Jakże dziwnym uczuciem jest miłość...
Nieodwzajemniona potrafi rozedrzeć serce i krwawiące wystawiać na coraz to boleśniejsze rany. Ale kiedy naszemu uczuciu ktoś jest chętny, a jest to ten ktoś pożądany wtedy w duszy nieszczęśliwca nastaje wesele, a stare rany jak pod dotykiem czarodziejskiej różdżki - zabliźniają się.
Napisał ktoś kiedyś:
Pogorzelisko - moje serce.
Rozszalały ogień - moja dusza.
Jęki umęczonych - moja mowa.
"Kocham cię, najmilszy" - ostatnie słowa*
Osoba nieszczęśliwie zakochana wie co to cierpienie, tym bardziej jeśli nie jest ona zwykle zadurzona, a na wieki wieków miłująca niewłaściwego. Ból odczuwa na każdym kroku, tęsknota rozrywa jej serce, a przy duszy - pustka i osamotnienie. Tak wygląda życie nieszczęśnika.
Niczym delikatny pąk magnolii, miękki i otulony płaszczykiem aksamitnej skórki maluje się życie dwojga zakochanych. Szczęśliwe, a choć nie zawsze beztroskie, okazuje się cudownym, nawet jeśli ubogie.
Takie właśnie życie zaczynało być moje.
Na początku osamotniona, teraz znalazłam swoją drugą połówkę, tak do mnie pasującą. Dwie błądzące po świecie istoty natknęły się na siebie, jedna uratowała drugą, druga pokochała pierwszą, a pierwsza drugą... i miłość okazała się balsamem na obie dusze.
***
Aceiro był dla mnie wszystkim. Już kolejnego dnia okazało się, że bez niego niechybnie bym zginęła. A było to tak...
Wybraliśmy się na nocne polowanie, mknąc jak dwie białe strzały przez otchłań mroku. W ciszy rozlegały się co jakiś czas nasze śmiechy, płosząc zwierzynę i budząc ptactwo. W końcu zatrzymaliśmy się na klifie położonym wysoko nad morzem. Obróciłam się z uśmiechem ku Aceiro i objąłem go wtulając się w miękką, aksamitną sierść ukochanego.
- To ma być polowanie? - szepnęłam rozbawiona. Wilk uśmiechnął się tylko tajemniczo i przekręcił głowę.
- Umiesz pływać? - spytał. Zamrugałam, nieco zdziwiona jego nietypowym pytaniem.
- Oczywiście - odparłam. - Przecież to mój żywioł.
Aceiro chwilę się namyślał, po czym z figlarnym uśmiechem pocałował mnie.
- Zamknij oczy - szepnął. Byłam nieco zaskoczona tym dziwacznym żądaniem, ale posłusznie przymknęłam powieki.
- Trzymaj mnie mocno - rzekł basior i chwycił mnie mocno za łapę.
- Aceiro? - spytałam. Wilk nie odpowiedział nic tylko mocniej mnie złapał.
- Gotowa? - mruknął.
- Ale... co? - wymamrotałam. Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo nagle Aceiro skoczył ciągnąc mnie za sobą w dal. Nagle ziemia uciekła mi spod stóp i zaczęliśmy spadać.
- Coś ty zrobił? - wrzasnęłam. - Zabijesz mnie!
Wilk roześmiał się tylko.
- Nie panikuj, nic ci się nie stanie - zapewnił mnie. Chciałam powiedzieć, że oczywiście, że coś mi się stanie i że nie zamierzam nie panikować, ale wtem poczułam przenikający kości chłód i wpadłam w spienione fale morza. Chwilę walczyłam z wirem wodnym, po czym wynurzyłam się na powierzchnię. Przemoczona, zła i z groźnie lśniącymi oczyma odszukałam wzrokiem Aceiro, który pływał niedaleko mnie.
- Zamorduję cię! - syknęłam rozwścieczona mierząc ukochanego zabójczym spojrzeniem. - Jestem cała mokra przez ciebie!
- Przecież jesteś wilkiem wody - parsknął basior wijąc się ze śmiechu.
- Jasne - mruknęłam podpływając do niego. - Wykręcaj się tym.
- Nie złorzecz, Keira - szepnął Aceiro całując mnie czule. - Nie zrobił bym czegoś, nie namyśliwszy się wcześniej czy ci to nie zaszkodzi.
- Niech ci będzie - złagodniałam. - Ale po co mnie tu zaciągnąłeś w środku nocy?
- Na polowanie - odparł. - Takie na którym jeszcze nigdy nie byłaś - wilczur chwycił mnie za łapę i wciągnął pod wodę.
- Chodź - szepnął.
I popłynęliśmy w mroczną otchłań niezmierzonych wód, otwierającą się pod nami.
Aceiro? ;3
*Wiersz napisany przez autorkę opowiadania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz