Drobny, zimny piasek szczypał nas w stopy, lecz nie zważaliśmy na to.
Ścisnąłem dłoń Keiry i pognałem przed siebie, ciągnąc za sobą
dziewczynę. Po chwili odwróciłem się, a dziewczynę przyciągnąłem w swe
objęcia. Po raz kolejny ją pocałowałem. Gdy nasze usta tkwiły w
namiętnym, długim pocałunku wszystko inne traciło wartość, istnieliśmy
tylko my. Pogładziłem ją po policzku, a ona zarumieniła się. Zetknęliśmy
się czołami, wpatrując w oczy. Serca nasze biły w tym samym rytmie,
oddechy zrównały się. Usiedliśmy na piasku. Zapletliśmy nasze palce, a
Keira oparła głowę na mym ramieniu. Przed nami rozpościerał się
przepiękny widok - zachód słońca. Dziewczyna westchnęła cicho. Tu było
tak spokojnie, błogo. Przymknąłem na chwilę powieki, rozkoszując się
ostatnimi promieniami słońca. Niebo miało teraz czerwono - pomarańczową
barwę.
- Przy Tobie czuję się tak bezpiecznie, Aceiro... – wyznała
Uśmiechnąłem się do niej czule. Cieszyłem się, że darzy mnie tak
bezgranicznym zaufaniem. Z wzajemnością. Nic nie powiedziałem. Zamiast
tego nachyliłem się nad nią i pocałowałem ją w policzek, który znów
oblał się różowym rumieńcem. Mógłbym powiedzieć teraz coś w stylu ”Nigdy
Cię nie opuszczę”, albo ”Chciałbym, abyś już zawsze była przy mnie”,
ale wydawało mi się to zbędnym elementem. Keira bowiem wiedziała o tym
doskonale. Milczałem więc, wpatrując się w jej piękne, błękitne oczy,
które wiedziały o mnie wszystko. Czułem, jakby te właśnie oczy potrafiły
czytać z mych myśli wszystko, nie zostawiając nawet krzty informacji.
Ale tak było dobrze. Bo wiedząc o sobie wszystko, nic nie pozostawało do
ukrycia. Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale dziewczyna przyłożyła
mi do warg palec, na znak, abym pozostawił to dla siebie. Uśmiechnęła
się tajemniczo i wstała, puszczając moją dłoń. Ruszyła w stronę lasu, a
ja poszedłem za nią.
- O co chodzi, Keira?
- Teraz ja Ci coś pokażę... – szepnęła
Keira?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz