niedziela, 2 lutego 2014

Od Nuki - cz. III

 Mijały dni, a ja nie wychodziłem ze swojej jaskini. Nie potrzebowałem kontaktu ze światem zewnętrznym. Zastanawiało mnie tylko jedno: Jak czują się moi przyjaciele? Co z Aishą, Dixitem? Jak układa się Lili i Rey’owi? To właśnie oni byli dla mnie najważniejsi. Ale w to popołudnie wcale o nich nie myślałem. Znów miałem spotkać się z tą przeklętą żmiją - Surgens. Już samo to imię wywoływało we mnie obrzydzenie. W końcu jednak zebrałem myśli i wyruszyłem na spotkanie z nią. Wadera siedziała przy klifie. Śledziła każdy mój ruch i nie spuszczała ze mnie wzroku. W końcu podszedłem do niej i warknąłem.
 - Cześć! - mruknęła i zatrzepotała rzęsami.
 - Witaj... - warknąłem niechętnie.
 - Widzę, że znów przyszedłeś.
 - Nie no, serio?! - warknąłem sarkastycznie. - Czego chciałaś?
 - Porozmawiać. Z przyjacielem.
 - Nie jestem twoim przyjacielem! - warknąłem oburzony. - Ty nie masz przyjaciół!!
 - A za to ty masz? - uniosła brew.
 - A żebyś wiedziała... Może nie jest ich dziesiąt, ale przynajmniej zasługują na to miano.
 - Tak? A niby kto to taki?
 - A po co ci to wiedzieć?
 - Tak dla twojej wiadomości: Jestem bardzo ciekawska... - uśmiechnęła się.
 - No chyba w snach... - przewróciłem oczami. - A tak w ogóle, to przestań zachowywać się jak gdyby nigdy nic...!
 - Ja?
 - Nie, ten krzak... To czego chcesz?
 - Najpierw powiedz mi kto to taki... Twoi przyjaciele....
 - Dobrze wiesz kto to.
 - Rzeczywiście. Zapomniałam!
 - Proszę cię... - pokręciłem łbem.
 - Aisha? Dixit? Lili? Te kupy futra?!
 - Coś ty powiedziała?! - warknąłem i skoczyłem w jej kierunku.
 - Podobno nie bijesz wader...
 - W takiej sytuacji zrobię wyjątek! - rzuciłem się na nią.
 Walka nie trwała zbyt długo. Byłem dużo silniejszy i szybszy, lecz ona nadrabiała to ponadprzeciętną inteligencją i ogromnym sprytem. W końcu jednak powaliłem ją na ziemię.
 - Nie chciałem cię zabijać. W końcu jesteś młoda... Ale nie widzę innej konieczności... - prychnąłem.
 Niestety jednak wadera oślepiła mnie i zepchnęła mnie z krawędzi klifu. Lecz ja również pociągnąłem ją za sobą. Oboje zaczęliśmy spadać w dół. Surgens rozłożyła skrzydła i wzbiła się w powietrze. Ja spadałem w dół, wiedząc co mnie czeka. Zamknąłem oczy i czekałem, aż roztrzaskam się na kawałeczki gdzieś tam, na końcu przepaści...

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz