Byłem wtulony w futro Eishry. Ona też się przytuliła. Opowiadałem jej w
myślach co się ze mną stało, gdzie byłem, co poznałem. Następnie ona
zaczęła mówić o jej dotychczasowym życiu. Zeszła godzina gdy, Eishra
usłyszała jakieś stworzenie. Powiedziała mi o tym. Wiedzieliśmy co mamy
zrobić.
W naszej dawnej watasze były często rozgrywane wojny, dlatego każdy wilk
był uczony od małego co zrobić gdy zobaczy się/usłyszy się/zostanie
zaatakowanym się.
Zeczęliśmy okrążać się nawzajem patrząc na zewnątrz (koła?). Po chwili
dostrzegliśmy Wiedźmina który skradał się w naszą stronę od dłuższego
czasu. Udaliśmy, że go nie widzimy. Mógł być z kimś innym. Zdziwiłem
się. Z tego zo wiedziałem, wiedzmini polują tylko na potwory zagrażające
ludziom.Wyciągnoł srebrny miecz i usiadł po turecku. Stanąłem przed
nim, a następnie zapytałem się jego wiedzmińskim językiem czy wie kim
jestem. Chciałem wzbudzić w jego sercu niepokój, ale wiedziałem że, nie
mogę przeginać ze względu na to że, może mnie łatwo i boleśnie zabić
swoim srebrnym mieczem na potwory. Odparł mi tak:
- Nie wiem, lecz wyczuwam w Tobie potęgę magii.
- Czego tu szukasz? - spytałem po czym, zamieniłem się z trudem w Wiedźmina.
- Szukam miasta i potworów, takich jak Wy - powiedział bez cienia jakichkolwiek uczuć.
- O ile wiem w pobliżu nie ma miasta, ale jest dużo potworów. Każdego rodzaju - odparłem i straciłem przytomność.
(Tak wygląda wiedzmin)
`````Eishra?``````
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz