- Nie wyglądasz przesadnie dobrze - mruknęłam unosząc brwi. Przede mną leżał oddychając chrapliwie, biały, zakrwawiony basior. Wyglądał na osłabionego.
- Ty też byś nie wyglądała - odparł kaszląc. Pomimo opłakanego stanu zdobył się na cień uśmiechu. Odwzajemniłam go.
- Skoro już jesteśmy na "ty" - przekręciłam głowę wpatrując się figlarnie w wilka - to może powiesz mi kim jesteś, co tu robisz i co ci się stało.
- Daj mi trochę odsapnąć, proszę - jęknął basior mrużąc oczy. - A jeśli znasz jakieś miejsce w pobliżu na odpoczynek, zaprowadź mnie tam.
- Owszem, znam - uśmiechnęłam się na myśl o watasze. - Ale czy masz dość siły, żeby dotrzeć do jego granic? - mówiąc to rzuciłam pełne powątpiewania spojrzenie w stronę rannego.
- Spróbujemy - wydyszał wilk dźwigając się na nogi. Wyczerpane kończyny jednak nie utrzymały jego ciężary i basior runął na ziemię.
- Nie dam rady - jęknął.
- W takim razie mamy tylko jedną opcję - mruknęłam klękając koło wilczura. - Nie znam się zbyt dobrze na magii leczniczej, ale może uda mi się zatamować krwawienie i uśmierzyć ból... - szepnęłam. Zręcznie obwiązałam zakrwawioną łapę prowizorycznym bandażem z liści i posławszy wiązkę magii w stronę basiora obrzuciłam swoje dzieło krytycznym spojrzeniem.
- Jeśli będziesz oszczędzał tą nogę dotrzesz do granic watahy i odpoczniesz w mojej jaskini - uśmiechnęłam się. - Jakbyś chciał do nas dołączyć, mów, załatwię to. Ale teraz chodźmy - powiedziawszy to ruszyłam truchtem, a basior kuśtykając za mną.
Po jakimś czasie wędrówki usłyszałam jego pytanie.
- Powiesz mi jak się nazywasz? Nie pytałem jeszcze o to.
Obróciłam się w stronę basiora i po raz pierwszy urzekło mnie to jaki on przystojny. Pomimo ran, wycieńczenia i zmierzwionej przez wiatr sierści wyglądał pociągająco. Zarumieniłam się i spojrzałam pod nogi.
- Moje imię to Keira - szepnęłam. - A twoje?
Basior uśmiechnął się czarująco.
- Aceiro.
<Aceiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz