sobota, 31 sierpnia 2013

od Aishy - cd. Severusa; do Severusa - [Poprawka!]

- Zaczekaj tu - szepnęłam do Severusa i z dumnie uniesioną głową wkroczyłam do Araghoish* - jaskini Bet. W jamie było nieco ciemno, a wątłe płomyki świec rzucały chwiejne cienie na ściany o ciepłej, kawowej barwie. Wejście oplatały winorośle na których to gałęziach zwieszały się grona soczystych owoców, a na podłodze dostrzegłam potężne czarne pióro Darky'ego, który to był pegazem Incantaso, (choć w rzeczywistości nazywał się Dark Shadow, większość rodziny nazywała go właśnie Darky'm, bądź po prostu Shadowem). Półki zapełnione były mnóstwem zakurzonych ksiąg - w większości moich i Incantaso, my bowiem przykładałyśmy szczególną wagę do mikstur i nauki w rodzinie. Westchnęłam. Nigdzie nie widać było moich rodziców, zajrzałam więc po kolei do wszystkich nisz w ścianach, gdzie ułożone były wygodne, mięciutkie koje. Weszłam nawet do drugiej komory, gdzie chrapała smacznie Morgana, smoczyca Aragorna, i która nie zauważywszy tego, wydmuchiwała ognisty żar, który osmalił zwiewne zasłony. Pokręciłam zniechęcona głową. Jak rodziców nie było tak nie było. Aragorn pewnie znów spędzał czas z Arven, Asoka pomknęła na polowanie a In i Hondo? Cóż to oni mogli teraz robić, że zostawili domostwo bez nadzoru? Najsłabszy mroczny zwiadowca mógłby się wślizgnąć niepostrzeżenie do jaskini! Sfrustrowana warknęłam i wyszłam na polanę, która rozpościerała się przed naszą jamą. Koło mnie zmaterializował się Severus z wesołym uśmiechem na twarzy.
- I jak? - spytał rozpromieniony. Szczerze? Nie poznawałam go.
- Znikli gdzieś wszyscy! - żachnęłam się oburzona. - Co oni sobie w ogóle myślą? Przecież nie można tak zostawiać jaskini, aby pierwszy lepszy wilk coś ukradł! Nieodpowiedzialność, ot to!
- Aisha, opanuj się emocjonalnie - poradził mi Sev, który ze złośliwym uśmieszkiem wysłuchiwał mojego ględzenia. Spojrzałam na niego poirytowana.
- Mam ochotę zrobić coś mrocznego - zmrużyłam oczy zdenerwowana i policzyłam do dziesięciu. Wreszcie pdetchnęłam głęboko, uspokojona.
- Na przykład...? - niedokończone pytanie zawisło w powietrzu. Zerknęłam na Seva i uśmiechnęłam się figlarnie.
- Ujeżdżałeś kiedyś smoki?
- Nie masz chyba zamiaru...
- Ależ oczywiście, że mam. Aragorn się chyba zbyt nie obrazi jeśli pożyczę Morganę, co?
- Aisha, ja nigdy nie latałem na jakimś zwierzu! - jęknął Severus z miną męczennika.
- Smoki są o wiele mądrzejsze niż sądzisz - odparłam. - Podobnie jak my, pozostają zwierzętami, ale mają niezwykłą wręcz inteligencję i tworzą potężne stada, które działają tak zgranie, jak żadna wataha na świecie. To zasługa dyscypliny, powagi i uszanowania rozkazów dowodzących, czym niestety my - jako Zaklęci - nie możemy się poszczycić.
- Skąd ten brak patriotyzmu? - basior uniósł brew.
- Ja po prostu patrzę na sprawę z logicznego punktu widzenia, a nie twierdzę wbrew oczywistym faktom, że "mamy najwspanialszą watahę na świecie i lada chwila zetrzemy Mrocznych na proch" - warknęłam. - Armia Konfederacji myślała tak samo o Jankesach w czasie wojny secesyjnej i jakie były skutki? Złe, bo Konfederaci przegrali bitwę i tyle.
- Skoro tak twierdzisz... - mruknął Sev nieprzekonany i spojrzał zamyślony na widnokrąg. Również tam zerknęłam i aż się zachłysnęłam.
- Och, nie... - zdołałam tylko wydukać zanim upadłam na wskutek potężnego wstrząsu, który targnął ziemią, a ja potoczyłam się po ziemi przerażona. Ostatnią rzeczą, którą usłyszałam zanim zemdlałam były przeciągły ryk. "Smoki" - szepnęłam przerażona i spowiła mnie ciemność.

Sev?

*Araghoish - jaskinia Bet nazwana tak na cześć mojego brata, Aragorna i mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz