sobota, 15 marca 2014

od Keiry - cd. Aceiro; do Aceiro

Gdzieś na przyćmionym horyzoncie zamajaczyła niewyraźnie zarysowana sylwetka. Szła powoli, słaniając się, jakby każdy krok mógł być dla niej tym ostatnim. Pomimo, że postać  była zgarbiona i wyglądała na wycieńczoną, coś w jej zgaszonych oczach wydało mi się znajome. Otworzyłam ślepia zdumiona, pojąwszy kim jest ta opadła z sił istota. Chciałam ku niej pobiec, objąć ją, ale nie mogłam. Nogi jakby wrosły mi w ziemię nie pozwalając nawet drgnąć.
- Mamo! - krzyknęłam wzruszona. - Tutaj jestem!
Wilczyca usłyszawszy me wołanie uniosła nieco łeb i potoczyła błędnym wzrokiem dookoła. Wreszcie, gdy mnie dostrzegła przyspieszyła. Dzieliło nas już tylko kilkadziesiąt metrów, gdy usłyszałam drżenie ziemi. 
- Pospiesz się! - wrzasnęłam. - Jeszcze tylko kawałek!
 Ivonne dawała z siebie wszystko. Minęła już przed sobą tylko trzydzieści metrów. Dwadzieścia pięć. Dwadzieścia...
Nagle zza drzew wyłoniło się stado. Jelenie pędziły w bezładnym szyku, doganiając nieporadną wilczycę. Poczułam, że zasycha mi w gardle. Jeszcze tylko piętnaście metrów. Jeszcze tylko dziesięć...
W oczach matki zalśniły łzy. Była już tak blisko, ale opadała z sił, a jelenie były coraz bliżej. Nie dała rady nawet uskoczyć w bok. Po prostu zniknęła pod ich kopytami jak szmaciana lalka. Bezsilna i pusta lalka.

***

Obudziłam się z krzykiem. Przed moimi oczami wciąż tkwiły drastyczne obrazy. Ivonne padająca jak mucha, tętent kopyt jeleni i...
Nagle wszystkie chwile, w których widziałam śmierć bliskich skumulowały się we mnie i wybuchnęłam płaczem. Choć wstydziłam się tego, znalazłam jakąś ulgę w płakaniu. Łkając szeptałam imiona zmarłych.
- Ivonne - jęczałam. - To było tylko dziesięć metrów... Gdybym miała dość siły, żeby do ciebie dobiec... - szloch wyrwał się z mej piersi i znów sznur perlistych kropel spłynął po mym pysku. "Czemu odeszliście?"
Niespodziewanie ktoś położył mi rękę na ramieniu i podskoczyłam. Wciąż roztrzęsiona otarłam pospiesznie łzy, kiedy dotarło do mnie, że tuż obok stoi Aceiro.
- To nie twoja wina - szepnął. - W życiu zdarzają się rzeczy, nad którymi nie możemy zapanować. 
Nic nie powiedziałam tylko przyciągnęłam go do siebie. 
- Przepraszam - szepnęłam i nachyliwszy się pocałowałam go. "W życiu zdarzają się rzeczy, nad którymi nie możemy zapanować" Jedną z nich jest miłość.

<Aceiro?>

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz