sobota, 21 czerwca 2014

od Nuki - do Aishy

 Moje ciało przeszył prąd. Ból rozdzierał moją klatkę piersiową i rozsadzał mi głowę. Jedyne, co widziałem w tej ciemności to dwie pary oczu, ciągle wpatrujące się we mnie. Śledziły każdy mój ruch. Wrzasnąłem z bólu, gdy znów poczułem prąd. 
- Co to, do jasnej cholery?! – krzyczałem
Ale nie uzyskałem odpowiedzi. Znów poczułem ból. Był ogromny, przenikający każdą cząstkę mojego ciała. Coś mną potrząsnęło, coś znów zadało ten sam ból. Zacisnąłem zęby. Łzy napłynęły mi do oczu. Nie miałem już siły. 

Otworzyłem oczy. Leżałem w swojej jaskini, cały zlany potem. To tylko sen. Zwykły, codzienny sen... Ale wciąż czułem ten sam ból, który, zdawać by się mogło, kilka minut temu rozszarpywał moje ciało na miliony kawałków. Ten sam prąd wędrował po moich żyłach, przenoszony razem z krwią. Wstałem, lecz straciłem równowagę i znów runąłem na ziemię. Czułem, że muszę coś zrobić. Lecz co? Wybiegłem z jaskini. Coś, albo raczej ktoś mną kierował. Kazał mi iść do jaskini Aishy. Po co? Próbowałem się opierać, nie chciałem tam iść. Miałem co do tego złe przeczucia. Lecz moje ciało mnie nie słuchało. Myśli kłębiły się w mojej głowie, mieszały się. W końcu doszedłem do jaskini. Wparowałem do środka. Incantaso spojrzała na mnie, oszołomiona, lecz nim zdążyła coś powiedzieć uderzyłem w nią kulą ognia. Wadera, nie spodziewająca się takiego obrotu sprawy, była bezbronna. Uderzyła w kamienną ścianę i straciła przytomność. Uśmiechnąłem się podle. O to chodziło. Teraz miałem jedną, jedyną myśl – Zabić Aishę. Zmierzałem w jej kierunku, zostawiając za sobą niszczące wszystko płomienie. Jedyne, czego pragnąłem, było niesienie bólu i cierpienia. Nie. To nie było moje pragnienie. To było pragnienie tego, który mnie kontrolował. Stanąłem naprzeciwko Aishy. Wadera ucieszyła się na mój widok. Podeszła w moją stronę, lecz po chwili cofnęła się. 
- Nuka? - szepnęła - Co się stało?
- Nic. - syknąłem - Jak na razie...
Rzuciłem się na nią, ślepo klepiąc zębami. Wadera krzyknęła. Pomieszczenie zaczęło płonąć, a ona szarpała się. Zaśmiałem się szyderczo i uniosłem łapę w górę. Gdy miałem zadać cios, Aisha spojrzała na mnie, wystraszona.
- Nuka! - krzyknęła - Przestań! To nie możesz być ty! Przestań! 
- Siedź cicho! - wrzasnąłem i z całej siły ją uderzyłem
Jęknęła z bólu. Spojrzała na mnie. W jej oczach kłębiły się łzy. Bała się mnie. Nie wiedziała, do czego jestem zdolny. Nie chciała ze mną walczyć. 

Ale to nie ja ją raniłem. Widząc cierpienie wymalowane w jej dużych, ciemnych i zalanych łzami oczach coś do mnie dotarło. Muszę walczyć. Ale nie z nią, czy kimkolwiek z zewnątrz. Z samym sobą. Wrzasnąłem i odskoczyłem od Aishy. Wadera spojrzała na mnie zszokowana. Wszędzie szalały płomienie. Moje ciało przeszedł prąd. Tak dobrze mi znany ból powrócił. Zacisnąłem powieki i zacząłem krzyczeć, wijąc się z bólu. Przez zalane łzami oczy zdążyłem jedynie wykrzyknąć;
- Uciekaj!
Wadera zaniemówiła. Nie chciała mnie tu zostawić. Próbowała do mnie podejść, lecz płomienie zagradzały jej drogę. Zaczęła kaszleć, dusić się dymem. 
- Uciekaj! - powtórzyłem - Proszę... - dodałem szeptem 
Nie miałem siły. Ból znów rozszarpywał me ciało, znów pochłaniała mnie ciemność. Ale mimo to walczyłem nadal. Po chwili moje ciało stanęło w płomieniach, a ja runąłem na ziemię. Wszystko ucichło. Ogień zniknął, ja straciłem przytomność. 

Obudziłem się, cały obolały. Drgałem, wykończony. Z trudem łapałem powietrze. Aisha stała nade mną. 
- Co.. Co się stało? - wyszeptałem, prawie niedosłyszalnie
I wtedy wszystko do mnie doszło. Ostatkami sił odskoczyłem od Aishy.
- Aisha... - napiąłem mięśnie
Wadera zrobiła krok w tył, niepewna moich zamiarów. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Nie... Nie podchodź. - powiedziałem
- Co się stało, Nuka? - wyszeptała
- Nie wiem. Ale nie mogę Cię stracić. Nie podchodź. Proszę... - zacisnąłem zęby
Wadera odwróciła wzrok. Z trudem nabrałem powietrza. Westchnąłem cicho. I, zaciskając powieki, wybiegłem z jaskini. 

Aisha? Wiem, scena niczym z nieudanego horroru x)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz