- Zaczekaj tu - szepnęłam do Severusa i z dumnie uniesioną głową
wkroczyłam do Araghoish* - jaskini Bet. W jamie było nieco ciemno, a
wątłe płomyki świec rzucały chwiejne cienie na ściany o ciepłej, kawowej
barwie. Wejście oplatały winorośle na których to gałęziach zwieszały
się grona soczystych owoców, a na podłodze dostrzegłam potężne czarne
pióro Darky'ego, który to był pegazem Incantaso, (choć w rzeczywistości
nazywał się Dark Shadow, większość rodziny nazywała go właśnie Darky'm,
bądź po prostu Shadowem). Półki zapełnione były mnóstwem zakurzonych
ksiąg - w większości moich i Incantaso, my bowiem przykładałyśmy
szczególną wagę do mikstur i nauki w rodzinie. Westchnęłam. Nigdzie nie
widać było moich rodziców, zajrzałam więc po kolei do wszystkich nisz w
ścianach, gdzie ułożone były wygodne, mięciutkie koje. Weszłam nawet do
drugiej komory, gdzie chrapała smacznie Morgana, smoczyca Aragorna, i
która nie zauważywszy tego, wydmuchiwała ognisty żar, który osmalił
zwiewne zasłony. Pokręciłam zniechęcona głową. Jak rodziców nie było tak
nie było. Aragorn pewnie znów spędzał czas z Arven, Asoka pomknęła na
polowanie a In i Hondo? Cóż to oni mogli teraz robić, że zostawili
domostwo bez nadzoru? Najsłabszy mroczny zwiadowca mógłby się wślizgnąć
niepostrzeżenie do jaskini! Sfrustrowana warknęłam i wyszłam na polanę,
która rozpościerała się przed naszą jamą. Koło mnie zmaterializował się
Severus z wesołym uśmiechem na twarzy.
- I jak? - spytał rozpromieniony. Szczerze? Nie poznawałam go.
- Znikli gdzieś wszyscy! - żachnęłam się oburzona. - Co oni sobie w
ogóle myślą? Przecież nie można tak zostawiać jaskini, aby pierwszy
lepszy wilk coś ukradł! Nieodpowiedzialność, ot to!
- Aisha, opanuj się emocjonalnie - poradził mi Sev, który ze złośliwym
uśmieszkiem wysłuchiwał mojego ględzenia. Spojrzałam na niego
poirytowana.
- Mam ochotę zrobić coś mrocznego - zmrużyłam oczy zdenerwowana i
policzyłam do dziesięciu. Wreszcie pdetchnęłam głęboko, uspokojona.
- Na przykład...? - niedokończone pytanie zawisło w powietrzu. Zerknęłam na Seva i uśmiechnęłam się figlarnie.
- Ujeżdżałeś kiedyś smoki?
- Nie masz chyba zamiaru...
- Ależ oczywiście, że mam. Aragorn się chyba zbyt nie obrazi jeśli pożyczę Morganę, co?
- Aisha, ja nigdy nie latałem na jakimś zwierzu! - jęknął Severus z miną męczennika.
- Smoki są o wiele mądrzejsze niż sądzisz - odparłam. - Podobnie jak my,
pozostają zwierzętami, ale mają niezwykłą wręcz inteligencję i tworzą
potężne stada, które działają tak zgranie, jak żadna wataha na świecie.
To zasługa dyscypliny, powagi i uszanowania rozkazów dowodzących, czym
niestety my - jako Zaklęci - nie możemy się poszczycić.
- Skąd ten brak patriotyzmu? - basior uniósł brew.
- Ja po prostu patrzę na sprawę z logicznego punktu widzenia, a nie
twierdzę wbrew oczywistym faktom, że "mamy najwspanialszą watahę na
świecie i lada chwila zetrzemy Mrocznych na proch" - warknęłam. - Armia
Konfederacji myślała tak samo o Jankesach w czasie wojny secesyjnej i
jakie były skutki? Złe, bo Konfederaci przegrali bitwę i tyle.
- Skoro tak twierdzisz... - mruknął Sev nieprzekonany i spojrzał
zamyślony na widnokrąg. Również tam zerknęłam i aż się zachłysnęłam.
- Och, nie... - zdołałam tylko wydukać zanim upadłam na wskutek
potężnego wstrząsu, który targnął ziemią, a ja potoczyłam się po ziemi
przerażona. Ostatnią rzeczą, którą usłyszałam zanim zemdlałam były
przeciągły ryk. "Smoki" - szepnęłam przerażona i spowiła mnie ciemność.
Sev?
*Araghoish - jaskinia Bet nazwana tak na cześć mojego brata, Aragorna i mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz