czwartek, 21 sierpnia 2014

Od Alice


Ziewnęłam potężnie budząc się z głębokiego snu. Spałam gdzieś na środku pustyni, w promilu 7 kilometrów widać było tylko piasek. Podniosłam się z trudem rozglądając niemrawo dookoła.

Dostrzegłam jakiś ruch w krzakach i stanęłam w gotowości do walki, ale po chwlili z krzaków wyłoniła się wielka głowa Anabelle i opadłam z powrotem na rozgrzany piasek.
-Jak leci? - spytałam, otrzepując się.
Koń podszedł do mnie i przechylił łeb. Spędziłam z nim już tyle czasu, że znałam jego język. Wiedziałam, że to oznacza "Wszystko ok. Żadnych wrogów"
Westchnęłam, czując nagłą chęć polowania.
-Zostań tu - mruknęłam w stronę klaczy, która stanęła w jedynym cieniu na pustyni i przymknęła oczy.
Pobiegłam z niesamowitą prędkością, nie zwracając uwagi na kłęby kurzu wznoszące się za mną. Po chwili jednak wpadłam na kogoś. Jakiegoś wilka. A raczej wilczycę. Stała, wpatrując się we mnie lodowatym spojrzeniem.
-Ee? Co jest? - spytałam podejrzliwie, obchodząc ją dookoła.
-To jest nasz teren. - powiedziała stanowczo, nie drgnąwszy nawet.
-Ok. A ja go naruszam. - odparłam i starałam się ją wyminąć, ale wadera stała mi na drodze.
-Nie. Nie możesz, dopóki się nie dowiem kim jesteś i co robisz na terenie naszej watahy.
-Alice. A teraz wybacz. - mruknęłam ponawiając próbę wyminięcia wadery. Na prożno.
-Nie. Więcej informacji.
-A ty kim jesteś? - spytałam, by zyskać na czasie. Nienawidziłam opowiadać o sobie.

//Na kogo wpadłam?? :) Odpisze ktoś? Sorry, że tak krótko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz