Niewiele pamiętam z tamtego dnia.
Jedynie jakieś nieistotne urywki wspomnień. Fragmenty, które nijak nie mogły mi pomóc w zrozumieniu zaistniałych zdarzeń. Nieraz potem pytałam siebie "Czemu?". Tamten dzień był równie niewyraźny i zatarty w mej pamięci jak liźnięcie atramentu na powierzchni kartki. Był subtelny. Stanowczo zbyt subtelny.
Przypominam sobie jedynie detale. Drastyczne, pełne bólu, cierpienia i krwi detale. Jak wczoraj widzę przed oczami jego rozszarpaną klatkę piersiową i zmiażdżone w uderzeniu, dogasające serce. Wyblakłe oczy spoglądające ku górze martwym, niewidzącym wzrokiem. Ostatni szept, którym wyraził cały swój żal i mękę. A potem tylko ciszę. Ciszę, której nie przerywało nic prócz łopotu mojego wylęknionego serca. Przerażenie wypełniające pustkę przed moimi oczami. Zawroty głowy, drżące, uginające się pod ciężarem ciała nogi.
Pamiętam, że usiłowałam przemóc samą siebie i ruszyć. Przecież musiałam spełnić ostatnią wolę zmarłego. Ale mimo wszystkich wytykanych argumentów wciąż stałam i wpatrywałam się w pozbawioną życia twarz. Jakkolwiek próbowałam wszystkiego nie mogłam oderwać oczu od tych spoglądających ku górze źrenic.
Kolejną scenę, którą sobie przypominam było spotkanie się z jakimś basiorem. Przedstawił mi się jako Nuka i współczującym głosem poradził, żebym odpoczęła. Skinęłam tylko głową i osunęłam się na ziemię. Nie miałam siły na nic więcej.
Obudziłam się rano z bolącą głową i od razu napotkałam spojrzenie basiora, którego spotkałam dzień wcześniej. Kiedy dostrzegł, że wstałam uśmiechnął się tylko i wskazał na trzymany kawał mięsa.
- Skosztujesz? Jesteś pewnie głodna - zagadał. Obrzuciłam tylko niechętnym spojrzeniem trzymane przez niego jedzenie i wyjąkałam:
- Jestem wegetarianką.
Nuka spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział. Dopiero po chwili ponownie się odezwał.
- Może dołączysz do nas? - spytał uśmiechając się delikatnie.
- Do was? - uniosłam brew zaskoczona. - Co masz na myśli?
- Watahę - mruknął Nuka przewracają oczami. - Watahę Zaklętego Źródła.
Wataha Zaklętego Źródła. Zaklęci.
Niespodziewanie zakręciło mi się w głowie i mało brakowało, a bym upadła. Basior zauważywszy, że jest mi słabo zaniepokoił się.
- Wszystko dobrze? - spytał. Nie odpowiedziałam.
- On mówił właśnie o was - szepnęłam. - Prosił mnie, żebym powiedziała wam o jego śmierci.
Nuka wytrzeszczył oczy.
- O czyjej śmierci? - spytał zdziwiony.
- Tranquilo - wymamrotałam. - Jego imię brzmiało Tranquilo.
Zawroty głowy powróciły z przerażającą siłą i upadłam na ziemię.
- Prosił, żebym powiedziała Ayline... On ją kochał - jęknęłam. Drastyczne wspomnienia wróciły i zemdlałam.
<Nuka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz