niedziela, 7 lipca 2013

od Hondo -cd. Incantaso; do Incantaso

Gdy Incantaso poszła się ogarnąć poszedłem odebrać nasze drinki.Oczywiście zagadałem się z właścicielem i do krateru wróciłem po dłuższym czasie.Incantaso już tam nie było.,,Gdzie ją znowu wcięło?''-pomyślałem-,,Pewnie za tą mroczną poleciała.Ahh..czy ona zawsze musi pakować się w tarapaty?''Zacząłem podążać jej śladami i zapachem.Oprucz Incantaso wyczułem też inną waderę.Cuchnęła szpikiem kostnym i krwią.Trop prowadził do Puszczy cieni.Od razu nabrałem podejrzeń.Obawiałem się tego co widzieliśmy tu ostatnim razem.Trop doprowadził mnie do krańca przepaści,gdzie nagle się urwał.,,Incantaso ma skrzydła,mogła po prostu przelecieć''-pomyślałem,ale jak ja pokonam przeszkodę?Wziąłem głęboki wdech,i cofnąłem się 3m do tyłu.Z tamtego miejsca wziąłem rozbieg,i nawet się nie spostrzegłem jak znalazłem się w powietrzu i wylądowałem na przeciwnym krańcu odchłani.Popatrzyłem jeszcze raz za siebie,a potem rozległ się głośny chuk,który spłoszył z pobliskich drzew stado gawronów.Tam musiała być In,czułem to.Pogalopowałem przed siebie,niezastanawiając się co mogło wydać owy hałas.Wszaleńczym biegu dostrzegłem między drzewami powolnie,i ciężko stąpające czarne łapy.,,BlackDemon..musiał wyczuć zapach In!''-pomyślałem i rzuciłem się gorączkowo do biegu.Nie widaomo co to dokładnie jest,ani jaką ma siłę.Po kilku marnych minutach szaleńczego biegu,zobaczyłem ranną Incantaso leżącą na ziemi.
-Nic ci nie jest?!-spytałem przerażony.
-Jaja se robisz?!To coś tu idzie.
-Widziałem..No..chodź-stęknąłem i wziąłem In na plecy-Ciężka jesteś.
-Musimy uciekać.Już!-krzyknęła gdy zobaczyła że zza drzew wyłania się czarna postać. Poraz pierwszy w całości zobaczyłem stwora.Był cały czarny oprócz pyska.Nie miał oczu i skóry na pysku co dosłaniało jego krwawe wnętrze.Rzuciłem się z Incantaso prosto na potwora.Przebiegłem zwinnie pod jego łapami i już uciekaliśmy z Puszczy Cieni.Biegliśmy a dokładnie,to ja biegłem długo.Gdy straciłem resztki sił,wbiegłem do jaskini, której ściany zdobiły skóry,wnętrzności i kości zwierząt.Było zupełnie ciemno i cicho.To znaczy prawie cicho.Z głębi korytarza dobiegał szloch
-Poczekaj tu-powiedziałem-Tu jesteśmy bezpieczni.
-Nie powiedziała bym.-zaczęła się rozglądać.
-Wracam dosłownie za minutę.-pobiegłem za głosem w głębi korytarza
Zrobiło się jaśniej,i zobaczyłem małą lwicę uwięzioną w klatce z kości.Obok leżały noże różnego rodzaju,oraz pojemniki.
-Czyżby jakieś chore eksperymęty?-mruknąłem do siebie.
-Nie,nie teraz!Proszę nie róbcie mi tego!-jęczało lwiątko.
-Niby czego?
-To Z-Zecora mroczna szamanka.-wyjąkała-Słyszałam że zajmuje się w-w-właśnie tym!-lwiczka wskazała na noże i rozpałakała się.
-Spokojnie nic ci nie zrobię-zapewniłem.Jakoś udało mi się otworzyć drzwiczki klatki.Gdy lwiątko wyszło zobaczyłem że w jej nodze tkwi mała strzałka-Ej,masz coś na nodze.
-Wiem,właśnie tak mnie tu przywlokła.To strzałka usypiająca,ale już nie działa-lekko się uśmiechnęła.
-Jestem Hondo,dasz radę iść?
-Vitani,tak jest!
Wybiegłem razem z towarzyszką do Incantaso.Wszystko jej opowiedziałem i znów zaczęliśmy uciekać z Puszczy Cieni.Gdy już byliśmy w bezpieczny i normalnym miejscu,zwróciłem się do Vitani.
-Leć już mała.
-No ale..no bo...moi..rodzice nie żyją i....czy mogła bym zostać twoją towarzyszką?
-Eh,pewnie.
-O dzięki,dzięki,dzięki!-lwica mocno mnie przytuliła.
-Dusisz mnie-wykaszlałem.a In tylko się śmiała.

Incantaso?


A to Vitani;




Imię:Vitani
Rodzaj:Zwykły
Gatunek:Lew stepowy
Płeć:samica
Wiek:5miesięcy
Historia: powyżej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz