Mijały dni, a ja nie wychodziłem ze swojej jaskini. Nie potrzebowałem kontaktu ze światem zewnętrznym. Zastanawiało mnie tylko jedno: Jak czują się moi przyjaciele? Co z Aishą, Dixitem? Jak układa się Lili i Rey’owi? To właśnie oni byli dla mnie najważniejsi. Ale w to popołudnie wcale o nich nie myślałem. Znów miałem spotkać się z tą przeklętą żmiją - Surgens. Już samo to imię wywoływało we mnie obrzydzenie. W końcu jednak zebrałem myśli i wyruszyłem na spotkanie z nią. Wadera siedziała przy klifie. Śledziła każdy mój ruch i nie spuszczała ze mnie wzroku. W końcu podszedłem do niej i warknąłem.
- Cześć! - mruknęła i zatrzepotała rzęsami.
- Witaj... - warknąłem niechętnie.
- Widzę, że znów przyszedłeś.
- Nie no, serio?! - warknąłem sarkastycznie. - Czego chciałaś?
- Porozmawiać. Z przyjacielem.
- Nie jestem twoim przyjacielem! - warknąłem oburzony. - Ty nie masz przyjaciół!!
- A za to ty masz? - uniosła brew.
- A żebyś wiedziała... Może nie jest ich dziesiąt, ale przynajmniej zasługują na to miano.
- Tak? A niby kto to taki?
- A po co ci to wiedzieć?
- Tak dla twojej wiadomości: Jestem bardzo ciekawska... - uśmiechnęła się.
- No chyba w snach... - przewróciłem oczami. - A tak w ogóle, to przestań zachowywać się jak gdyby nigdy nic...!
- Ja?
- Nie, ten krzak... To czego chcesz?
- Najpierw powiedz mi kto to taki... Twoi przyjaciele....
- Dobrze wiesz kto to.
- Rzeczywiście. Zapomniałam!
- Proszę cię... - pokręciłem łbem.
- Aisha? Dixit? Lili? Te kupy futra?!
- Coś ty powiedziała?! - warknąłem i skoczyłem w jej kierunku.
- Podobno nie bijesz wader...
- W takiej sytuacji zrobię wyjątek! - rzuciłem się na nią.
Walka nie trwała zbyt długo. Byłem dużo silniejszy i szybszy, lecz ona nadrabiała to ponadprzeciętną inteligencją i ogromnym sprytem. W końcu jednak powaliłem ją na ziemię.
- Nie chciałem cię zabijać. W końcu jesteś młoda... Ale nie widzę innej konieczności... - prychnąłem.
Niestety jednak wadera oślepiła mnie i zepchnęła mnie z krawędzi klifu. Lecz ja również pociągnąłem ją za sobą. Oboje zaczęliśmy spadać w dół. Surgens rozłożyła skrzydła i wzbiła się w powietrze. Ja spadałem w dół, wiedząc co mnie czeka. Zamknąłem oczy i czekałem, aż roztrzaskam się na kawałeczki gdzieś tam, na końcu przepaści...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz