Rozwinęłam swoje czarne, lśniące skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Wiatr rozwiewał mi włosy, gdy mknęłam między drzewami, aby odnaleźć Bellę. Nie było to łatwe - wilczyca potrafiła się bardzo dobrze kamuflować. Nie rozumiałam, dlaczego nie chce dać sobie pomóc, czemu nie została już na zawsze w swojej dawnej postaci. Stara skóra ją parzyła. Nie mogła długo trwać jako Księżniczka Światła, gdyż spaliłaby się na popiół. Zło musiało już widocznie głęboko zakorzenić się w jej umyśle. Nagle usłyszałam świst, podobny do odgłosu, jaki wydawał szybujący smok. I był to smok, ale na moje nieszczęście należał do Mrocznej Watahy. Cisnęłam w niego kulą ciemności, ale nie wyrządziłam tym żadnej szkody jego opancerzonym skrzydłom. Potężnego gada mógł zabić jedynie równie potężny inny smok. Wtem od strony lasu nadleciał Septimus, bijąc powietrze szmaragdowymi skrzydłami. Wylądował zgrabnie na ziemi i czekał na wroga. Dwa ogromne zwierzęta rzuciły się na siebie. Mój smok był szczuplejszy, a zarazem zwinniejszy od przeciwnika. Po paru ciosach, które zadał mu Mroczny, Septimusowi udało się w końcu podlecieć do wielkiego gada i zatopić kły w jego gardle. Wróg padł, martwy, na ziemię, a zwycięzca podleciał do mnie i otarł się o moje ramię. Wyciągnęłam dłoń, z której wystrzeliło złote światło. Po chwili na ciele smoka nie było już ani jednego draśnięcia.
- Dobrze się spisałeś. - powiedziałam. - A teraz leć i przekaż innym, jakie nowe niebezpieczeństwo na nas czyha.
Septimus na znak całkowitego oddania i posłuszeństwa polizał mnie po twarzy, na co się roześmiałam i zatoczył koło nad polanką. Za parę sekund był już tylko odległym punkcikiem na błękitnym horyzoncie.
Znalazłam w końcu Bellę, siedzącą w głębi swojej jaskini.
- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła.
- Nie rozumiesz, że chcę ci pomóc? To ta twoja postać jest zła, jej musisz się obawiać. I, jak widzę, nie pozostało mi nic innego, jak uciec się do Czarnej Magii.
Moja siostra próbowała się ode mnie odsunąć, chociaż opierała się już plecami o najbardziej wystający punkt jaskini.
- Nie zbliżaj się do mnie. - powtórzyła drżącym głosem.
Bez słowa wyjęłam zza paska srebrny sztylet, wysadzany drogimi kamieniami. Na samej górze rękojeści widniały cztery rubiny, jako symbol ognia. Pod nimi znajdowały się, również cztery, szmaragdy, symbolizujące ziemię, potem szafiry - znak wody i diamenty, przedstawiające powietrze. Przy samym ostrzu został osadzony czarny onyks, a na czubku rękojeści kawałek złota - symbole Czarnej i Białej Magii. Tym właśnie sztyletem nacięłam rękę Belli. Jej krew, obecnie czarna, zła, wypłynęła na skały. Potem zrobiłam nacięcie także w swojej skórze i przyłożyłam obie rany do siebie. Moja błękitna krew zmieszała się z jej ciemną, krew Księżniczki Cienia z krwią dawnej Księżniczki Światła.. Wypowiedziałam zaklęcie Przywracania Duchów, którego nauczył mnie Severus i z rozcięcia na dłoni Belli wytrysnęła czarna mgła. Podałam sztylet siostrze.
- Przebij swojego złego ducha, teraz. Tylko ty możesz to zrobić.
- Nie mogę. - wyszeptała. - Ty mi to zrobiłaś. Czarna Magia przez ciebie przemawia.
- To z ciebie właśnie wypłynęła Zła Magia. Pokonaj ją, a już na zawsze będziesz złotą Księżniczką.
Bella zaczęła drżeć na całym ciele, niczym osika na wietrze. Uniosła dłoń ze sztyletem i zamierzyła się na mgłę.
- No już, dalej! Możesz to zrobić! - zawołałam. Cofnęła rękę. Zawahała się - nie wiedziała, czy dobrze robi.
- Jeśli ci się nie uda, do końca życia zostaniesz taka. Zła i zgorzkniała. - powiedziałam. - Chcesz tego? Zrób to! Zabij ją! - wrzasnęłam.
Jednak moja siostra nie miała zbyt silnej woli, aby przebić swoją złą stronę. Sztylet wypadł z brzękiem z jej dłoni na ziemię, a Bella wybiegła z jaskini. Mgła wleciała przez ranę z powrotem do jej ciała. Zrozumiałam. Odczarować ją mogła tylko osoba, którą kocha. Nagle przeszył mnie dreszcz. Nieproszona wizja zagościła w moim umyśle. Jej główną bohaterką była Bella. Spadła, nie wiem, czy umyślnie, czy nie, z klifu. Teraz musiałam znaleźć kogoś, kto przywróci młodej Alfie dawną postać.
Bella?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz