zabijać samce, klępy i młode. Siać strach, nurzać się w ich krwi. Wkrótce stałam nad dwoma martwymi, największymi osobnikami i zaczęłam ucztować. Nagle jednak wszystko straciło smak, a ja, dusząc w sobie furię, zwiesiłam głowę. Nie, pomyślałam, nie pójdę teraz do domu, nie mogę. Ale po chwili poczułam, że zachowuję się jak tchórz. Jak mogę, ja młoda samica beta być taka strachliwa! Odskoczyłam od ścierw i popędziłam ku domu czując wszechogarniającą nienawiść. Zabiję drania, zabiję! myślałam z pasją pędząc ku wyzwaniu. Ku rychłej śmierci Mike'a.
Kiedy dotarłam do wrót jaskini zauważyłam niespodziewanie dwa cienie wilków. Jeden, w którym ze zdziwieniem rozpoznałam Aragorna, a drugi... "Zabiję drania, zabiję!" - przecież to on! To Mike! Przed oczami zatańczyły mi cienie i poczułam jak napinam mięśnie do skoku. Już ja mu pokażę! Będę delektować się tą chwilą! Warknęłam głucho i rzuciłam się ku basiorom. Na początku zobaczyłam Aragorna, a chwilę potem Mike'a. Już chciałam zaatakować od tyłu mego byłego przyjaciela - który podobnie jak mój brat jeszcze mnie nie dostrzegł - kiedy usłyszałam wypowiadane przez Ara słowa i zamarłam:
- Nie, nie ma partnera. I nie jest zakochana - usłyszałam, jak Mike odetchnął z ulgą. - Ale mimo to podoba jej się Severus. Ta jego cała mroczność. Trochę też Merwan, choć wzgardza nim.
- Bogu niech będą dzięki - Mike przeżegnał się.
- A któremu bogu? - parsknął śmiechem Aragorn.
- Może być Day i Nihgt! - Mike wyszczerzył zęby w uśmiechu. Tego było już za wiele. Wkroczyłam do akcji.
- Ach, tak? - szepnęłam cicho siląc się na obojętność i wpatrując się w swego brata. - Podoba mi się Sev? Nie zaprzeczę. A ty - wskazałam podbródkiem na Mike'a, który zamarł jakby był sparaliżowany. - Ty lepiej wynoś się. Może tym razem Cię oszczędzę. Drugiej szansy nie dostaniesz.
- Ai, daj mi przemówić! - zaprotestował basior.
- Milcz! Cicho! - warknęłam.
- Ja Cię kocham. Zakochałem się - wilczur postawił wszystko na jedną kartę. Od początku była przegrana.
- Więc zginiesz! - syknęłam i niespodziewanie zdarzyło się kilka rzeczy naraz. Rzuciłam się na Mike'a z złowrogim warknięciem, ale niespodziewanie Aragorn stanął mi na drodze i upadłam. Mike stał jak posąg wpatrując się we mnie szeroko otwartymi ślepiami. Ar natomiast patrzył na co innego. Na Mrocznego, który stał kilka metrów od nas,i który ze śmiechem na wargach skoczył ku nam. W jednej chwili miast zabijać Mike'a zmieniłam front i zaatakowałam tajemniczego wilka. Walka była krótka, ale brutalna i krwawa. Po chwili u naszych stóp leżały sflaczałe zwłoki wroga. Zerknęłam na Aragorna. Był cały i zdrowy. Mike też. Pięknie i wspaniale, szkoda tylko, że kiedy oceniłam stan siebie zauważyłam ranę na nodze, od której zrobiło mi się nagle niedobrze. Zatoczyłam się.
- O, nie... - jęknęłam, kiedy podbiegł do mnie Mike. - Nie pozwalam.
- Cicho lepiej bądź. To nie wygląda zachęcająco - odparł basior.
- No raczej - mruknęłam i niespodziewanie cały świat mi się rozmył przed oczami i z jękiem osunęłam się na ziemię.
Mike?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz