niedziela, 7 lipca 2013

od Incantaso -cd. Hondo; do Hondo

- Jak nowo narodzona - uśmiechnęłam się słabo. W rzeczywistości byłam jednak wycieńczona i czułam się strasznie słabo.
- Musimy iść natychmiast do Carmen - powiedziałam, kiedy Delgado, Sev i Kate Lily oddalili się już.
- Nie masz siły, ten jad o mało cię nie zabił! - krzyknął Hondo nieco głośniej niż chciał.
- Wiem i właśnie dlatego musimy iść! Nie rozumiesz? Black demon jest morderczy i gdybyś ty się nie pojawił byłabym teraz... martwa. Nie możemy narażać innych! - błagałam.
- In... Ja wiem, ale teraz to >>ty<< jesteś najważniejsza. Wszystko inne mi wisi! - Hondo wyglądał na zrozpaczonego. Zadrżałam na całym ciele i łzy zaczęły ciec mi po policzkach. Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam...
-Ale... - próbowałam przemówić basiorowi do rozsądku - Przecież wiesz, że jeśli ktokolwiek natknie się na tego stwora...
- Nie myślmy o tym teraz - przerwał mi wilczur - Proszę.
- Dobrze - przełknęłam łzy. I teleportowaliśmy się do jaskini. Dopiero teraz zobaczyłam jak Hondo ją ładnie urządził. Ustawił nowe kwiaty i zrobił mi takie wygodne gniazdko. Uśmiechnęłam się.
- Incantaso, co... robił Severus? - spytał nagle basior. Pobladłam. Poczułam jak wspomnienia wracają całą mocą.
- Nie mówmy o tym. Pomógł mi. Tyle. Żyję i jest wszystko ok. A teraz chyba się prześpię... - i zasnęłam. Śniły mi się jednak straszne sny. Czarna magia Saverusa, błyski i ból... Obudziłam się nagle w nocy. Hondo spał, Vitani też, ale zobaczyłam, że koło mojego leża w świetle księżyca lśni srebrzysty kwiat jedno-nocnej konwalii. Kwiecie, które wyrasta w jedną jedyną noc roku... Po chwili zobaczyłam, że obok siedzi Alurien.
- Och, Al - szepnęłam.
- Jak się... hmm... czujesz? - zapytał ostrożnie białozór.
- Nie zachowuj się jakbym już była martwa lub konająca. Lepiej mi było z twoim poczuciem humoru - jęknęłam z żalem.
- Wybacz... - mruknął ptak.
- Nie mów mi, że się martwiłeś- spojrzałam nagle spiorunowana na ptaka, który wpatrywał się tępo w ziemię.
- No, hmm... trochę - mruknął posępnie ptak.
- No nie spodziewałam się tego po tobie - uśmiechnęłam się, a ptak to odwzajemnił...
-Co się dzieje? - spytał nagle zaspany Hondo, który niespodziewanie podniósł głowę.
- Nic - mruknęłam - Wszystko dobrze.
- Jak się czujesz? - spytał nagle basior.
- No ludzie! Wilki i ptaki znaczy... - odchrząknęłam - Jestem żywa, nie musicie się tak martwić!
Hondo i Alurien spojrzeli tylko po sobie i parsknęli śmiechem, jak starzy dobrzy bracia. A ja nic z tego nie rozumiałam...

Hondo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz