- Dzień dobry - usłyszałam za swoimi plecami. Niechętnie odwróciłam głowę w tamtym kierunku, lecz kiedy zobaczyłam Hondo nagle cała moja niechęć znikła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś? - spytałam z wyrzutem.
Wilczur tylko się zaśmiał.
- Budzę cię od co najmniej pół godziny - odparł rozbawiony. Chwilę jeszcze wpatrywałam się w niego lekko zirytowana, po czym westchnęłam.
- Nie jestem w stanie się na ciebie złościć - mruknęłam tonem obrażonego szczeniaka. - To niesprawiedliwe - poskarżyłam się.
- Ależ co jest niesprawiedliwe? - Hondo zbliżył się do mnie i pocałował. Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy rzuciłam mu spojrzenie pełne zadowolenia, a zarazem irytacji.
- To - odparłam, całując go jednocześnie - że możesz mną manipulować. To skandaliczne. Żyjemy w wolnym państwie, gdzie niewolnictwo jest zakazane.
Oparłam głowę o jego ramię i mimowolnie westchnęłam.
- Przykro mi to przyznać, ale cię kocham - mruknęłam. Wilczur tylko się roześmiał, a na jego wargi wypełzł łobuzerski uśmieszek.
- Ja ciebie też - spojrzał na mnie z oddaniem - w tym, że mi akurat nie jest przykro.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Czy tylko mnie ta rozmowa wydaje się dziwna? - wyszczerzyłam zęby. - W normalnych parach nie ma takich dylematów.
- A bo my niby jesteśmy normalną parą? - Hondo posłał ku mnie najpiękniejszy ze swoich uśmiechów. - Chodźmy lepiej zapolować.
Hondo? <3 Wena (*)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz