- Tak szczerze to nie - odpowiedziałem. - Tak się ciągle przechwalasz, uważasz się za najlepszego...
- Ach tak? - warknął Aceiro. - A co, ty może jesteś lepszy? Też...
- Chłopcy - przerwała nam Asoka, wchodząc między nas. Nie mówiła głośno, ale uciszyła nas z taką samą mocą, jakby na nas krzyknęła. - Dość już. Za chwilę źle się to skończy. Przecież jesteście najlepszymi przyjaciółmi, nie?
Zapadła cisza, Aceiro wbił wzrok w leśną ściółkę, a ja byłem bardzo zainteresowany swoimi pazurami.
- Nie? - powtórzyła wadera.
Kiwnęliśmy głowami, a Asoka podeszła do mnie. Zerknąłem na nią i zdążyłem dostrzec figlarny błysk w jej ślepiach na ułamek sekundy przed jej przyjacielskim ciosem łapą. Zachwiałem się. Asoka z radością skoczyła na mnie, by już całkowicie mnie przewrócić. Przetoczyłem się i uśmiechnąłem się. Oto cała Asoka - nie potrafi być poważna.
Wtedy zauważyłem naglące spojrzenie Asoki i poczułem delikatne ocieranie się innej świadomości o mój umysł. Zrozumiałem, że moja ukochana chce mi coś przekazać myślą. Wpuściłem ją do swojego umysłu.
"Racan, ja muszę już iść. Matka przysłała mi wiadomość, że jestem potrzebna w jej jamie."
"A w czym musisz pomóc?"
"Nie wiem, nie powiedziała mi, ale naprawdę muszę iść."
Zerknąłem na Aceiro, który zajął się upolowanymi jeleniami. Podszedłem do Asoki, zmieniając się w człowieka, a wadera poszła w moje ślady. Zbliżyłem się do niej i objąłem ramieniem, a Asoka nie opierała się. Wplotła swoje zgrabne, zwinne palce w moje włosy i przejechała po nich. Wtedy obniżyłem trochę głowę i delikatnie dotkąłem wargami jej ust. Wadera wydawała się na początku tym zaskoczona, a ja widziałem jak przymyka lekko powieki i odwzajemnia dotyk. Nigdy wcześniej nie próbowałem jej pocałować, ona strasznie mnie zawstydzała. Były między nami tylko przytulanki i cmoknięcia w policzek. Jednak to był nasz pierwszy, pełnowymiarowy pocałunek. Przejechałem dłońmi po ciele Asoki, aż doszły do szyji. Objąłem dłońmi twarz wadery, która utkwiła we mnie wzrok. Ponownie zniżyłem głowę i rozchyliłem jej wargi własnymi ustami. Asoka odwzajemniła pocałunek, a mi zabrakło tchu w nowy, fascynujący sposób. Znów rozchyliłem jej wargi, a ona przejechała palcami po moich włosami, czochrając je. Moje ręce powędrowały w dół i chwyciły zaborczo Asokę w talii. Po chwili odsunąłem lekko głowę, przerywając pocałunek. Asoka oddaliła ode mnie głowę i spojrzała w moje ślepia. Zerknąłem na nią z czułością i dostrzegłem to samo uczucie w oczach dziewczyny. Opuściłem ręce, podobnie jak Asoka. Staliśmy przez chwilę wpatrzeni w siebie. Aż nagle jakiś głos wyrwał nas z odrętwienia.
- Nie chcę wam przerywać, ani przeszkadzać, ale mówię wam, że jelenie są gotowe - odezwał się specjalnie uniżonym tonem Aceiro.
Odwróciłem się w jego stronę, ale żaden dźwięk nie mógł wydobyć się z moich ust, które przed chwilę dotykały warg Asoki.
- Aceiro! - wykrzyknęła Asoka ze złością. - Podglądałeś nas?!
- Ekhem, no kiedy się odezwałem, to... - Aceiro cały aż się skulił pod spojrzeniem Asoki.
- To? - ponagliła go.
- To byłem już od kilku sekund - wycharczał basior. - Więc... Idę zająć się mięsem.
- Dobra, ale dla mnie nie przygotowuj - odparła wadera. - Muszę iść. Żegnaj, Aceiro.
Szybkim krokiem ruszyła, aż znikła z pola widzenia. Zerknąłem na basiora, który stał i się gapił w dal.
- Nie słyszałeś?! - warknąłem. - Idź do jeleni!
Aceiro z podkulonym ogonem i zawstydzoną miną pobiegł do mięsa, a ja poleciałem za Asoką.
Była już daleko, jednak ja magicznie przyspieszyłem i po chwili biegłe u jej boku.
- Asoka?! - krzyknąłem do niej.
Ona zatrzymała się i ujrzała mnie.
- Racan!
Podbiegła do mnie i zarzuciła ręce na moją szyję. Pochyliła się i pocałowała mnie. Dotyk jej warg był delikatny niczym skrzydła motyla.
- Chciałem się z tobą pożegnać.
- Dzięki - uśmiechnęła się. Odwróciła się w stronę celu. - Ale muszę już iść.
- Wiem - odparłem i wyjąłem z kieszeni niebieski brylant zawieszony na sznurku. - To jest szafir.
Asoka sięgnęła po brylant i zawiesiła go na szyi.
- Sam go zrobiłem z wody i magii, będzie cię chronił i zaświeci, kiedy o tobie pomyślę.
Wadera spojrzała na mnie z uczuciem.
- To także dowód mojej miłości do ciebie - dodałem szeptem.
W tej samej chwili brylant zaświecił.
- Czyli działa! - powiedziała Asoka.
- A czemu miałby nie działać?
Asoka zaśmiała się i rzuciła się mi w ramiona.
- Czas mnie nagli.
- Jasne. Żegnaj.
Asoka zamieniła się w wilka i pobiegła, a ja szybko wróciłem do Aceiro.
- No i jak było? - spytał.
- Nie wiem o czym mówisz - burknąłem, wciąż na niego obrażony.
- No weź, Racan, mi też jest przykro. Ale jak było? Chodzi o pocałunek. Wiem, że to twój pierwszy.
- Tylko się żegnaliśmy.
- Taa. Nie wciskaj mi kitu, Racan. Lepiej zjedz jelenia. Specjalnie zostawiłem dla ciebie soczystą tylną nogę.
- Daj spokój, Aceiro. Na przyszłość po prostu się pilnuj.
- O co ci chodzi? - spytał, nagle zdezorientowany Aceiro.
- O pocałunek. Podglądałeś nas!
- Widziałem tylko końcówkę! Nie wiem co robiliście wcześniej, ale…
- Żałujesz, że nie przyszedłeś wcześniej?! - warknąłem.
- Nie!
Westchnąłem ciężko, pomyślałem o Asoce i wyobraziłem sobie świecący szafir. To mi poprawiło humor.
- Dobra. Daj mi tę nogę.
Aceiro??? Wena się na mnie obraziła…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz