poniedziałek, 3 marca 2014

od Dixita - cd. Aishy; do Aishy

Powoli, stopniowo odzyskiwałem czucie we wszystkich członkach. Spróbowałem wstać. Kosztowało mnie to wiele wysiłku, ale w końcu się udało. Stałem na drgających cienkich nogach. Uświadomiłem sobie, że nie jadłem od bardzo dawna. Od razu do głowy strzeliła mi myśl, żeby coś upolować. Oczywiście w takim stanie nie dałbym rady, nawet małemu warchlakowi. Postąpiłem jeden krok; wszystkie moje mięśnie zaprotestowały. Opadłem na ziemię. Znów zdołałem wstać. I znowu upadłem. Szedłem tak długo, w końcu słońce przekroczyło punkt zenitalny i nadeszły najgorętsze godziny dnia. Postanowiłem je przeczekać.
~*~

Otworzyłem oczy i ujrzałem dookoła ciemność. Uniosłem głowę i powoli zacząłem spostrzegać szczegóły. Na czarnym niebie zajaśniały gwiazdy, a otaczały mnie krzaki, w których się wczoraj ułożyłem. Postanowiłem kontynuować wędrówkę nocą. Ruszyłem do gniazda Vandrerii. Tam miała być Aisha. Kierowałem się na północ, zgodnie z zaleceniami Aishy. Człapałem długo, aż w końcu po mojej prawej stronie niebo się zaróżowiło i z każdą minutą nabierało barw. Wschód słońca. Najpiękniejsza pora dnia.
Ciekawe, co dziś na śniadanie?

Aisha???



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz