Ruszyłem w stronę mojej chatki.Szkoda mi Belli no ale co ja mogę zrobić?Zapadał już zmrok,nagle usłyszałem głos kobiety
-Asantix Samarrow! A potem tylko palący ból na plecach.Upadłem nieprzytomny na ziemię.Obudziłem się na kamiennym tronie pod postacią człowieka.Ta sama blada skóra,te same czarne włosy do ramion..Nagle zobaczyłem co jest nie tak.Moje ręce,nogi i szyja były przypięte do tronu stalowymi kajdanami.Starałem się uwolnić ale nadaremno.Nagle z ciemności wyszła na czarno ubrana kobieta. -Witaj Severusie-podrapała mnie pod brodą. -Beatrix wypuść mnie -Oh,nie mogę mój wilczku-usiadła mi na kolanach i zaczęła smyrać mnie palcem po piersi.-Sauron chciał cię widzieć,a wiesz...ja tylko wykonuje rozkazy mego pana. -Zejdź ze mnie. -Yymm,zadziorny,mrrrr. -Mówię na poważnie. -Oh,ty mój wielki czarnoksiężniku. -Beeatrix zejdź z niego.-usłyszałem syczący głos w końcu pokoju. -Tak jest panie-pośpiesznie ze mnie zeszła i padła na kolana Podoba ci się mój zamek.Ssseverusie?-Sauron syknął mi w twarz.-Dementorzy powiedzieli mi że zbliża się tu jakieś zwierze.Chyba twoja koleżanka coo?Wiesssz co robimy z niechcianymi gośćmi? Do komnaty wszedł śmierciożerca z białym małym jelonkiem na łańcuchu.Maleństwo bardzo się bało i wierzgało.Sauron wziął różdżkę i wypowiedział zaklęcie,,Avada Kedavra!''.Sarniątko zmarło w pierwszej chwili. -Widzisz?To ssamo może stać się z tobą Snape.-podstwaił mi różdżkę pod gardło.Wiesz jak nie znoszę ludzi którzy nie przestrzegają moich zasad-zaczął razić mnie prądem.-Każdy taki człowiek jest brutalnie karany!-tym razem podciągrął rękaw i pokazał długie pazóry.Przejechał mi nimi po oku.Zaczęła płynąć mi krew.Cała moja twarz była we trwi a ja tylko powstrzymywałem krzyk. -Ja cię umyję Sevy.-Beatrix wzięła ścierkę i owinęła mi ją wokół głowy zasłaniając oczy. -Jeśli jeszcze raz nie będziesz mnie słuchał.Zabije cię!-zaśmiał się i zaczął zadawać mi wewnętrzny ból.Tego już nie wytrzymałem i zacząłem się drzeć.Czułem jak ktoś wypala mi wnętrzności.-Saaa już wystarczy.-pogłaskał mnie po głowie.Przestałem czuć zimnął zamkową posadzkę.Zamiast tego poczułem trawę i powiew wiatru.Potem już..zupełnie nic.Usłyszałem w mojej głowie echo. -Jo Sev..Sev.Seeev,ok?. Przebudziłem się byłem w moim łóżku już jako wilk.Wciąż bolało mnie oko i miałem tam bliznę.Otworzyłem oczy i zobaczyłem nademną Hondo i Delgado.Chciałem wstać,ale Delgado docisnął mnie do łoża. -Jesteś zbyt słaby Severusie.Zostań tu.-powiedział Delgado. -Ale Bella..ona idzie do Saurona-wyksztusiłem. -Bredzi,ja go przypilnuję-Delgado zwrócił się do Hondo. -Spadaj cieciu,ja go pilnuję-warknął Hondo. Nie słyszałem dalszej kłótni do zasnąłem <Bella?> | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz