Po jakimś czasie podjęłam decyzję; dolecę do kresu puszczy i skończę swe poszukiwania. Bądź co bądź dobro watahy było dużo ważniejsze od prywatnych problemów. "Im szybciej będzie to przeszłością tym lepiej" - powtórzyłam w myślach, chyba po raz tysięczny utarty frazes, ale mimo to nie byłam pewna, czy postawię bezpieczeństwo bliskich ponad własny niepokój. "Albo on albo Severus" - pomyślałam. - "Albo on albo wataha"
Ostatni raz zrezygnowanym wzrokiem omiotłam horyzont i nagle coś przykuło moją uwagę. Tuż za lasem na skraju urwiska poruszał się szybko jakiś kształt. Poczułam jak przyspiesza mi tętno. To był wilk.
Z bijącym szybko sercem zanurkowałam ku brzegowi przepaści. "Muszę go dogonić. Muszę okazać się dość szybka!" - krzyczałam mentalnie. Nagle owiał mnie chłód. Wilk chciał popełnić samobójstwo.
"Jeszcze tylko chwila. Jeszcze tylko kilkadziesiąt metrów..." - dodawałam sobie otuchy. Chwilę potem zderzyłam się z ziemią i zemdlałam.
***
Obudził mnie czyiś dotyk. Odemknęłam powieki i rozejrzałam się błędnie dookoła. Leżałam na miękkiej, pierzastej koi położonej na skraju jaskini. Gdzieś przed jamą szemrał strumyk, w oddali rozciągał się gęsty las. Zerknęłam jeszcze raz na wyposażenie pomieszczenia i zamarłam. Koło mnie, tak blisko, że mogłabym go dotknąć stał nieznajomy. Uśmiechał się delikatnie.
- Zemdlałaś - wzruszył ramionami. Rzuciłam mu pełne wdzięczności spojrzenie.
- Tamtego dnia... - zaczęłam. - Nie powiedziałeś mi jak brzmi twoje imię... - szepnęłam.
- Naprawdę ci na tym zależy? - basior uniósł brew z powątpiewaniem.
- Naprawdę - odparłam czując, że powoli wraca mi pewność siebie.
- Nazywają mnie Nihet - uśmiechnął się. - Ale możesz mówić na mnie... - zawahał się.
- Jak? - ponagliłam go, choć w rzeczywistości chciałam by ta chwila trwała jak najdłużej.
- Het. Proste, zwykłe imię - wzruszył ramionami. - W jakimś tam języku ten zwrot oznacza "zmianę".
Zamilkł. Chwilę trwaliśmy w absolutnej ciszy.
- Przepraszam, za wczorajsze... - Nihet odwrócił głowę zawstydzony.
- Nie, to ja przepraszam - przerwałam mu.
- Ale... - nie rozumiał. - Przecież ty już masz partnera, a ja ci się tylko narzucam...
Spuściłam wzrok.
- Wiesz... - zająknęłam się. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale wilk podszedł do mnie cicho z wyraźnym protestem w oczach. Zbliżył ku mnie swoją głowę i chwilę przypatrywaliśmy się sobie w milczeniu. Miał piękne oczy o barwie jasnego miodu. Uśmiechnął się delikatnie, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Namiętnie, prawdziwie, z miłością. Odwzajemniłam pocałunek z całą mocą. Chwilę potem zapomniałam o otoczeniu. Severus, Vandreria czy Dixit byli tylko odległym wspomnieniem.
<Dixit, co tam u ciebie?:)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz