Podążaliśmy właśnie w kierunku jaskini Alf, kiedy pomyślałem, że ponury Jasper tak właściwie nie jest nam do niczego potrzebny. "Równie dobrze możemy udać się do Incantaso" - przebiegło mi przez myśl. Rozbawiony własną głupotą niemalże parsknąłem śmiechem. Widząc to Nina uniosła brwi po czym wzruszyła ramionami, mając zamiar najwidoczniej mnie zignorować.
- Zmiana planów - rzuciłem do niej. Wadera spojrzała na mnie pytająco:
- Sprecyzuj co znaczy "zmiana planów" - powiedziała wpatrując się we mnie wyzywająco.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- To znaczy, że wybieramy się do mojej matki w odwiedziny - odparłem beztrosko, na co Nina zatrzymała się jak wryta. Jej mina wyrażała tak bezgraniczne zdumienie, że musiałem powstrzymać się całą siłą woli, żeby się nie roześmiać.
- Ale... jak... czemu? - wymamrotała mrugając. Nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem, pozwalając sobie na chwilę rozluźnienia. Ach, jak dawno nie śmiałem się tak szczerze... Widmo wojny przytłoczyło wszystkich bez wyjątku i w ostatnich czasach śmiech nie często był słyszany w naszej okolicy.
- Moja matka jest samicą Beta - wzruszyłem ramionami poważniejąc. - Przypuszczam, że powie ci co i jak. Ale teraz chodź - ponagliłem.
Jakiś czas szliśmy przez las, aż po kilkunastu minutach dotarliśmy do jaskini Bet. Zajrzałem do niej i uśmiechnąłem się zobaczywszy Incantaso rozmawiającą z Hondo.
- In? - zawołałem. Wadera uniosła na mnie spojrzenie swych szarych oczy, a zauważywszy stojącą koło mnie wilczycę momentalnie przerwała rozmowę i uśmiechnęła się słabo. I ona - ta pełna niewyczerpanej energii istota - czuła się zmęczona.
- Nowy członek - uśmiechnąłem się, a In skinęła głową.
- Wejdźcie.
<Nina? Wena :/>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz