czwartek, 13 lutego 2014

Od Destiny

Gdy tak biegłam w ciemnościach w pewnym momencie zobaczyłam światło. Jakieś 30 metrów ode mnie paliło się ognisko.
- Może tam są jakieś wilki - szepnęłam i zwalniając nieco ruszyłam w stronę ognia. Jednak już kilka kroków dalej zorientowałam się, że to nie wilki lecz ludzie. Łowcy ze strzelbami, piekący na ogniu sarnę.
"Co tu robią ludzie?" pomyślałam skradając się jeszcze bliżej. Trzej mężczyźni rozmawiali wesoło o polowaniu i o swoich koniach które tak dzielnie goniły zwierzynę. Rozglądnęłam się w poszukiwaniu zwierząt o których mówili. Rzeczywiście poza świetlistym obszarem przy drzewach uwiązane stały konie. Postanowiłam spytać się ich co tu robią ludzie. Na szczęście jedną z moich bardzo przydatnych mocy było rozmawianie ze zwierzętami innego gatunku niż wilki. Cicho zakradłam się do koni. Te także rozmawiały lecz o tym, że są głodne i po tak wyczerpującej gonitwie oczekują nieco więcej owsa niż mała garść.
- Hej - odezwałam się podchodząc bliżej.
- O boże! - zarżał najbliżej stojący koń. - Wilk! Ratunku!
- Ej! - syknęłam. - Nic wam nie zrobię tylko siedźcie cicho.
- Każdy drapieżnik tak mówi... Eee... Czekaj a propos mówienia... Skąd znasz nasz język? - zainteresował się.
- Mam taką moc - wyjaśniłam siadając gdyż łapy mnie bolały od biegu.
- Moc? - powtórzył dość tępo drugi z koni. - Jaką moc ?
- No niektóre wilki są magiczne. Znaczy się większość z nich - wyjaśniłam - Może u koni też tak jest ? Nie wiem... W każdym razie mieszkam w watasze wilków magicznych i są w śród nich wilki które latają, wkradają się do czyichś myśli i jeszcze wiele wspaniałych rzeczy.
- Aha - odparł drugi koń - A jak masz na imię ?
- Destiny, a wy ?
- Ja jestem Łobuz - przedstawił się - A to są Popis i Perkun.
- Miło mi was poznać - uśmiechnęłam się - A co wy tu robicie ? I czego tu szukają wasi właściciele ?
- My tu ciężko harujemy - westchnął Perkun - A oni (nasi właściciele) są na polowaniu i doskonale się bawią.
- A gdzie mieszkacie ? - dopytywałam się - To dla mnie istotne bo moja wataha jest stosunkowo nie tak daleko stąd i nie chcę by ludzie na nią natrafili.
- Niech cię o to głowa nie boli - zaśmiał się Łobuz - Zanim nasi właściciele się tu znaleźli przeszliśmy z nimi na grzbiecie niemal przez całe pasmo górskie na północy stąd.
- Czy to były Mgliste Góry ? - zainteresowałam się.
- Nie wiem jak wy je nazywacie ale ludzie właśnie tak na nie mówią - wyjaśnił.
- To ja będę lecieć - powiedziałam - Nie chcę żeby ludzie mnie nakryli. A w dowód wdzięczności mogę was uwolnić.
- Nie - pokręcił łbem Popis.
- A czemu ? - zdziwiłam się - Czy nie jesteście głodni ?
- Trochę tak - przyznał Łobuz - Ale to nasi właściciele i my ich kochamy oraz oni kochają nas mimo, że czasem nie są sprawiedliwi.
- Jak chcecie - mruknęłam - To przynajmniej dam wam trochę owsa.
Podeszłam do worka z owsem i przysunęłam go tak by konie mogły z niego jeść.
- Żegnajcie - uśmiechnęłam się i nie czekając na odpowiedź pognałam w stronę gór. Już je prawie było widać w bladym świetle księżyca.
- Już prawie jestem na miejscu - uśmiechnęłam się sama do siebie. Szłam jeszcze kawałek, aż natrafiłam na norę w ziemi w którą akurat się mieściłam. Wlazłam tam więc i zasnęłam zmęczona nocnym podróżowaniem. Po kilku godzinach kamiennego snu zerwałam się na nogi i wyskoczyłam z nory. Słońce dopiero wstawało, a ja mimo iż spałam pewnie dwie godziny byłam wyspana. Ruszyłam dziarsko w stronę Mglistych Gór które majestatycznie wznosiły się na horyzoncie. Idąc tak zastanawiałam się czy Wataha Ziemi będzie na mojej drodze czy nie i jakby na zawołanie wychodząc zza pagórka zobaczyłam wilki biegnące za jeleniem, a dalej groty i inne wilki. Postanowiłam podejść bliżej i zanim zacznę wspinaczkę po Mglistych Górach odpocząć tu trochę.
- Jesteś nowa ? - spytał podejrzliwie jakiś wilk widząc mnie.
- Nie i nie mam zamiaru dołączać do tej watahy - odparłam szorstko - Chcę tylko zatrzymać się tu na jakiś czas i odpocząć zanim ruszę w góry.
- Co tu się dzieje ? - spytała jakaś róda wilczyca podchodząc do nas.
- Nic Kathie - warknął - Tylko ta przybłęda uważa, że nasza wataha to ośrodek wypoczynkowy.
- Tego nie powiedziałam - syknęłam - Ale skoro ci nie pasuje to już mnie nie ma.
Miałam zamiar rzeczywiście sobie pójść ale zatrzymała mnie Kathie.
- O co chodzi ? - spytała.
- Chciałam odpocząć zanim wyruszę w góry bo tam się wybierałam ale skoro twojemu koledze nie odpowiada moja obecność to sobie pójdę - wyjaśniłam.
- Po pierwsze to nie do końca mój kolega. Niezbyt go lubię, a po drugie to nie on jest Alfą tej watahy. Chodź zaprowadzę cię do Zuco. To ona zdecyduje czy możesz zostać na jakiś czas - uśmiechnęła się Kathie.
- To będzie tylko parę godzin - powiedziałam po czym ruszyłam za wilczycą. Szłyśmy kilka minut po czym stanęłyśmy przed wielką grotą w której siedziała czarno-srebrna wilczyca bawiąca się ze swoim szczeniakiem.
- Kim jesteś i czego tu szukasz ? - Zuco popatrzyła na mnie przyjaźnie chodź w jej spojrzeniu było coś co budziło respekt.
- Chciała bym zatrzymać się u was na trochę - wyjaśniłam - Ale najpewniej opuszczę was jeszcze przed zachodem słońca.
- Dobrze - uśmiechnęła się Alfa - Zostań zatem ile ci się podoba. Mimo iż nie zostajesz tu na długo to może Kathie mogła by cię oprowadzić po naszej watasze i poznać z wilkami.
- Ok - zaśmiała się ruda - To chodź.
Pobiegłam razem z nią najpierw nad rzekę, a potem na wielką łąkę gdzie pasł się stary łoś.
- Konam z głodu bo nie jadłam śniadania - przyznałam - Możemy na niego zapolować.
- Pewnie - uśmiechnęła się Kathie. W wysokiej trawie jaka rosła na łące zdobycz to była bułka z masłem lecz gdy już upolowałyśmy łosia i zjadłyśmy go kłopot był  z wyjściem.
- I co teraz ? - spytałam kiedy już prawie pogubiłyśmy się nawzajem szukając wyjścia.
- Mogę spróbować skoczyć i może zobaczę gdzie kończy się łąka - zaproponowała Kathie jednocześnie gotując się do skoku. Gdy po dość wysokim skoku wilczyca znalazła się z powrotem na ziemi spytałam.
- Gdzie jest wyjście ?
- Raczej w tamtą stronę - powiedziała robiąc krok we wyznaczonym kierunku.
- Chyba czy na pewno ? - przyciskałam - Nie chcę tu zostać na zawsze...
- Na pewno - poprawiła się, a wtedy ruszyłyśmy razem przez gąszcz traw. I rzeczywiście. Po jakimś czasie znalazłyśmy się znów na skarpie z której zbiegłyśmy.
- Uff - westchnęła Kethie - Już nigdy nie chcę tu polować.
- No - przytaknęłam.
- To co robimy ? - spytała.


CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz