Wadera spojrzała na mnie, po czym znów ruszyliśmy w drogę. Szedłem obok
niej, co jakiś czas pokaszlując. Po chwili zatrzymałem się, spoglądając
na waderę.
- No i... dziękuję za dodanie sił - uśmiechnąłem się.
- Nie ma sprawy - przekręciła głowę.
Później szliśmy bez słowa, co jakiś czas spoglądając na siebie. W końcu
dotarliśmy do jaskini, o której już wcześniej wspominała Keira. Gdy
weszliśmy do niej zacząłem się rozglądać.
- Ładnie tutaj... - przyznałem.
Wadera obdarzyła mnie pięknym uśmiechem. Weszła w głąb jaskini i
spojrzała na mnie wyczekująco. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
Poczułem ulgę, gdy mogłem opaść na ziemię, choć było to poprzedzone
ogromnym bólem, który sprawiał mi nawet najmniejszy ruch. Położyłem łeb
na łapach i przymknąłem oczy. Po chwili jednak oprzytomniałem, słysząc
dźwięczny i delikatny głos Keiry. Podniosłem łeb i spojrzałem na nią
pytająco.
- I jak? - spytała.
Na początku nie wiedziałem o co jej chodzi, więc przekrzywiłem łeb i
otworzyłem pysk, chcąc zapytać co miała na myśli. Lecz wadera uprzedziła
mnie.
- Znaczy, jak się czujesz... - spojrzała na mnie swoimi dużymi, błękitnymi oczami.
- Dobrze - odpowiedziałem, próbując nie gapić się tak na nią.
- To... Na razie leż. Niedługo wrócisz do siebie - uśmiechnęła się łagodnie, po czym odeszła kilka kroków ode mnie.
Westchnąłem i uśmiechnąłem się pod nosem. Ale po chwili zadałem sobie
kontrowersyjne pytanie: Czy taka piękna wadera mogłaby poczuć coś,
cokolwiek, do takiego basiora jakim jestem ja? Uśmiech zszedł z mojego
pyska, po czym zamknąłem oczy i wykończony znalazłem ukojenie we
śnie....
Keira??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz