niedziela, 9 marca 2014

od Aceiro - do Keiry

Biegłem, goniony przez jakieś wilki. Nie miałem szans w walce z nimi, więc postanowiłem uciekać. Nie było to co prawda w moim typie, lecz co innego mógłbym zrobić? Zresztą i ucieczka była złym pomysłem, ponieważ rana na przedniej łapie coraz bardziej krwawiła. Wilki nie dawały za wygraną. Po boku ciągnęła się rwąca rzeka, a mi nie zostało nic innego, jak tylko wskoczyć do niej i czekać na cud. Napiąłem więc wszystkie mięśnie i skoczyłem, przebijając się przez taflę wody.
Spojrzałem na brzeg. Wilki warknęły tylko i odeszły. Prąd wody ciągnął mnie wprost na wodospad. Już nawet nie walczyłem. Cierpliwie czekałem na to, co właśnie miało się stać. Nie panikowałem, nie wpadałem w histerię. I tak nie zdołałbym uchronić się przed tym, co zgotował mi los.
Szum uderzającej o skały wody był coraz głośniejszy. Zamknąłem oczy i czekałem. Po chwili poczułem, że spadam. Siła uderzenia była tak duża, że oszołomiła mnie całkowicie. Po prostu osunąłem się w ciemności, nie odczuwając już bólu.

~*~

Otworzyłem oczy. Nade mną stała piękna, niebieskooka wadera. Przyglądała mi się nieufnie, aczkolwiek ze współczuciem. Uśmiechnąłem się lekko i z trudem zaczerpnąłem powietrza.

Keira??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz