Obudził mnie głód. Zew, który przezwyciężył nawet osłabienie. Chwiejąc się wstałam i błędnym wzrokiem potoczyłam po jaskini. Była inna niż ta, w której ostatnio przebywałam. Niecodzienna.
- Gdzie ja jestem? - wymamrotałam zataczając się pod ścianę. Niespodziewanie z drugiego końca jamy dobiegł mnie głos.
- W jaskini Ayline.
Nie ufając swym własnym siłom ostrożnie się odwróciłam i zbadałam otoczenie uważnym wzrokiem. Byłam w obszernym, niezmiernie kolorowym pomieszczeniu, którego jaskrawe barwy raziły oczy. Przy kanciastym wejściu stał Nuka spoglądając na mnie z wahaniem.
- Nie było jej - mruknął tonem przeproszenia. Uniosłam brwi nie wiedząc o kogo mu chodzi. Jaka "ona"? Gdzie "jej" nie było?
- Chodzi o Ayline - powiedział wolno wilczur tak by sens jego zdania w pełni do mnie dotarł. Zdziwiona zamrugałam.
- Skąd wiesz? - otworzyłam szeroko błękitnawe oczy. Z kolei to Nuka zdawał się być zdumiony moim pytaniem. Przekręcił głowę tylko i spoglądał na mnie zaskoczony.
- Przecież... - zawahał się - sama mi o tym mówiłaś.
W ton jego głosu wdarła się niepewność. Jakby basior nie wiedział czy to co mówi jest prawdą czy snem.
Dopiero po chwili przypomniałam sobie poprzedni dzień, ale tym razem widmo rozszarpanego ciała Tranquilo nie przeraziło mnie tak. Oddychałam powoli, miarowo, skupiając się na pracy mięśni. "Muszę się rozluźnić - pomyślałam. - Nie mogę wiecznie żyć w stresie"
Uniosłam głowę i spojrzałam nieśmiało na wilka.
- Zaprowadzisz mnie do waszych Alf? - szepnęłam.
Nuka uśmiechnął się szczerze.
- Nie, nie do Alf - odparł. - Do mojej przyjaciółki, Bety. Ona już będzie wiedziała co zrobić.
<Nuka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz