środa, 21 sierpnia 2013

Prolog - od Arven

Skradałam się bezszelestnie w stronę Mrocznego Lasu. Członkowie zarówno mojej, jak i wrogiej watahy nie mogli mnie zauważyć. Chociaż byłam dorosła, mama zakazała mi opuszczania naszych terenów bez jej zgody (a na pozwolenie nie mogłam liczyć.) Tak wiec wymknęłam się niepostrzeżenie, kiedy rodzice obmyślali, jak dostać się do Mrocznego Zamku. Usłyszałam trzask suchej gałązki. Wyostrzyłam zmysły – parę metrów za mną ktoś był. Położyłam się na ziemi i zmieniłam postać na ludzką – miałam wtedy większą kontrolę nad moimi mocami. Zza dorodnego kasztana wyszedł Erand. Podniosłam się.
- O, to ty. – odetchnęłam z ulgą. – Już myślałam, że ktoś z Mrocznych mnie śledzi.
- Moja mała księżniczka. – szepnął Erand, przytulając mnie do siebie. Zanurzył dłoń w moich włosach i zbliżył swoje wargi do moich ust. Zaczęliśmy się całować. To było cudowne. Czułam się, jakby moje życie było piękne i łatwe.
- Kocham cię. – zamruczałam.
- Ja ciebie też.
Miał taki wspaniały zapach. Coś jakby mieszanka świeżo skoszonej trawy i ciepłego paleniska, ale także… tak, to zapach… wilka!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Erandem?! – wrzasnęłam.
- Kochanie… O czym ty mówisz? – zapytał, wyraźnie zdziwiony.
- Znam te wasze gierki. Gadaj, kim jesteś, albo zmieszam cię z ziemią.
- Arven, to naprawdę ja. – zapewnił chłopak.
- Udowodnij. – warknęłam.
- Pierwszy raz spotkaliśmy się, gdy wzywałaś żywioły. Byłaś tak… piękna – delikatna i jednocześnie dostojna. Wystraszyłaś się i zawstydziłaś…
- Okej, ale skoro to nie ty śmierdzisz wilkiem… - przerwałam, bo z krzaków dzikich jeżyn wyskoczył ogromny basior i rzucił się na mnie. Rąbnęłam w niego kulą ognia, ale on nawet nie pisnął.
- Jestem synem  alfy. Nie możesz mi nic zrobić, ani ja nie mogę zrobić niczego tobie. Przyszedłem negocjować. Tylko zabierz go stąd. – wskazał głową Eranda.
- Erandzie, idź, proszę. – spojrzałam na ukochanego.
- Nigdy, będę cię bronił do ostatniej kropli krwi!
- Erandzie, to sprawa między nim a mną.
- Dobra, skoro nie chce się usunąć, zrobię to za niego. – warknął basior i zanim zdążyłam go powstrzymać, strzelił promieniem energii w Eranda.
- Nie! – wrzasnęłam. Podbiegłam do Eranda i uniosłam ręce nad jego piersią. – Uzdrowię cię.
- Za późno. – zaśmiał się wilk. – Zabrałem mu duszę.
Rozpacz przerodziła się we wściekłość. Przemieniłam się w wilka i rzuciłam się na wroga, szarpiąc go pazurami. Przewróciłam go i zatopiłam pazury w jego gardle.
- Zabiję cię! Zabiję! – krzyczałam.
A potem uformowałam myślami kulę Wszystkich Żywiołów i rzuciłam nią w basiora. Zaskowyczał głośno i przeciągle, a potem obrócił się w popiół. Patrzyłam na popioły szklistym wzrokiem. Jak na złość, ani jedna łza nie chciała popłynąć z moich oczu. Wtem poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Arven, Arven, nic ci nie jest? – zawołał…

Kto mnie odnalazł?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz