Westchnąłem
ciężko, patrząc jak zachodzące słońce "całuje" horyzont. Niebo zasnute
było chmurami w kolorach tęczy; od fioletowego obłoku na wschodzie, do
czerwonej jak krew chmury blisko słońca. Zastanawiałem się, co teraz
porabia Aisha. Nie wiedziałem, co ją uraziło. Odeszła. Tylko gdzie?
- Gdybym tylko mógł to wiedzieć... - powiedziałem na głos. Podszedłem do pobliskiego jeziora i wpatrywałem się w swoje zagubione oblicze, które jaśniało w ostatnich promieniach słońca. Pacnąłem łapą w taflę stawu, rozmywając obraz. Nie wiedziałem, co robić. Czy powinienem iść szukać Aishy? Nie mam gwarancji, że ją znajdę. A poza tym, co to da? Jeśli nie będzie chciała ze mną rozmawiać, to nic nie zrobię. Zależało mi na przyjaźni tej czarnej wadery. Sam nie wiem, dlaczego. Wtedy przypomniałem sobie o moim najlepszym przyjacielu, Nuce, który kiedyś opisywał mi Aishę. Wydawało mi się to dziwne, bowiem nie opisywał wadery jako przyjaciółki, ale bardziej jako... ukochaną, niezdobytą twierdzę, nieosiągalne pragnienie, wciąż tlące się zauroczenie, którego nic nie jest w stanie zgasić... Z tego, co wiem, Aisha ma ukochanego. Ba, narzeczonego. Cała wataha zna historię młodej samicy beta i Severusa. Ja także ją znam. Nic dziwnego, że Nuka nigdy nie zdobędzie serca wadery i cierpi z tego powodu. Nie jestem specjalistą, ale wyobrażam sobie, jak ja bym się poczuł, gdybym stracił Virię. Nikt nie byłby w stanie jej zastąpić. Niedługo po jej śmierci, popadłbym pewnie w obłęd; otaczałaby mnie pustka... Wiem, że Nuka zapewne już nigdy nie pokocha innej wadey tak samo jak Aishę... dlatego zostali najlepszymi przyjaciółmi. Co prawda, Nuka liczył na poważniejszy związek, ale przyjaźń jest lepsza od chłodnej tolerancji. Słońce całkowicie zniknęło i na świecie zapanowała ciemność. Wspiąłem się na najbliższe drzewo i postanowiłem się na nim przespać. Wtedy przypomniałem sobie słowa ojca: "Noc jest do czynów, nie czasem na zbędne pogaduszki i odpoczynek". To zdanie wryło mi się w pamięć. Zeskoczyłem z drzewa. Idę poszukać Aishy. Aisha? |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz