Razem z Delgado wróciliśmy do jaskini.Wszyscy dookoła śmieli się z nas.Hondo tak bardzo upokorzył Delga.
-Nic ci nie jest?-Spytałam troskliwie.
-nie!-wrzasnął
-Nie krzycz na mnie-odpowiedziałam wkurzona.
-Ach tak niby czemu?!
-Ty się całekim zmieniłeś, całkiem.Odchodzę jeśli będziesz miał zamiar wrócić do dawnego życia to przyjdź do mnie.
-Ale Sa,....sara?-Spytał zdesperowany
Spojrzałam tylko na niego unosząc jedną brew i odwróciłam się dumnie
podnosząc głowę. "Przecież ktoś tutaj musi nauczyć tego wilka kto tu
rządzi"-Pomyślałam.Dell nie wiedział co ma zrobić.Ale nie byłam już tą
samą troskliwą waderą za tamtych czasów.Zastanawiał się co by tu zrobić z
tym fantem-Hondo.To było takie upokorzenie.Cały dzień spędziłam
wędrując po watasze.Przecież nie wrócę do niego parsknęłam pod
nosem.Upolowałam sobie zwierzynę.Tym razem zająca.z konsumowałam go po
czym "delektowałam się" pięknem przyrody.Położyłam się i nawet nie
wiedząc kiedy zasnęłam.Obudził mnie szelest, jakiś dziwny szelest i
tupot łap.Wstałam uniosłam uszy i zaczęłam rozglądać się dookoła.Z
daleka widziałam jakiegoś wilka.Wilka, który nie był z naszej watahy o
nie!To nie był ten sam nasz zapach.Nie chciałam zdradzać mu mojego
położenia.Zaczęłam powoli i po cichu skradać się ku niemu aby zaatakować
go w odpowiedniej chwili.Schowałam się tuż obok w cierniste, kujące
krzaki.Ale cóż lepsze to niż mieć na karku wroga-pomyślałam.Patrzyłam na
każdy jego ruch.Ku mojemu zdziwieniu on sam wiedział gdzie jestem i
rzucił się na mnie.Przygwoździł mnie do ziemi.Był tak gigantyczny i
silny.To prawda w naszej watasze kręciły się różne wilki ale nigdy
takie.Nie mogłam nic zrobić moja moc była zbyt słaba.Nagle ujrzałam
jakiegoś basiora.To był Hondo.
-Hondo!-Krzyczałam.
Podbiegł do mnie i uratował.Zaś samego wilka wypędził z hukiem do mrocznych.
-Hondo jesteś moim bohaterem-powiedziałam zdumiona
-E...tam lepiej nie zaczynaj bo znów będziemy się całować....
-Nie, nigdy.-odpowiedziałam ze wstrętem.
-To dobrze bo nie wiem jak zareagowałaby drugi raz In.
-Hondo przepraszam cię za dell.
-nie ma za co to po prosu zagubiony basior.
-Niestety....-zchyliłam głowę i zrobiłam się smutna.
-Coś ci jest?
-Nie tylko ja muszę już iść.
-Aha rozumiem do zobaczenia.
-Nom-spojrzałam na niego z uśmiechem.
Postanowiłam wrócić do Delgado.Muszę powiedzieć o Hondo.Niech w końcu ta walka się skończy!Moje myśli aż krzyczały ze złości.
-Dell chodź tu!
-Mała wróciłaś!
-Chodź musimy porozmawiać o Hondo.
-Co chcezsz mi mówić o nim?!
-Uratował mnie-przełknęłam ślinę
-Naprawdę?
-NO TAK PRZED JAKIMŚ MROCZNYM.
-Nie not super.
-No wiem-uśmiechnęłam się
-Chcę w takim razie jutro znim porozmawiać idziesz ze mną?
-Dobrze będę cię pilnować!
-Ta....
-Nom.
-Chodź spadź-ziewnął.
-Dobrze i tak już bardzo późno.
Zwinęliśmy się w kłębek i poszliśmy spać.Obudziłam się wcześniej niż
Dell.Obudził mnie tupot łap.Sądziłam, że to Hondo.Ale czy coś się
stało?Wyjrzałam z jaskini a on bieg w jej kierunku.
-Sara,sara!-wołał.
-Coś się stało?
-No tak.
-Ok pomogę ale chcę najpier coś powiedzieć ja nie chcę już tej walki zostańmy przyjaciółmi.
-No wiem ja też.A teraz chodź mi pomóż Delgado też może iść.-Uśmiechnął się a ja mu to odwzajemniłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz