Szliśmy powoli, pokonując niespiesznie kolejne kilometry i chłonąc piękno okolicy. Podążaliśmy w stronę Wiosennej Łąki w grobowym milczeniu, które nasuwało podejrzenie, że jesteśmy raczej pracownikami firmy pogrzebowej, a nie parą przyjaciół, którzy delektowali się w ciszy obecną chwilą. Mimo woli, podświadomie odczuwałam do Mike'a sympatię. Od chwili, kiedy się poznaliśmy nie odstępował mnie w miarę możliwości na krok, co - choć było niezwykle wręcz irytujące - schlebiało mi. Teraz kroczył z gracją u mojego boku niczym brytan u nogi swego pana, czekający na komendy. Westchnęłam i zwiesiłam na chwilę głowę. Lubiłam Mike'a - tego wesołego basiora emanującego radością. On zawsze cieszył się z życia, a ja? Mi natura widocznie poskąpiła tego daru, skazując na wieczne smęcenie się. Podczas gdy ja zagłębiłam się w rozmyślaniach, basior usiłował zwrócić mą uwagę na siebie.
- Aisha? - spytał po chwili wyrywając mnie ze snu na jawie.
- O co chodzi? - odniosłam wrażenie, że basior, chciał mi coś wyznać. Coś, co leżało mu od dawna na sercu, ale w ostatnim momencie stchórzył:
- Jesteśmy już na miejscu...
- Mike, jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to strzelaj. Nie zjem Cię - zachęciłam go, wilczur jednak wytrzeszczył tylko oczy i wyjąkał:
- Czytasz mi w myślach?
- Ależ oczywiście, że nie! - żachnęłam się. - Nie trzeba czytać w myślach, aby wyczuć targające tobą emocje!
- Och, no tak... - zmieszał się i byłam pewna, że gdyby tylko nie był wilkiem spiekłby raka.
- Mike! - wycedziłam rozdrażniona jego onieśmieleniem.
- Może potem, dobrze? - podsunął i skrył się w sobie jeszcze bardziej.
- Niech Ci będzie - odparłam i przybrałam na powrót oziębłą i obojętną maskę. - Po co mnie tu przywiodłeś?
- Pomyślałem, że może byś... zechciała spędzić ze mną trochę czasu?
- Skoro tak, to miejmy to już za sobą - jęknęłam. - Kto ostatni w wodzie ten stary bałwan! - z tym okrzykiem rzuciłam się do przodu, a Mike z radosnym skowytem podskoczył i pogalopował ku wodzie.
- Pierwsza! - triumfalnie zawyłam, kiedy z impetem wpadłam do wody i zanurkowałam. Woda przyjemnie mnie ochłodziła i odetchnęłam pełną piersią.
- Och, jak dobrze...
Pływaliśmy jakiś czas, z radością pławiąc się w wodzie. Na chwilę zapomniałam o swym pogrzebowym nastroju i czerpałam radość z życia pełnymi garściami. Czas jakiś potem wynurzyliśmy się jednak z wody i przepłynęliśmy na ląd. Osuszyłam futro i przeciągnęłam się. Mike podszedł do mnie i położył się obok. Oparłam głowę o jego ramię. Wzdrygnęłam się jednak, gdy poczułam, że cały się spiął.
- Coś nie tak? - odsunęłam się delikatnie od niego i spojrzałam na niego z góry marszcząc czoło.
- Wszystko w najlepszym porządku - zapewnił mnie, a ja powróciłam do poprzedniej pozycji czując, że nagle cała atmosfera chwili uleciała. Nagle basior spojrzał na mnie obnażając swą duszę i szepnął mi do ucha:
- Aisha? Wiesz, chyba się w tobie zakochałem... - wyznał i spróbował odszukać moje usta, ale ja odskoczyłam jak oparzona rozkładając zbulwersowana skrzydła.
- Jak śmiesz! - zawołałam.
- Ależ, Ai, poczekaj! Nie chciałem Cię urazić, tylko... - usiłował załagodzić sprawę, ale ja rozjuszona zawyłam.
- Nie nazywaj mnie tak, podły kundlu! - warknęłam i skoczyłam do ucieczki. Po chwili wzbiłam się w powietrze ignorując skowyt zranionego Mike'a.
"Niech cię piekło pochłonie" - przeklęłam basiora w duchu, obiecując sobie, że jeśli tylko będzie mnie próbował odszukać pożegna się z życiem.
[Mike, czekam na twoją reakcję :)]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz